piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaKulturaSpór o Staśko: Maja walczy... o atencję

Spór o Staśko: Maja walczy… o atencję

Podczas premiery filmu „Pokolenie Ikea” nakręconego na podstawie książki Piotra C. znana aktywistka pojawiła się w nietypowej kreacji. Maja Staśko była ubrana w sukienkę, do której przypięto kartki z cytatami pochodzącymi z produkcji. Według niej promuje ona seksizm i uprzedmiotowienie kobiet. Czy jednak oby Staśko sama tego nie robi i czy nie zasłania się szczytnymi intencjami, aby samej ugrać coś dla swej sławy?

Happening Staśko polegał na przyczepieniu do swojego stroju kartek z tekstami z filmu / fot. FB

Wśród tekstów wypisanych na kartkach znalazły się między innymi: Rąbnę ją w 10 minut i odłożę za drzwi, Kobiety powinno się oddawać mężczyznom, Za 3 stówki bym ją przeleciał, ale nie za półtora patyka. Staśko zarzuca autorowi utrwalanie krzywdzących stereotypów, określając produkcję mianem „seksistowskiego chłamu”. Jedyne jednak, z czym mogę się zgodzić, to z tym, że takie filmy nie powinny powstawać z publicznych (czyli naszych) pieniędzy. Pozostałe głoszone hasła jawią się moim zdaniem jako puste i formułowane na pokaz.

Głos przeciwko Staśko

Wiecie, jaki mam problem z tym happeningiem? W główniej mierze taki, że odpowiada za niego Maja Staśko, która w ciągu kilku ostatnich lat swojej działalności zdawała się skupiać nie na pomaganiu grupom uciśnionym, a na uzyskiwaniu atencji (co się jej bez dwóch zdań udaje). Niestety podejmowane przez nią akcje są w mojej opinii równie głupie co i zabawne. Ośmieszają one mniejszości, które Staśko rzekomo reprezentuje, sprawiając, że osoby niezaznajomione z tematem tylko prychną śmiechem albo jeszcze bardziej znienawidzą kobiety czy osoby o odmiennej orientacji.

Strategia Mai w wielu przypadkach polega na tym samym – aktywistka najpierw z czymś walczy, żeby potem zrobić rzecz niemal identyczną. Kupuje sobie w McDonald’s zestaw sygnowany wizerunkiem rapera Maty, aby nagrać vloga na YouTube i rzucić burgerem na wizji, gdyż „to jest do wyrzucenia”. Taki właśnie szacunek do jedzenia i zwierzęcia, które zostało poświęcone, reprezentuje Staśko. Główny zamysł polegał na pokazaniu, że duży koncern wyzyskuje przemysł hodowlany. Dla wesołego klauna od śmieciowego jedzenia naprawdę jednak stanowi wszystko jedno, co zrobisz z produktem, który zakupisz. Przypomina to nieco akcję z bojkotowaniem piwa Ciechan i wylewaniem go do zlewu.

Maja Staśka ostentacyjnie wyrzuca kanapkę, nie rozumiejąc, że już za nią zapłaciła i przysłowiowe mleko się wylało. Z jej filmu wywnioskowałem tylko zmarnowanie przez nią jedzenia / fot. YouTube

To ta sama osoba, która wyzywa od seksistów i mizoginów założycieli gali freak fightowej, aby następnie wziąć w niej udział. I zapowiada, że zrobi to jeszcze raz. Tym samym Maja napędza trybiki złego kapitalizmu, z którym rzekomo wojuje. Nawet jeśli wszystkie pieniądze z jej występów pójdą na jakieś cele charytatywne, to za ich źródło służą walki MMA.

Chyba głównie za sprawą udziału Mai Staśko we wspomnianych potyczkach na arenie uważam, iż nie za bardzo posiada ona kompetencje do krytykowania głupawej, bazującej na najniższych instynktach rozrywki. Bo to trochę jak złodziej mówiący, że nie powinno się kraść. Albo Maja całkowicie odłącza się od tego świata, nie czerpie z niego zysków i przestaje opierać na nim swoją karierę, albo niech otwarcie przyzna „tak, ja stanowię tego część”.

Ktoś mógłby zastosować argument, że Maja jest takim władcą marionetek. Że wykorzystuje świat zastany i manipuluje nim, aby go ośmieszyć. Nie przekonuje mnie to jednak, bo takie działania wymagają jakiegoś poczucia ironii czy sarkastyczności. Ja tego u Staśko nie dostrzegam, a wręcz jestem przekonany, że wszystko bierze ona na poważnie. Nie wiem, na ile robi to świadomie, a na ile nie, lecz w obu przypadkach postrzegam to jako problem.

Mało tego, uważam, że z dwojga złego (Maja Staśko oraz twórczość Piotra C.) mniej szkodliwe jest jednak „Pokolenie Ikea”. Dlaczego? Bo to czytadło mające zaspokoić fantazje konkretnych osób, być może także nieco podbić ego samego autora. A raczej na pewno, ponieważ czytając wywiady z Piotrem C. oraz treści zawarte na jego blogu, dochodzę do wniosku, że rzeczywiście uważa się on za reprezentanta pewnego pokolenia. Albo dobrze wciela się w postać, chcąc wywołać kontrowersje. Do mnie to w ogóle nie przemawia i nie interesuje mnie taka literatura.

Tyle że znowuż – Maja robi dokładnie to samo. Uzurpuje sobie prawo do reprezentowania kogoś i pragnie narobić wokół swojej osoby szumu. Staśko pisze na swoim profilu FB:

Jest tu też opis „szlaufa”, czyli dziewczynki nawet 13-letniej, która za ubranie, zegarek czy pieniądze zrobi wszystko. Nie dowiemy się, że to gwałt z dzieckiem.

Absolutnie się z tym zgadzam. Mam jednak pytanie: czy z wypowiedzi Mai Staśko dowiemy się, że sex working to tak naprawdę prostytucja i może wyrządzić uprawiającym ją kobietom jak i mężczyznom poważne urazy psychiczne i fizyczne? Nie. Natomiast każdy komentujący, który zwróci na to uwagę, znajdzie się na celowniku Mai, która zarzuci mu hejt. Tak naprawdę pisząc o niej, sam wpędzam się w pułapkę, gdyż zwiększam jej popularność.

Nie mam wątpliwości, że w momencie, kiedy Maja Staśko mówi, iż sex working jest okej, tym samym wspiera prostytucję. Można używać eufemizmów, lecz nie zmieniają one stanu faktycznego.

Głos za Piotrem C., ale i także przeciwko

Przejdźmy teraz do postaci autora książki, na podstawie której nakręcono film. Są właściwie tylko dwie rzeczy, które nas łączą – obydwoje jesteśmy pisarzami i obydwoje wydajemy w tym samym wydawnictwie. Myślę, że mimo to mogę pozwolić sobie na krytykę. Nie do końca wiem, jak interpretować twórczość Piotra. Czytałem kilka wywiadów z jego osobą, zgłębiłem także rzeczy, które wypisuje na swoim blogu. Wydaje mi się, że stanowi on częściowo fikcyjną, wykreowaną postać jak choćby – nie szukając daleko – Testoviron. I nie wychodzi z roli, nawet wtedy, gdy pojawia się w miejscach publicznych. Mogę jednak tylko się tego domyślać.

Nie mam absolutnie problemu z tym, że w książce główny bohater kogoś gwałci albo wyzywa od „szlaufów”. Bohater mojej książki („Incydenty Antoniego Zapałki” – tak tylko się chwalę, gdyby ktoś chciał sobie kupić i podłożyć pod nogę szafki, żeby się nie kołysała) nienawidzi ludzi i spożywa dużo alkoholu, co nie oznacza, że popieram te dwie wartości. Takie cechy charakteru przypisałem mu, ponieważ uznałem je za zabawne i jak najbardziej wpasowujące się w jego postać. Podobnie Thomas Harris raczej nie zamierzał zniechęcać nas do reprezentantów LGBT, osadzając w roli seryjnego mordercy Buffalo Billa, a reżyser Wes Craven przez postać Freddy’ego Kruegera nie twierdził, że demoniczny zabójca-pedofil to wzór do naśladowania. To te konkretne fikcyjne postaci były po prostu intrygujące. A zatem trudno jest winić Piotra C. za coś, czego właściwie nie zrobił, bo co innego opisać gwałt, a co innego go dokonać.

Wielu czytelników oceni, że „Pokolenie Ikea” nie stanowi kultury wysokiej. Pewnie będą mieli rację, lecz uważam, że od pewnego czasu granica pomiędzy kulturą elitarną a masową staje się coraz mniej widoczna. Przykładowo, czy Martin Scorsese kręcił filmy głębokie, wykraczające poza przeciętną rozrywkę? Wyreżyserował wybitne dzieła takie jak choćby „Chłopcy z ferajny” czy „Taksówkarz”. Ale przecież film nastawiony jest na to, aby na siebie zarobić, więc trudno mówić o elitarności, skoro wiele osób poszło na jego seans, a większość zrobiła to zapewne z ciekawości albo z chęci spędzenia dobrze czasu. „Władca Pierścieni” Tolkiena z kultury wysokiej także stał się produktem typowo rozrywkowym. Nie ma więc dla mnie znaczenia, w co dokładnie wpisuje się erotyk (chyba tak mogę go określić) Piotra C.

Ludzie sięgają po takie książki, aby przeżywać emocje. I tu możemy dyskutować, czy chęć poczytania o tym, jak facet uprawia seks z pijaną kobietą, nie uchodzi za niską pod względem poziomu potrzebę. Zastanówmy się jednak, czy pójście do opery albo na mecz ulubionej drużyny koniecznie musi uchodzić za coś wysokiego. Wszak robimy to w głównej mierze dla zaspokojenia pierwotnych instynktów: jesteśmy ciekawi, chcemy się dobrze bawić, przeżyć katharsis, a później wymienić się spostrzeżeniami.

W 2013 roku naukowiec Paul Rozin opublikował badania, wedle których człowiek posiada zakodowaną tendencję do tak zwanego „delikatnego masochizmu”. Oznacza to, że lubi robić rzeczy, które teoretycznie nie powinny się mu podobać ze względu na swą obrzydliwość. Do takich czynności zaliczają się między innymi strach podczas oglądania horroru, jedzenie ostrych dań czy przyglądanie się jakiejś szpetnej wystawie z makabrycznymi obrazami. Twórczość Patryka Vegi czy właśnie Piotra C. bazuje na zaspokajaniu takich potrzeb.

Posiadam jednak jeden zasadniczy problem z Piotrem C. Mianowicie, nie mam pewności, że on rzeczywiście odgrywa swoją rolę. Nie wiem, czy istnieje dwóch Piotrów, jeden udawany, a inny ten prawdziwy, którego najbliżsi mają na co dzień. Faktem jest natomiast, iż wielu jego czytelników szczerze wierzy, że to, co mają okazję przeczytać, stanowi objawienie prawdy w zakresie życia, związków i tym podobnych. A to już odrobinę cuchnie coachingiem.

Z Wykopu dowiedziałem się także, że autor lubi usuwać niepochlebne komentarze, wprowadzając tym samym cenzurę na swoim profilu FB. Nie za bardzo przekonuje mnie też twierdzenie, jakoby książki omawianego autora reprezentowały jakieś współczesne pokolenie występujące w rzeczywistości. Może po prostu nie wpisuję się w ten schemat i tego nie rozumiem.

Według mnie po jakimś czasie odbiorcy po prostu znudzą się taką formą rozrywki. Wspomniany Patryk Vega sam się o tym przekonał, ponieważ na jego najnowszą produkcję, Niewidzialna wojna, mało kto chciał się w ogóle wybrać.

Czytaj także:

Sebastian Jadowski-Szreder
Sebastian Jadowski-Szrederhttps://www.jadowskiszreder.pl/
Youtuber i pisarz, twórca zbioru opowiadań "Incydenty Antoniego Zapałki", hobbystycznie zbieracz filmów i pasjonat horrorów, a także starych gier. Główną sferą jego zainteresowań jest popkultura z wyraźnym zaakcentowaniem elementów retro.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

3 KOMENTARZE

    • Ale gdzie tu uproszczenie? Odnosiłem się ogólnie do każdego możliwego dzieła kultury i jego znaczenia/sensu. Natomiast Staśko odnosiła się bezpośrednio do Piotra C i również nie grało roli, czy chodziło o film, czy też książkę. Bo mówiła ona o obu tych tworach. Chodziło o rzekome poglądy Piotra, co do których trudno ocenić, czy rzeczywiście je posiada.

Skomentuj Sebastian Jadowski-Szreder Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze