piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaGrzegorz Braun wymówką na zabetonowanie dostępu do sejmowych komisji

Grzegorz Braun wymówką na zabetonowanie dostępu do sejmowych komisji

Grzegorz Braun, poseł znany z prorosyjskiej postawy, mimo wykluczenia w marcu z sejmowych komisji i podkomisji dotyczących spraw obronności, dalej stawiał się na ich posiedzeniach, bo umożliwiał mu to regulamin Sejmu. Teraz został on zmieniony - teoretycznie ze względu na polityka Konfederacji.

Grzegorz Braun robi dużo, by uznać go za rosyjskiego agenta. A PiS niewiele z tym robi (fot. Wikimedia)

O tym, że PiS szuka sposobu, by Grzegorz Braun został pozbawiony dostępu do informacji niejawnych, media donoszą od kilku tygodni. Wtedy wyszło na jaw, że we wrześniu i październiku odwołano zamknięte posiedzenia Komisji Obrony Narodowej z udziałem szefa MON. Mariusz Błaszczak uznał, że nie może podawać wrażliwych informacji z zakresu bezpieczeństwa, mobilizacji i gotowości bojowej wojska oraz przygotowań na wypadek wojny w Polsce, gdy na sali przebywa poseł Konfederacji.

Grzegorz Braun bez dostępu do informacji niejawnych. Jak i większość Sejmu

Grzegorz Braun na skutek prorosyjskich wypowiedzi w marcu 2022 r. został wykluczony z Komisji Obrony Narodowej oraz czterech podkomisji dotyczących spraw obronności. Mimo to, polityk pojawiał się na posiedzeniach jako szeregowy poseł. Umożliwiał mu to regulamin Sejmu, który w piątek został zmieniony przyjętą głosami PiS uchwałą. Od tej pory we wspólnych, zamkniętych posiedzeniach Komisji do Spraw Służb Specjalnych i innych komisji będą mogli brać udział tylko posłowie będący członkami tych komisji.

Grzegorz Braun został więc w praktyce pozbawiony dostępu do informacji niejawnych. Ale razem z nim wszyscy inni posłowie, którzy nie zasiadają w danej komisji. Od teraz każde posiedzenie łączone speckomisji i innej komisji będzie z automatu tajne i zamknięte – więc posłowie nie będą mogli upubliczniać informacji, które tam padły. Posłanka Lewicy Katarzyna Kotula zwróciła uwagę, że na 66 posiedzeń komisji ds. służb, żadne nie odbywało się wspólnie z inną komisją. Po co więc ta zmiana?

Tłumacząc się koniecznością „zablokowania” posła „szczęść Boże”, PiS (Sejm) ogranicza sprawowanie mandatu innym parlamentarzystom. Każdy, kto będzie sprzeciwiał się zmianie regulaminu, zostanie oskarżony o „chronienie Brauna” i tym samym działanie na rzecz Kremla, a na szkodę Polski. Po co ABW, wywiad i kontrwywiad, które w razie dowodów mogłyby wnioskować o pozbawienie posła dostępu do informacji niejawnych? Przecież Jarosław Kaczyński przekonuje, że wszyscy posłowie opozycji to zdrajcy.

Grzegorz Braun ruskim agentem? To prawdopodobne

Tu pojawia się odpowiedź na pytanie, dlaczego służby nie siadły jeszcze Braunowi na kark, choć o jego prorosyjskiej postawie mówi się praktycznie od początku kadencji. Poseł obraca te oskarżenia w żart i robi z nich medialny performance – w grudniu 2019 roku składał na siebie samego doniesienia do prokuratury z podejrzeniem o szpiegostwo. Miesiąc później dzwonił także przy dziennikarzach i włączonych kamerach do dyżurki ABW, by poprosić o przyglądanie się posłom Konfederacji.

Czy Grzegorz Braun naprawdę jest ruskim agentem? Opcji jest kilka:

  • jest i służby o tym wiedzą, ale z przyczyn politycznych nic z tym nie robią,
  • jest i służby o tym wiedzą, ale z innych przyczyn udają, że o tym nie wiedzą,
  • jest, ale służby nie potrafią mu tego udowodnić,
  • nie jest (bo jest jednie pożytecznym kremlowskim idiotą).

Wszystkie te opcje są równie prawdopodobne. Czyli na jakieś 75 proc. konfederata jest agentem, ale przynajmniej takim, który działa w świetle kamer i łatwo go mieć na oku.

Przykładów na prorosyjskie działania Grzegorza Brauna jest tak dużo, że chyba nie ma sensu ich wszystkich wymieniać. Warto zwrócić uwagę na ostatnie – niezapowiedziana wizyta wraz z prawnikiem i kamerą do szkoły w Nisku. Pracuje tam nauczycielka, na którą uczniowie z Ukrainy złożyli skargę za uczestnictwo w jednym z organizowanych przez konfederatów protestów „Stop ukrainizacji Polski”. Wicedyrektor placówki wyjaśnił, że nie może przyjąć posła, bo prowadzi lekcje, a ten nie był umówiony.

Polecamy:

Braun swoim zwyczajem zadzwonił na policję (asysta przy interwencji poselskiej) i wszedł sobie do gabinetu wicedyrektora. Domagał się pełnej dokumentacji dotyczącej postępowania dyscyplinarnego ws. wspomnianej nauczycielki, ale na szczęście mu ich nie wydano. Polityk nie miał prawa dostać ich od ręki (szkoła – jak każda placówka publiczna – ma dwa tygodnie na ich wydanie, a jeśli uzna, że może to zrobić, to wcześniej musi zanonimizować wrażliwe dane). 

Komu Braun przekazałby listę z nazwiskami uczniów z Ukrainy i jaki zrobiono by z niej użytek? Nie trzeba mieć wybujałej wyobraźni, by odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Czytaj też:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze