
Ratyfikację konwencji stambulskiej poparło 259 ukraińskich deputowanych, osiem osób było przeciw – przekazała agencja Interfax-Ukraina, powołując się na deputowanego Jarosława Żełezniaka. Dwa dni wcześniej projekt ustawy o jej ratyfikacji złożył w Radzie Najwyższej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Celem konwencji jest ochrona kobiet przed wszelkimi formami przemocy, a także zapobieganie, ściganie i likwidacja przemocy domowej i przemocy wobec kobiet.
Konwencja stambulska i niepokojący przypadek Turcji
Konwencja stambulska została podpisana 11 maja 2011 r. w Stambule, a jej przyjęcie jest nieformalnym warunkiem przed przystąpieniem danego kraju do Unii Europejskiej. W ostatnich latach dokument jest coraz mocniej krytykowany przez fundamentalistów religijnych. Twierdzą oni, że konwencja promuje popularne na Zachodzie dewiacje i w efekcie prowadzi do rozpadu tradycyjnej rodziny. Takich argumentów używały władze Turcji, które wypowiedziały konwencję przed rokiem.
Krok ten pokazuje drogę, jaką Turcja – pierwszy sygnatariusz konwencji – przeszła od 2011 roku. Wtedy żywo zainteresowana integracją z Unią Europejską (obecny prezydent Recep Tayyip Erdoğan był wtedy premierem), obecnie dryfująca coraz bardziej w stronę islamskiego fundamentalizmu i próbująca z pozycji przedsionka Europy siłą wpływać na inne muzułmańskie państwa Bliskiego Wschodu. Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet nijak nie pasuje do tej roli.
Mimo, że umowa jest przedmiotem ożywionej debaty także w innych państwach-sygnatariuszach, dotychczas tylko Ankara zdecydowała się ją wypowiedzieć tę umowę. Decyzja prezydenta Erdoğana wywołała protesty kobiet, aktywistek i działaczy walczących o prawa kobiet i prawa człowieka. Swoje zaniepokojenie wyraziła też Rada Europy. Choć tureccy prawnicy zwracali uwagi, że nie można wypowiedzieć ratyfikowanej umowy międzynarodowej prezydenckim dekretem, sygnał jest jasny – Ankara ma tę konwencję gdzieś.
Konwencja stambulska nie w smak fundamentalistom. Również w Polsce
W Polsce, która konwencję podpisała w 2012 roku, a ratyfikowała w 2015 pojawiają się te same głosy krytyki, co w Turcji. Krytykują ją duchowni, tacy jak metropolita krakowski Marek Jędraszewski, a koalicyjna Solidarna Polska od samego początku sygnalizuje, że Polska nie powinna być stroną tej umowy. W obecnej kadencji Sejmu zlecono nawet analizy prawne w tym temacie, a poza ziobrystami pod wnioskiem o wypowiedzenie konwencji mogą podpisać się także niektórzy politycy PiS i Konfederacji.
We wrześniu 2021 roku eksperci Rady Europy zajmujący się oceną wdrażania konwencji stambulskiej ogłosili dziś raport o Polsce. Jednym z najpilniejszych zaleceń jest zmiana prawnej definicji gwałtu, by objęła relacje seksualne bez wyraźnej zgody. Obecnie za zgwałcenie uznaje się zachowanie seksualne, wobec którego wyrażono wyraźny sprzeciw. To często prowadzi prokuratorów do kwestionowania gwałtu, jeśli nie doszło do przemocy fizycznej, groźby, podstępu lub stawiania „czynnego oporu”.

Zmiany w polskim prawie od dawna postulował choćby Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, jednak jego apele do ministerstwa sprawiedliwości pozostawały bez odpowiedzi. Rząd przekonywał, że obecne zapisy polskiego kodeksu karnego nie są sprzeczne z wytycznymi zawartymi w konwencji stambulską. Tyle, że eksperci Rady Europy nie podzielają tej opinii. Poza tym, wobec głosów o wypowiedzenia umowy, rośnie ryzyko, że sprawcy gwałtów będą dalej bezkarni.
Konwencja stambulska. Raport z wdrażania zapisów
We wspomnianym raporcie Rada Europy wezwała też Polskę, by zajęła się niedostatkiem ośrodków udzielających szybkiej pomocy ofiarom gwałtów i przemocy seksualnej. Chodzi o opiekę medyczną, obdukcje oraz krótko- i długoterminowe wsparcie terapeutyczne w zakresie traumy. Jako pozytywny przykład z naszego kraju podano poznański Punkt Profilaktyki Intymnej. Podkreślają, że ich wcześniejsze rekomendacje co do takich ośrodków wsparcia przyczyniły się do poprawy m.in. w Austrii i Finlandii.
Dzięki ratyfikacji konwencji stambulskiej w Polsce wprowadzono ściganie przestępstw seksualnych z urzędu, a w 2020 roku wprowadzono policyjny nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania przez sprawcę przemocy domowej. Dokument jest uznawany przez władze Unii Europejskiej za kompas w zakresie praw kobiet i przemocy domowej, ale na przeszkodzie w przyjęciu go jako obowiązujący wszystkie państwa członkowskie, stanął sprzeciw kilku z nich.
Polecamy:
- Osoby transpłciowe nie mogą uciec z Ukrainy – alarmują lewicowe media
- Sześć punktów Sikorskiego. Były minister mówi Niemcom, jak przegrywają Europę
Do tej pory konwencję stambulską podpisały wszystkie kraje UE, ale nie ratyfikowały jej Węgry, Bułgaria, Czechy, Słowacja, Łotwa i Litwa. Argumenty na „nie” wszędzie są takie same – atak na rodzinę i promowanie ideologii gender. W Bułgarii ustawa została wycofana z ratyfikacji po tym, jak tamtejszy Trybunał Konstytucyjny uznał, że konwencja „miesza pojęcia płci”. Chodzi o pojęcie płci kulturowej, które w wielu językach nie jest rozbieżne z określeniem biologicznym płci – sex.
Jak widać, Ukraina nie boi się ani jednego, ani drugiego.
Czytaj też:
Artykuł 1
Cele konwencji
1. Niniejsza konwencja ma na celu:
a. ochronę kobiet przed wszelkimi formami przemocy oraz zapobieganie,
ściganie i eliminację przemocy wobec kobiet i przemocy domowej;
b. przyczynienie się do eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz
wspieranie rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn, w tym
poprzez wzmocnienie pozycji kobiet;
c. stworzenie szeroko zakrojonego planu ramowego, polityk i działań na rzecz
ochrony i wsparcia wszystkich ofiar przemocy wobec kobiet i przemocy
domowej;
d. zacieśnianie międzynarodowej współpracy mającej na celu likwidację
przemocy wobec kobiet i przemocy domowej;
e. zapewnienie wsparcia i pomocy organizacjom i instytucjom władzy
wykonawczej w skutecznej współpracy na rzecz wypracowania
zintegrowanego podejścia do likwidacji przemocy wobec kobiet i przemocy
domowej.