
- Roger Federer stał się szóstym czynnym sportowcem, który zarobił ponad miliard dolarów
- Mimo czterdziestki na karku jest najlepiej zarabiającym tenisistą, choć z kortu „podniósł” tylko 300 tys. dolarów
- 31 razy więcej zarobił na umowach sponsorskich, co pozwala na stwierdzenie, że w biznesie jest co najmniej tak dobry, jak kiedyś w tenisie
Hubert Hurkacz pokonując Rogera Federera w ćwierćfinale Wimbledonu, spełnił swoje marzenie, okazując się lepszym od jednego z najbardziej utytułowanych tenisistów w historii. Pewnie nie miał świadomości, że wygrywa też z prawdziwym krezusem – w 2021 roku Federer przekroczył barierę miliarda dolarów, które zarobił w trakcie kariery. Z czynnych sportowców dokonali tego jeszcze golfista Tiger Woods, pięściarz Floyd Waewether Jr, koszykarz LeBron James oraz dwaj piłkarscy tytani – Leo Messi i Cristiano Ronaldo.
Roger Federer, czyli jak zamienić 10 milionów w 600 milionów
Choć Federer podniósł z kortu „zaledwie” 300 tys. dolarów, 31 razy więcej wpłynęło na jego konto z innych źródeł. Jakim cudem Szwajcar, który najlepsze lata kariery ma już za sobą, zameldował się na 7 miejscu na liście najlepiej zarabiających sportowców roku, najwyższym spośród tenisistów? Odpowiedź zabrzmi jak slogan z podręcznika „Jak zostać milionerem” – nie bał się podejmować odważne decyzje.
Okazja, żeby pokazać, że Federer nie tylko miewa piłki tenisowe w kieszeni, ale również ma je na trwałe innej części spodenek, nadarzyła się w 2018 roku. Wtedy odzieżowy gigant Nike, po ponad 20 latach sponsorowania Szwajcara powiedział „stop”. Zastosowano się do niepisanej zasady, by nie wydawać więcej niż 10 proc. przychodów na umowy sponsorskie z tenisistami. A że w stajni Nike są również pozostałe gwiazdy tenisa – Serena Williams czy Rafael Nadal spece od excela wyliczyli, że najlepiej będzie pożegnać się z Federerem.
Polecamy:
- Mit klaty upada. Kobiety wskazały 5 mięśni, które decydują o atrakcyjności faceta
- Dieta bulionowa. Czy gwiazdy Hollywood naprawdę chudną na zwykłym rosole?
37-letni Szwajcar oczywiście nie pozostał na lodzie. Mało tego, wynegocjował 10-letnią umowę opiewającą łącznie na 300 mln dolarów. Federer ma zagwarantowane 30 milionów rocznie od japońskiej marki odzieżowej Uniqulo nawet wtedy, gdy zdecyduje przejść na sportową emeryturę. Nike nie chciało dać 10 mln rocznie? Ok, biorę 30 od Uniqulo.
Ośmiozerowe buty
Federer wynegocjował jeszcze jeden warunek we wspomnianym kontrakcie – umowa dotyczy tylko ubrań, a nie obuwia. Przez pierwsze tygodnie po jej podpisaniu Szwajcar dalej nosił buty Nike, mimo że nikt mu za to nie płacił. Wtedy na jednym z treningów zauważył, że jego sparingpartner nosi buty marki On Running. Okazało się, że to powstała w 2010 roku rodzima marka obuwia, której szefowie mieli ambicje pokazać się na arenie międzynarodowej.
Czytaj też:
- Lotnisko w Radomiu. Czy faktycznie jest się z czego śmiać?
- Sheriff Tyraspol. Kopciuszek, któremu nie warto kibicować
Federer podpisał z nimi umowę na dostarczanie mu obuwia, a zamiast pieniędzy (podobno sam zainwestował w firmę), zażyczył sobie za to 3 proc. udziałów. Stał się tym samym światowym ambasadorem marki. Przyjście Federera i zwiększenie sprzedaży w czasie pandemii (750 mln dolarów przychodu) spowodowały, że biznes notuje kosmiczne wzrosty. Do końca roku On Running ma wejść na giełdę, a jego wartość jest wyceniana nawet na 10 miliardów dolarów. To oznacza, że udziały Federera są warte 300 milionów.
„Razem z umową z Uniqulo daje to 600 milionów, a wszystko dzięki skąpstwu Nike. Nieźle, jak na 40-letniego tenisistę” – napisał na Twitterze zajmujący się finansową stroną sportu dziennikarz Joe Pompliano.