
Zestawmy ze sobą dwa obrazy wschodnioniemieckiego sukcesu. Pierwszy to Angela Merkel. Rządząca przez szesnaście lat krajem kanclerz, która choć urodziła się w Hamburgu, to wychowała się w enerdowskim Templinie. Decyzję o wyjeździe na wschód podjął jej ojciec, który jako pastor dostał przydział do tamtejszej parafii. Chęć pomocy w ocaleniu chrześcijańskiego charakteru wschodnich Niemiec wygrała z wygodą.
Angela Merkel i Red Bull Lipsk
Dorosła już Merkel była oskarżana, że w system wjechała jak w masło, angażowała się w życie lokalnego odpowiednika Związku Młodzieży i gorliwie wierzyła w marksizm. Nawet jeśli tak było, to po 1989 roku fizyczce z Lipska to wszystko wyleciało z głowy. Sama wybrała zaś karierę polityczną, podczas której potrafiła przekonać do siebie Niemców z obu stron muru.
Drugim sukcesem ze wschodnich Niemiec jest klub piłkarski RB Lipsk. Choć powstał dopiero w 2009 roku, to w nieco ponad dekadę dwukrotnie sięgnął po wicemistrzostwo kraju. Co jednak najważniejsze, budowany od zera zespół szybko dorobił się kibiców. Tych na stadion przychodzi regularnie około 30 tysięcy, co stawia zespół w połowie ligowej stawki.

Wszystko to było możliwe dzięki pieniądzom Red Bulla. Austriacka firma zainwestowała w kilka ściśle współpracujących ze sobą klubów na całym świecie. Wybór Lipska był podyktowany prostymi względami. Była NRD to futbolowa pustynia. I choć dziś RB pięknie gra i odnosi sukcesy, to warto pamiętać, że zostały one ufundowane przez „zachodnie” pieniądze.
Awans dla Niemców ze wschodu jest zamknięty
Mamy więc Angelę, która własną charyzmą umiała przekonać do siebie miliony wyborców i RB, które zostało kupione. Ten pierwszy „cud” miał dawać nadzieję, że wschodni Niemiec też potrafi. Ten drugi leży po przeciwnym biegunie i mówi, że owszem potrafi, ale tylko jeśli ktoś inny wyrazi na to zgodę.
Piszemy o tym wszystkim, bo przeczytaliśmy wyniki badań opublikowane przez Instytut Komunikacji i Studiów nad Mediami w Lipsku. Wynika z nich, że najlepsze stanowiska w kraju są dla Niemców ze wschodu praktycznie zabetonowane. Ba, nawet firmy, które powstały na gruzach byłego NRD po latach zdecydowały się przenieść na zachód i korzystają z tamtejszej kadry.

Autorzy badań doszli do wniosku, że udział Niemców Wschodnich w elicie wzrósł przez wszystkie te lata z niecałych 2 do około 3,5 procent. W badaniu sprawdzano pochodzenie managerów, rektorów uczelni, sędziów, czy pracowników rządowych. Na przykład w zarządach spółek znajdujących się w indexie DAX (odpowiednik polskiego WIG20) tylko 1/5 kadry pochodzi ze wschodu. Jednocześnie na listę nie dostała się żadna wschodnioniemiecka firma. Co gorsza, o ile między 2004 a 2016 rokiem zauważono w tym względzie poprawę, o tyle ostatnie lata to historia spadku.
Polecamy:
Nic więc dziwnego, że starsi mieszkańcy DDR z utęsknieniem wspominają komunę (tzw. Ostalgia) podczas, której może i byli biedni, ale przynajmniej zachowywali godność wobec bogatego zachodu. Jej najważniejszym przejawem był mecz między oboma podzielonymi państwami, który został rozegrany w 1974 roku. Z kolei młodsi mieszkańcy tych ziem – jako jedyni w Niemczech – wybierają w wyborach nacjonalistyczną partię AfD.
Czytaj też: