
Do Ukrainy czy na Ukrainę? Performatywność języka
Język kształtuje rzeczywistość. Chyba nic nie dowodzi tego lepiej niż prowadzony od lat spór o feminatywy, czyli żeńskie formy gramatyczne zawodów i funkcji. Wiele osób wprowadza do swojej codzienności słowa takie jak psycholożka, dyrektorka czy architektka, próbując przeciwdziałać dominującej tendencji używania rodzaju męskiego – szczególnie w kontekście zawodów, które kojarzą się z sukcesem i prestiżem lub są zdominowane przez mężczyzn.
Wszyscy przecież przyzwyczailiśmy się do mówienia nauczycielka, kucharka czy sprzątaczka, ale już prezeska czy pilotka u wielu zwolenników konserwatywnego podejścia do języka budzi grymas niezadowolenia.
Nie ulega jednak wątpliwości, że język podlega nieustannym ewolucjom i przekształceniom – można powiedzieć, że jest to znak naszego rozwoju jako cywilizacji. Bardzo wyraźnie w debacie publicznej zaznaczył się spór na temat użycia przyimków w kontekście nazwy Ukraina. Choć dyskusja o tym, czy jeździmy na Ukrainę czy do Ukrainy jest dużo starsza, to po rosyjskiej inwazji coraz częściej spotykamy się z tą drugą formą.
Używanie przyimków do i w jest symbolicznym wsparciem i swego rodzaju deklaracją, że w naszych oczach Ukraina to państwo niepodległe i suwerenne. Jednak przeciwnicy takiego stanowiska argumentują, że mówienie na Ukrainie czy na Ukrainę nie ma przecież na celu umniejszania czy obrażania sąsiedniego państwa i jego mieszkańców, a wynika z naszej językowej tradycji – a tej powinniśmy pozostać wierni. Bardzo stanowczo po tej stronie dyskusji opowiedział się profesor Jan Miodek:
– Odwieczna tradycja jest taka, że jeździmy do Urugwaju, do Paragwaju, do Argentyny, do Niemiec, do Portugalii, do Francji i do Hiszpanii. Ale od wieków jeździmy na Węgry, na Litwę, na Łotwę, na Białoruś i na Ukrainę – i to jest znakiem tylko tych odwiecznych relacji między nami.
Rada Języka Polskiego: „w Ukrainie” lepsze, „na Ukrainie” też dobre
Profesor Miodek jest członkiem Rady Języka Polskiego – instytucji opiniodawczo-doradczej działającej przy Polskiej Akademii Nauk. Zapewne twardym orzechem do zgryzienia musi być dla profesora oficjalna opinia Rady, w której wyraża ona stanowisko odmienne od jego własnego:
„(…) choć oba typy połączeń (zarówno do Ukrainy / w Ukrainie, jak i na Ukrainę / na Ukrainie) są poprawne, to zachęcamy, by posługiwać się (szczególnie w tekstach oficjalnych) konstrukcjami pierwszego typu.”
W opinii znajduje się również prośba o uszanowanie zwyczajów językowych tych z nas, którzy niechętnie podchodzą do nowych form i zaznacza, że zmiany językowe zachodzą powoli – nie tylko w polszczyźnie.
Skąd więc wzięło się nasze przywiązanie do używania przyimka na w kontekście Ukrainy? Nie jest to twarda reguła gramatyczna – wynika wyłącznie ze zwyczaju językowego. Na samej stronie Rady Języka Polskiego czytamy, że forma ta jest pozostałością po czasach, w których Ukraina nie była samodzielnym państwem.
Dowiadujemy się również, że wyrażenia do Ukrainy i w Ukrainie mają swoje umotywowanie historyczne (było stosowane w XIX wieku) i systemowe (zgodnie z regułą gramatyczną, że przyimki do i w łączą się z nazwami terytoriów samodzielnych). My już jednak kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym, że forma w Ukrainie zaczyna stawać się coraz popularniejsza.
Czytaj także:
- Ukraiński parlament ratyfikował konwencję stambulską
- Język międzysłowiański. Esperanto wschodniej Europy
Mnie pozostaje skwitować zachowanie tak zwanych purystów językowych wzruszeniem ramion i przytoczyć dobrze nam wszystkim znany fragment piosenki, który jak dotąd nikomu nie wadził:
Wiele dziewcząt jest na świecie
Lecz najwięcej w Ukrainie
Tam me serce pozostało
Przy kochanej mej dziewczynie
(z piosenki Hej sokoły)