czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaKulturaGierek. Mamy ciarki po zwiastunie filmu

Gierek. Mamy ciarki po zwiastunie filmu

Ciarki żenady. Oczywiście, pod koniec stycznia wybierzemy się do kina żeby zobaczyć cały film i wyrobić sobie opinię, ale wiele wskazuje na to, że twórcy zdecydowali się nakręcić hagiografię. Stworzenie obrazu czysto socrealistycznego, trzydzieści lat po upadku komunizmu to naprawdę nie lada wyzwanie.

Michał Koterski przytył do tej roli kilkanaście kilo, ale to nie jest ważne

Pytanie, czy Michał Koterski przypomina Edwarda Gierka zeszło na drugi plan. W zwiastunie przy dźwiękach patetycznej muzyki widzimy I sekretarza, który najpierw modernizuje Polskę, a później – po rozmowie z naukowcem – zostaje stopniowo odsunięty od władzy przez „wojskowych”. Scenarzyści – na czele z Rafałem Wosiem, wielkim miłośnikiem komuny – będą musieli naprawdę się napracować, żeby schować pod dywan wywołany przez ekipę Gierka kryzys gospodarczy i skalę korupcji tamtego rządu.

Kim był Edward Gierek?

Dla porządku, kilka słów faktografii. Edward Gierek był Ślązakiem z urodzenia i komunistą z wyboru. Na jego życiowe wybory największy wpływ miał fakt, że jako dziecko wraz z rodziną wyjechał do Francji, gdzie pracował jako górnik. Tam nauczył się języka, zobaczył trochę zachodniego świata i dołączył do rewolucji proletariatu. Do Polski wrócił mając 35 lat i dopiero wtedy nauczył się pisać po polsku.

Miał więc inny background niż starsi od niego towarzysze i rozumiał, że lata zaciskania pasa w celu podnoszenia z gruzów stolicy czy realizowania jakiś planów muszą się skończyć. Swojej obrotności dowiódł na Śląsku.

 Pieniądze ze Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy przekierował tak aby poszły na budowę katowickiego spodka. Realnie ucywilizował górnictwo, bo to za jego rządów kobiety i żołnierze przestali wydobywać węgiel (wcześniej jednostki wojskowe były do tego zmuszane). Zakazał zakładom pracy budowania sanatoriów i domów wypoczynkowych poza województwem, dzięki czemu ruszył rozwój turystyki w Beskidach. Przyczynił się też do założenia Uniwersytetu Śląskiego. Sporo jak na regionalnego sekretarza.

Dwie krople wody

Gierkowi udawało się na Śląsku, bo miał świadomość mocy swojego regionu. To Górny Śląsk wytwarzał ¼ krajowego PKB i to tam było najwięcej członków PZPR. Grał więc o stawki, o których inni mogliby pomarzyć.

Ale w Warszawie nie było już tak łatwo

Plan modernizacji kraju, który widzimy w pierwszych kadrach zwiastunu „Gierka” zakładał zamienienie Polski w jeden wielki plac budowy. Za pożyczone na Zachodzie pieniądze budowano hutę Katowice, fabrykę samochodów w Tychach, elektrownię Bełchatów, rafinerię w Gdańsku, fabrykę mebli w Wyszkowie, fabrykę lodówek we Wrocławiu, kilka fabryk ubrań (Warszawa, Łódź, Szczecin) i kilka kopalni.

Wszystko to robiło wrażenie skalą, ale nie było dobrze zaplanowane. Inwestycje przekroczono o setki miliardów złotych, powstałym zakładom brakowało materiałów do produkcji i know-how żeby wyprodukowanymi towarami zainteresować inne państwa. Dowartościowywano się ilością wydobytego węgla, ale przemilczano ile wyprodukowano samochodów.

To wszystko doprowadziło do zapaści „bigosowego socjalizmu” i kryzysu gospodarczego. Rosnące aspiracje Polaków zostały zahamowane, przez brak towarów na półkach. Do tego doszła zima stulecia i wybór papieża na Polaka. Dwa ciosy zadane rządowi, których ten nie potrafił ogarnąć.

Czy to wszystko znajdzie się w filmie? Obawiam się, że historia rządów dyletantów, nie rozumiejących współczesnej gospodarki i mocno zainteresowanych osobistym zyskiem to temat, którym – gdyby żył – mógłby się zająć Stanisław Bareja. Jak widzimy na zwiastunie, film o Gierku ma być raczej czymś na kształt laurki, podlanej kinem akcji.

Zdaje się, że w fabule istotną rolę odegra grany przez Macieja Zakościelnego inżynier Sylwester Kaliski, który wspomina Gierkowi o bombie neutronowej. Faktycznie, Kaliski był nietuzinkową postacią, która bardzo szybko i trochę na własną rękę zaczęła gonić amerykański i radziecki program atomowy.

Było to możliwe dzięki patentom naukowym kupowanym nielegalnie przez służbę bezpieczeństwa, tak aby nie wiedziało o tym nawet ZSRR. Wiele wskazuje na to, że Polska mogła dorobić się swojej broni masowego rażenia i Gierek był nią zainteresowany (miał pytać czy da się zrobić wybuch testowy gdzieś w Bieszczadach, żeby się Rosjanie nie dowiedzieli). W dalszym ciągu potencjał atomowy ZSRR przewyższałby jednak ten Polski kilka tysięcy razy i sugerowanie, że to właśnie przez atom wiodła droga do usamodzielnienia się PRL zakrawa na żart.

Skąd w ogóle pomysł na film?

Skąd w ogóle pomysł, żeby w 2021 roku kręcić poważny biopic o nieżyjącym od dwudziestu lat przywódcy PRL? Odpowiedzi może dostarczać, wspomniana już przeze mnie osoba Rafała Wosia. Popularny dziennikarz i publicysta przebył długą drogą w swojej karierze. Zaczynał jako znawca niemieckiej polityki, by po kryzysie finansowym w 2008 roku objawić się jako ekspert ekonomiczny. Woś zdobył popularność, jako jeden z niewielu komentatorów tego tematu, pozostający jawnym socjalistą.

Kolejna wolta przyszła wraz z dojściem do władzy Prawa i Sprawiedliwości, które Woś pokochał. Zaowocowało to kilkoma dziwnymi tekstami (np. suflowaniem tezy, że „Lewica powinna iść z PiS”) i zwolnieniem z tygodnika Polityka. To tylko utwierdziło Wosia w przekonaniu, że po stronie opozycyjnej nie ma już wolności słowa, a on sam musi pisać dla czytelników z sercami po prawej stronie (choć to w Wosiowej dialektyce nieco skomplikowane, sam na pewno zapewniłby nas, że PiS to prawdziwa lewica). W filmie o Gierku sam siebie obsadził jako ekonomistę. Zresztą to nie jego pierwsza wprawka filmowa. Wcześniej Woś współtworzył scenariusz filmu „Proceder” o raperze Chadzie. Mówił wówczas, że to postać, której teksty powinny znaleźć się w kanonie lektur (np. kosztem Zbigniewa Herberta). Raper Vienio z Molesty to z kolei dla Wosia autor zasługująca na literacką Nagrodę Nobla.

Skoro już przy Vieniu jesteśmy, to warto odnotować, że i on w „Gierku” maczał palce. Muzyk wcieli się w ambasadora ZSRR. Zobaczymy go więc u boku Michała Koterskiego, Cezarego Żaka grającego Breżniewa i Antoniego Pawlickiego jak rozumiem będącego generałem Jaruzelskim. Patrząc na obsadę muszę powiedzieć, że nie mogę się doczekać wycieczki do kina. Wygląda ona mniej więcej tak jak w popularnych copypastach, w których autorzy rozpisują się jak wyglądałby Batman (w tej roli Robert Więckiewicz) kręcony przez Wojciecha Smarzowskiego.

Czeka nas więc dużo filmowej radości i jak sądzę sporo naciągania faktów. Warto jednak odnotować, że w ten sposób nasza kinematografia doczeka się pierwszego w III RP pozytywnego komunisty. Do tej pory jeśli gdzieś występowali to strzelali do robotników, podsłuchiwali papieża, albo pili krew małych dzieci.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze