
Opłata nawigacyjna to danina pobierana przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Ma ona umożliwić włączenie lotniska do ogólnopolskiego systemu lotniczego. Swoisty podatek dzielony jest na dwie części: opłatę terminalową, czyli stawkę pobierana przez PAŻP za obsługę samolotów podczas startu i lądowania na każdym lotnisku oraz opłatę trasową, pobieraną za każdy lot samolotu w przestrzeni powietrznej kontrolowanej przez służby kontroli ruchu lotniczego.
Tyle, że opłaty nie są dla wszystkich jednakowe. Inne pieniądze musi zapłacić warszawskie Okęcie, a inne trzynaście z regionalnych portów lotniczych. Różnica wypada na niekorzyść tych drugich. Okęcie zyskuje na tym, że jest lotniskiem większym, obsługującym więcej lotów i tym samym zmniejszającym „w hurcie” koszty usług. Stołeczny port lotniczy z tego powodu zapłaci nawet 60 proc. mniej niż pozostałe lotniska, a to poważnie może wpłynąć na konkurencyjność.
Eksperci nie mają złudzeń, że tańsze bilety w Warszawie wpłyną na decyzje pasażerów. W efekcie na lotniskach regionalnych będzie hulać wiatr, a odbudowa rynku lotniczego po pierwszych kilku falach pandemii koronawirusa potrwa jeszcze dłużej. Dlatego apelują o wprowadzenie jednakowej stawki dla wszystkich lotnisk. Takie zasady obowiązywały do 2017 roku.
Posłowie Platformy Obywatelskiej sugerowali, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie PAŻP 200 milionów złotych z budżetu państwa i tym samym odciążenie lotnisk. Ministerstwo Infrastruktury nie poszło za tą sugestią, odpowiadając, że taki krok byłby na rękę wyłącznie tanim, zagranicznym przewoźnikom, takim jak Raynair, który ma niemalże monopol na loty z portu w Modlinie.
Przyszłość polskich lotnisk
Wszystkie wspomniane wyżej podwyżki odbywają się w cieniu restrukturyzacji polskich lotnisk. Teoretycznie wkrótce pierwsi robotnicy powinni wbić łopatę gdzieś pod Baranowem i zacząć budowę naszego narodowego portu. Skutkowałoby to wygaszeniem Okęcia i czasowym przeniesieniem lotów z tego lotniska do mniejszych ośrodków. Między innymi do Radomia, który – choć miał problem żeby poradzić sobie na wolnym rynku – został nagrodzony rozbudową portu. Docelowo radomskie lotnisko ma obsłużyć nawet 10 milionów pasażerów rocznie.
Nawet zakładając, że taki scenariusz zostałby zrealizowany, to przecież cały ten ruch zostałby Radomowi odebrany po skończeniu budowy w Baranowie, a południowe Mazowsze zostałoby z dużym i pustym terminalem.
Doszukiwanie się logiki w kolejnych posunięciach Ministerstwa Infrastruktury to trudna sztuka. Do istniejących już elementów układanki, należy dołożyć zapowiedziany właśnie wzrost opłat nawigacyjnych. PiS, którego elektorat mieszka poza Warszawą i który zarzekał się, że będzie wspierać mniejsze miejscowości oraz projekt tzw. deglomeracji, właśnie godzi się na dołożenie kolejnej cegiełki do wzmocnienia hegemonii stolicy.
Zobacz też: