
Rafał Woś to mądry i oczytany dziennikarz. Kiedy tylko okazało się, że będzie nie tylko moim redakcyjnym kolegą, ale i sąsiadem zza biurka, mogłem obserwować, jak wokół niego rośnie stos książek, dyplomów i prestiżowych, anglojęzycznych periodyków. Sam otaczałem się co najwyżej brudnymi filiżankami po kawie.
Rafał Woś z nagrodą NBP za tekst o inflacji
Uważam, że w pełni zasłużenie zdobył nagrodę w konkursie „Wpływ szoku pandemicznego na wzrost gospodarczy i inflację”. Wydaje się wręcz skrojona pod kontrowersyjne tezy, które odwagę miał i ma odwagę wyrażać Rafał. Nie jest łatwo żonglować danymi i pojęciami ekonomicznymi w taki sposób, ludzie, których przestaje być stać na podstawowe produkty uwierzyli, że inflacja nie jest zła.
Te 20 tys. zł to i tak niewielka rekompensata za wykluczenie z banieczki dziennikarzy liberalnych mediów, którzy skazali Rafała na banicję po tym, jak zaczął głosić nowatorskie tezy o mariażu Lewicy (lub konkretnie Partii Razem) z PiS. O ile w 2018 roku była ona brana za przejaw publicystycznej ekstrawagancji, o tyle już wkrótce na Wosia padł cień podejrzeń o bycie kryptopisowcem.
A przecież to nie jego wina, że jest ceniony przez wpływowe osoby w PiS. Nieco zapomniany, a pozostający blisko Jarosława Kaczyńskiego Adam Lipiński przyznawał publicznie (w rozmowie z Robertem Mazurkiem na antenie RMF FM), że „Lewicę racz nam zwrócić, Panie” autorstwa Wosia to jedna z ciekawszych pozycji, którą czytał w ostatnim czasie. Później wyraził obawy, czy ta rekomendacja nie będzie dla Rafała pocałunkiem śmierci.
Rafał Woś dziennikarzem wyklętym
Podejrzliwy establishment z Czerskiej (gazeta.pl) i Słupeckiej („Polityka”) już po wspomnianym tekście pisowsko-lewicowej koalicji postanowił scancellować autora, który nie bał się stawiać prowokacyjnych tez. Ich zbieżność z narracją i polityką rządu w końcu mogła też zacząć przeszkadzać w redakcji „Tygodnika Powszechnego, z którym Rafał związał się po kilkuletniej przygodzie u konkurencji.
Władze wydawanego w Krakowie pisma do tej pory nie ujawniły, dlaczego w kwietniu 2021 roku rozwiązały z Wosiem umowę. Sam Rafał w wypowiedziach udzielanych mediom branżowym nazywał tę decyzję „błędem pisma”. Jak dodawał, w przyszłość patrzy z optymizmem. I nic dziwnego: co to za zwyczaje, by traktować zdobywcę Grand Pressa jak używany mebel?
Dla niewielkiej redakcji Salon24 transfer tak uznanego dziennikarza był dużą sprawą. Pamiętam, że zastanawiałem się, jak uchodzący za prawicowego prostaka (nic bardziej mylnego!) Sławomir Jastrzębowski, właściciel tytułu, dogada się z lewicowym intelektualistą Wosiem. Po raz kolejny przekonałem się, że niewiele wiem o życiu, bo panowie momentalnie przypadli sobie do gustu.
Rafał Woś znów na Salonach
Po przyjściu Rafała niewielką redakcję kopnął kolejny zaszczyt w postaci audiencji u szefa NBP Adama Glapińskiego. Powstał z tego naprawdę ciekawy artykuł z kilkoma fajnymi wypowiedziami prezesa, który sam miałem okazję redagować. Wtedy myślałem, że w aranżacji wywiadu maczał palce Lipiński, który w międzyczasie zdążył zostać wiceprezesem NBP.
Jednak piątkowa decyzja kapituły, której przewodził „Glapa” – a w której nie było (rzecz jasna) Lipińskiego – dowodzi, że i on ceni pióro Rafała i jego wkład w odczynianie złych uroków, które neoliberalne elity rzuciły na termin „inflacja”. Serio, przeczytajcie, co dobrego można wycisnąć z rekordowej w skali Europy inflacji.

Polecamy
Ja przeczytałem i oczywiście zgadzam się z Rafałem, bo trudno jest nie zgodzić się z tak mądrym i oczytanym dziennikarzem. Ja nawet nie do końca rozumiem, co to koniunktura. On zna te wszystkie pojęcia i doktryny, operuje danymi, a ja mogę tylko powiedzieć, że wydaje mi się, że wszędzie jest drożej i że moja pensja (i pensje moich znajomych) wcale nie rosną szybciej, niż ceny. Wygląda na to, że ja na tych danych buduję błędny pogląd, a jak wiadomo to właściwe poglądy są zawsze w cenie.
Czytaj też: