czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaUkraina. Rosja zaatakowała bronią chemiczną? Mariupol może paść lada dzień

Ukraina. Rosja zaatakowała bronią chemiczną? Mariupol może paść lada dzień

Rosjanie wykorzystali broń chemiczną do ataku na obrońców miasta Mariupol - poinformowali w nocy żołnierze pułku Azow, ale nikt poza nimi nie może tego potwierdzić. Dziś wiadomo, że mimo ciężkich objawów, żaden z trzech poszkodowanych nie zginął. Ukraińcy są jednak zdziesiątkowani i pozbawieni amunicji i wsparcia, a strategicznie położone miasto może paść lada dzień.

Atak chemiczny miał zostać przeprowadzony około godziny 22 polskiego czasu. Żołnierze pułku Azow poinformowali, że niebezpieczna substancja została rozpylona z wykorzystaniem drona nieprzyjaciela. Według bojówek broniących Mariupola poszkodowane są trzy osoby, a objawy, jakie u nich wystąpiły są charakterystyczne dla tych, które powstają po zetknięciu z bronią chemiczną. Miały to być spuchnięte twarze, łzawiące oczy, silne duszności i obrzęk dróg oddechowych.

Atak chemiczny na Mariupol – potwierdzenia nie ma i nie będzie

Pułk Azow kilkanaście godzin później poinformował, że żołnierze są w stanie nie zagrażającym ich życiu. Mimo że informacja obiegła świat, podkreśla się, że poza samymi członkami jednostki nikt nie może potwierdzić, że atak miał miejsce. Prezydent Zełenski powiedział jedynie, że traktuje te doniesienia poważnie. Jest zapewne świadomy, że posłużenie się niepotwierdzoną faktami informacją, może obniżyć jego wiarygodność, co z kolei wpłynie na negocjacje dotyczące dostarczenia uzbrojenia.

Przed użyciem przez Rosjan broni chemicznej ostrzegał 22 marca prezydent USA. Joe Biden stwierdził, że z informacji amerykańskiego wywiadu wynika, że armia Putina jest w stanie przeprowadzić atak chemiczny, ale będzie się wtedy musiała liczyć z reakcją NATO. Pentagon wyraził póki co głębokie zaniepokojenie sytuacją w Mariupolu, ale również wciąż nie potwierdza, że Rosja posunęła się do użycia broni chemicznej.

Zarówno amerykański, jak i brytyjski wywiad sprawdzają, czy miało to miejsce, ale poza nagraniami satelitarnymi trudno o jakikolwiek dowód. Śledztwo w tej sprawie zapowiedziała też ukraińska wiceminister obrony, Hanna Maliar. Tymczasem do ataku chemicznego nie przyznają się prorosyjscy separatyści, którzy uczestniczą w walkach o Mariupol. Zaledwie dzień wcześniej jeden z ich dowódców, Eduard Basurin, stwierdził, że dalsze oblężenie miasta nie ma sensu.

– Trzeba zlokalizować wszelkie wejścia i wyjścia do zabudowań kombinatu. A potem zwrócić się o oddziałów chemicznych, które znajdą sposób na wykurzenie kretów z ich nor – mówił o ataku na pułk Azow, zajmującego rozległe tereny zakładu Azowstal. Używanie broni chemicznej (a nawet przygotowanie do jej użycia) jest zakazane konwencją genewską i uznawane za zbrodnie wojenną, podobnie jak masowe zabijanie i gwałcenie cywilów (w tym niemowląt) czy używanie broni kasetowej i fosforowej.

Mariupol jak Warszawa pod koniec 1944 r.

Po takie metody Rosja sięgała w ostatnim miesiącach, bez większej reakcji Zachodu, więc dlaczego Putin nie miałby pójść o krok dalej? Tym bardziej, że Mariupol jest mu bardzo potrzebny, bo zapewnia połączenie pomiędzy Krymem a republikami separatystów. Z jego strategicznego znaczenia świetnie zdawali sobie sprawę również Ukraińcy, którzy przez ostatnie 8 lat mocno ufortyfikowali miasto. To również dlatego są w stanie tak długo się w nim bronić.

I dlatego Rosjanie uciekają się tam do ostrzeliwania budynków mieszkalnych, schronów i kolumn uciekających cywilów. Mer miasta Wadym Bojczenko powiedział, że od początku wojny zginęło ich przeszło 20 tysięcy, a ich zwłoki pokrywają ulice miasta niczym dywan. Wobec ciągłego ostrzału nie ma ich nawet jak pochować. Z miasta uciekło ok. 120 tys osób, a ok. 30 tys miało zostało wywiezione w głąb Rosji – na Syberię i koło podbiegunowe. Najeźdźcy mają też palić zwłoki w mobilnych krematoriach.

W ruinach miasta, które przypomina Warszawę pod koniec 1944 roku pozostaje wciąż ok 150 tys. ludzi, pozbawionych prądu, wody, leków i jedzenia. I choć Mariupol wciąż się broni, to jest otoczony przez wrogie oddziały ze wszystkich stron. Sytuacja jest więc patowa – Rosja nie może zrównać Mariupola z ziemią, bo potrzebuje bastionu, z którego można kontrolować korytarz Krym-Donbas. Ukraińcy nie mają już za bardzo jak i czym się bronić, ale rozkazy są niezmienne – utrzymać się za wszelką cenę.

Mariupol może paść lada dzień. „Czeka nas prawdopodobnie ostatnia bitwa”

W poniedziałek w mediach społecznościowych 36. Brygady Piechoty Morskiej Ukrainy pojawił się długi, dość dramatyczny wpis. „Cała piechota zginęła, dlatego do wroga strzelają już artylerzyści, żołnierze obrony przeciwlotniczej, łącznościowcy, a nawet kierowcy, kucharze i orkiestra” – czytamy. Na profilu skrytykowano ukraińskie dowództwo, zarzucając mu, że mimo obietnic wsparcia, wysyła żołnierzy na śmierć. „Czeka nas prawdopodobnie ostatnia bitwa” – dodano.

Na mapie zaznaczone zakłady Azowstal (Google)

Wpis pochodził ze zweryfikowanego konta, rozpowszechniło go też też kilku dziennikarzy, którzy do tej pory przynosili wiarygodne informacje z Mariupola. Zastępca mera miasta Serhij Orłow stwierdził, że to Rosjanie przejęli kontrolę nad kontem brygady, a wpis jest fejkiem, którego nie zamierza komentować. Głos zabrał nawet głównodowodzący ukraińskimi wojskami gen. Walerij Załużny, który zapewnił, że dowództwo jest w kontakcie z bohaterskimi obrońcami Mariupola i nikt nie ma tam zamiaru składać broni.

Polecamy:

Trudno na ten moment przesądzić, czy to prawda, czy robienie dobrej miny do złej gry. Wiadomo, że Ukraińcy nie mają dość sił, by przysłać posiłki do Mariupola, a Rosja już przegrupowuje siły wycofane z północy i pewnie szykuje się do zmasowanego ataku na miasto. Najeźdźcy od kilku dni zajmują kolejne przestrzenie portowe, a w mieście walczą jeszcze wspomniana 36. brygada (port towarowy) i osławiony pułk Azow. 

Nawet jeśli Rosja nie użyła jeszcze broni chemicznej, to wydaje się jedynie kwestią czasu, kiedy to zrobi. Coś na ten temat mogliby powiedzieć członkowie syryjskich oddziałów walczący z reżimem Assada w Dumie, ale pech chciał, że wszyscy zatruli się sarinem.

Czytaj też:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze