wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaTurcja jak Rosja. Do Syrii i Iraku wjeżdża jak do siebie

Turcja jak Rosja. Do Syrii i Iraku wjeżdża jak do siebie

Turcja od lat narusza integralność terytorialną Syrii i Iraku, prowadząc na ich ziemi swoje kampanie przeciwko kurdyjskim ugrupowaniom. Gdy Rosja bombarduje ukraińskie wioski, tureckie drony i artyleria od połowy kwietnia robią to samo w syryjskiej i irackiej autonomii rządzonej przez Kurdów. Skala jest oczywiście inna, póki co inne są też tureckie cele, ale może to dobry moment na refleksję, z kim my się w ogóle kolegujemy?

Tureckie siły specjalne na paradzie w Baku w 2020 r. demonstrują wjazd jak do siebie. Dodajmy, że Baku nie leży w Turcji (Fot. Wikimedia)

Turcja i Kurdowie. Dziesięciolecia nienawiści

Jednym z największych problemów niepodległej Turcji od dziesiątek lat jest trwający konflikt między rządem a mniejszością kurdyjską, zamieszkującą południowy wschód kraju. Od lat 80. relacje między Ankarą a 12-milionową grupą etniczną wahają się między otwartą wojną domową a zwyczajnym okazywaniem sobie wrogości. Turcja nie chce dopuścić do jakichkolwiek ustępstw wobec Kurdów, a już, nie daj Boże, do powstania niepodległego Kurdystanu.

Głównym wrogiem państwa jest lewicowa Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), działająca także na terytoriach sąsiednich krajów. Ponieważ w Iranie, Iraku i Syrii Kurdów jest drugie tyle, Turcja aktywnie zwalcza niepodległościowe ugrupowanie także za granicą. Aktywnie. Przy pomocy artylerii i dronów. Bez zgody zainteresowanych stron. A wiecie, jak w prawie międzynarodowym nazywa się kraj, który wkracza swoim wojskiem na terytorium innego, niepodległego państwa bez powodu?

Sytuacja w północnej Syrii od 2019 r.:
– Czerwony – tereny kontrolowane przez rząd Baszira al-Asada
– Żółty – Rożawa
– Zielony – tereny zajęte przez opozycję syryjską
– Granatowy – pas graniczny zajęty przez wojska tureckie
– Czarny – tereny z silną aktywnością Państwa Islamskiego
(Fot. Liveuamap.com)

Turecka operacja w Syrii. Bomby na demokratyczną Rożawę

Od 2012 r. północno-wschodnią częścią Syrii zarządza de facto lokalny, autonomiczny samorząd, którego oficjalna nazwa to Autonomiczna Administracja Północno-Wschodniej Syrii, a popularna – Rożawa. To miejsce to ewenement na skalę regionu, bo Rożawa jest w pełni demokratyczna, realizuje politykę praw człowieka, promuje decentralizację, tolerancję religijną czy równość płci. Władze mocno inspirują się tu pracami Abdullaha Öcalana, założyciela i ideologa PPK. Syryjski dyktator Baszir al-Asad zgadza się na utrzymywanie tego status quo, a w zamian administracja Rożawy pozostaje z nim w sojuszu przeciwko rebeliantom z syryjskiej opozycji oraz bojownikom Państwa Islamskiego.

Turecka armia od 2019 r. kontroluje szeroki na trzydzieści kilometrów i długi na ponad sto pas ziemi na północy Rożawy. To w tamtym roku prezydent Donald Trump stwierdził, że utrzymywanie sił zbrojnych USA, wspierających wcześniej Rożawę w walkach z Państwem Islamskim, na granicy syryjsko-tureckiej kosztuje go zbyt wiele i nakazał im wycofanie się. Turcja zareagowała poprzez przeprowadzenie ofensywy lądowej przeciwko Rożawie i zajęcie wspomnianego pasa ziemi jako „strefy buforowej” pomiędzy kurdyjską autonomią a własnym państwem.

Żołnierki YPG, kobiecej milicji wchodzącej w skład wojsk Rożawy. Na ramieniu kobiety jest plakietka z wizerunkiem Abdullaha Öcalana, ideologa PKK (Fot. Wikimedia)

Od końcówki października 2019 r. trwa kruche zawieszenie broni, które jednak nie jest przestrzegane przez Turków. I tak od 17 kwietnia do dziś niemal codziennie pozycje kurdyjskie były bombardowane przez drony i artylerię wojska tureckiego. Niewiele pomaga to, że władze Rożawy są wieloetniczne (chociaż Kurdowie odgrywają w nich istotną rolę), a także głośno twierdzą, że nie chcą niepodległości, a ich kraj jest integralną częścią Syrii.

Turkowie uważają wojska Rożawy za filię PKK i organizację terrorystyczną, i gdyby tylko mogli, to pewnie zaatakowaliby autonomię na pełną skalę. Dodajmy, że Amnesty International oskarżyło Turków o użycie w kampanii w 2019 r. broni chemicznej, w tym białego fosforu i napalmu, a także o zbrodnie na kilkuset mieszkańcach regionu.

Północ Iraku.
Czerwony – siły rządu w Bagdadzie
Żółty – Region Kurdystanu
Granatowy – tureckie bazy militarne w regionie
(Fot. Liveuamap.com)

Turecka operacja w Iraku. 38 baz na terenie obcego państwa

Jeszcze szerszy autonomiczny status Kurdowie mają w ramach państwa irackiego. Na terenie Regionu Kurdystanu w ramach Iraku, istniejącego od lat 70., zamieszkuje ich już pokaźna liczba, bo niemal 6 milionów. Sporadycznie wybuchały konflikty między autonomią a rządem w Bagdadzie. W 1988 r. podczas wojny iracko-irańskiej Kurdowie zostali oskarżeni o wspieranie Iranu, co skończyło się zrzuceniem przez Irak, za cichą zgodą administracji Ronalda Reagana, gazów bojowych na kurdyjskie miasto Halabdża, w wyniku czego śmierć poniosło kilka tysięcy osób.

Z kolei w 2014 r. po rebelii Państwa Islamskiego, które opanowało północ Iraku, Bagdad oskarżył Kurdów o wspieranie rebeliantów i odciął finansowanie dla regionu. Kurdystan nie pozostał dłużny i w 2017 r. zorganizował referendum niepodległościowe, w którym 93% wyborców zagłosowało za secesją. Wspierany przez USA rząd w Bagdadzie zdołał jednak uporać się z Państwem Islamskim, Waszyngton przekazał zaś, że nie ma zgody na nowe państwo w regionie, a relacje między Kurdystanem a Irakiem wróciły do normy. Sytuacja w autonomii pozostała napięta, bo Partia Pracujących Kurdystanu zarzuciła rządowi autonomii zdradę i rozpoczęła działania przeciwko niemu.

Tymczasem Turcja latami (od lat 70.) naruszała integralność Iraku, by prowadzić walki z obozami partyzantów z PKK położonych w górach na północy kraju. Referendum niepodległościowe w 2017 r. wstrząsnęło Ankarą po raz kolejny. Turcja uznała, że w koniunkcji z sytuacją w Syrii to, co się dzieje, straszliwie zagraża jej integralności.

Mniej więcej w 2019 r. tureckie wojsko po raz kolejny bezkarnie wkroczyło na terytorium irackiego Kurdystanu, by oficjalnie prowadzić „operację antyterrorystyczną”. Oficjalne dane są niejasne, tureckie źródła podają, że w operacjach uczestniczy nie więcej, niż 2000 żołnierzy. Jednak w 2020 r. turecki Dyrektoriat Komunikacji wypuścił mapę, na której było pokazanych 38 tureckich baz w północnym Iraku, z czego najbardziej wysunięta na południe znajduje się w miejscowości Baszika pod Mosulem.

Operujące stamtąd siły wciąż zrzucają bomby na kurdyjskie wsie, a obecna interwencja, o której piszą (albo milczą) media, to tylko kolejny akord tego, co Turcja robi od lat. Rząd w Bagdadzie oskarża Ankarę o naruszanie integralności Iraku, ale kraj jest tak zależny od wymiany handlowej z Turcją, że sam niewiele może. Z kolei premier Autonomii Kurdystanu, umiarkowany polityk Masur Barzani, zaaprobował działania Turcji przeciwko PKK i nazwał je „rozszerzeniem współpracy w celu promowania bezpieczeństwa i stabilności”.

Turcja, jak Rosja. Bombarduje ludzi w obcych krajach, którymi kiedyś władała

Rzecz jasna, stwierdzenie, że Turcja jest jak Rosja, to celowa intelektualna prowokacja. Operacje tureckie nie mają charakteru wojny totalnej, a ich celem, przynajmniej na razie, nie jest pełne podporządkowanie sobie tego terytorium. Co jednak stałoby się, gdyby pozostawić Ankarze zupełnie wolną rękę? Może na to pytanie odpowiedzieć poniższy filmik z wypowiedzią prezydenta Recepa Erdogana:

Putin latami też tylko mówił, że chciałby podporządkować sobie Ukrainę. Przypomnijmy, że tereny dzisiejszej Syrii i Iraku stanowiły część państwa tureckiego przez dobre kilkaset lat. Niemniej jednak, w obliczu prawa międzynarodowego, odpowiadając na pytania z pierwszych akapitów, już teraz Turcja jest agresorem.

Czytaj także:

Pokazuje to też, że są regiony na Bliskim Wschodzie, gdzie granice państwowe i zasada ich nienaruszalności nie znaczy nic. Turcja z jej drugą największą armią w NATO znaczy dla Zachodu zbyt wiele, by ktokolwiek się przejmował jej wyczynami. Również UE jest łagodna wobec Erdogana, bo ten wstrzymuje u siebie uchodźców z krajów islamskich, zamiast pozwalać na ich rozlewanie się po Europie. Jeśli jednak turecki prezydent pozostanie u władzy po nadchodzących wyborach w 2023 r., to gdzie skończy się jego apetyt?

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/af/OttomanEmpire1600.png
Imperium Tureckie, ok. 1600 r.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze