Jeden z najbardziej znanych polityków Konfederacji de facto nie wie, jakie miałyby być rezultaty reform wprowadzanych przez jego formację w polskiej gospodarce. Nie potrafił wyjaśnić, jak można uprościć system podatkowy, w jaki sposób i w jakim stopniu skorzystają na tym zwykli Polacy:
Na pewno takie problemy z wyjaśnieniem istoty własnych pomysłów nie służą tej partii w tym, by wyjść ze swojej bańki i dotrzeć do potencjalnie nowych wyborców, by ich przekonać.
Runął mit ekspertów od ekonomii
Warto dodać, że w ostatnim czasie w polskiej debacie publicznej występuje zjawisko polegające na normalizowaniu programu Konfederacji. Odpowiadają za to „wolnościowcy”, zwolennicy poglądu głoszącego, że chociaż być może politycy tej partii mają, delikatnie mówiąc, bo to eufemizm – osobliwe poglądy w kwestiach obyczajowych czy religijnych, to są racjonalni w tematach gospodarczych.
Sęk w tym, że reputacja „fachowców i ekspertów” od ekonomii okazała się niezgodna z prawdą, to po prostu mit, który i tak obowiązuje nadal w polskim dyskursie. To oznaka zgody na powierzchowność i wybiórczość.
Balcerowicz chwali… racjonalność Konfederacji
Niekojarzony dotąd z prawicą skupioną wokół Mentzena, Bosaka czy Brauna Leszek Balcerowicz stwierdził miesiąc temu w Radiu Zet, że program gospodarczy Konfederacji jest najbardziej… racjonalny w Polsce. Dodał, że PO ściga się z PiS na populistyczne obietnice wyborcze, podając jako dobry przykład na inną politykę właśnie Konfederację.
Ponadto Balcerowicz też piętnował na Twitterze spotykane zwłaszcza w środowiskach lewicowych tendencje do nazywania przedstawicieli Konfederacji „faszystami”. A jest to nazewnictwo pokłosie ich nacjonalistycznych poglądów, które zdaniem wielu często ocierają się o ksenofobię.
Leszek Balcerowicz przyznał, że „najwięcej nacisku na wolność gospodarczą znajduje w tej chwili w Konfederacji”. Ciekawe, jak skomentowałby tę kuriozalną wypowiedź Berkowicza… Tutaj są bowiem raczej bałamutne, mgliste obietnice, a nie choćby odrobina racjonalnego myślenia.
„Ruskie onuce” na pokładzie?
Poza tym, abstrahując od kwestii gospodarczych, nie można zapominać o wypowiedziach Janusza Korwin Mikkego czy Grzegorza Brauna, którzy od lat krytykują absurdalnie głównego sojusznika Polski w kwestiach bezpieczeństwa i obronności – USA:
Nikt nie ma nic przeciwko merytorycznej, konstruktywnej krytyce, natomiast obaj zwykle w swoich opiniach sięgają szczytów absurdu. To wypowiedź sprzed ośmiu lat, ale do dziś Janusz Korwin Mikke krytykuje USA niemalże za wszystko, w sposób obsesyjny, kwestionuje też rosyjskie zbrodnie w Buczy, rosyjskość ZSRR czy porównuje obecność radzieckiej armii w PRL do stacjonowania żołnierzy amerykańskich w III RP.