środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaZdrowieDepresja. Choroba, o której trzeba rozmawiać

Depresja. Choroba, o której trzeba rozmawiać

Dzisiaj, 23 lutego, obchodzimy Światowy Dzień Walki z Depresją. Jest to idealna okazja do porozmawiania o tym cywilizacyjnym problemie, który niestety staje się coraz powszechniejszy. Mimo ciągłych postępów, jakich dokonuje medycyna, nadal depresja zdaje się być chorobą mocno bagatelizowaną, co nie ułatwia jej właściwego diagnozowania i leczenia.

Wiele osób nie rozumie depresji, myląc ją z lenistwem bądź chwilowym złym humorem. To jeden z problemów, z jakimi zmagają się osoby chore / fot. Shutterstock

Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja stanowi przypadłość, na którą cierpi ponad 350 milionów ludzi. W 2020 roku stała się ona drugim największym problemem zdrowotnym na świecie, ustępując wyłącznie chorobom układu krążenia. Choć występuje wiele metod walki z tą przypadłością, szacuje się, że tylko poniżej 50% chorych decyduje się na podjęcie leczenia. Te wyniki jawią się jako bardzo pesymistyczne, zważywszy na fakt, iż średnio aż 800 tysięcy samobójstw w ciągu roku posiada swoje źródło właśnie w depresji.

Depresja. Czym się przejawia?

Próbując zdefiniować depresję, warto zasięgnąć opinii ekspertów. W tym wypadku powołam się na książkę Anny Morawskiej pod tytułem „Twarze depresji”. Słowo „twarze” nie zostało tutaj użyte przypadkowo, ponieważ omawiana choroba jawi się jako bardzo nieprzewidywalna i może prezentować się zupełnie odmiennie u wielu różnych pacjentów. W dużym uproszczeniu, depresja jest stanem długotrwałego obniżenia nastroju. I to właśnie jeden z czynników mogących zmylić potencjalnych obserwatorów – bo jeśli ktoś jest smutny, to pewnie ma ku temu powód. Może umarła mu babcia, może zgubił jakąś cenną pamiątkę. W każdym razie smutek przecież po jakimś czasie mija. Problem polega na tym, że wcale nie.

Depresyjne przygnębienie może trwać naprawdę długo. I to nawet w przypadkach, gdy teoretycznie nic negatywnego się nie zadziało. Brak podjęcia leczenia jest w stanie spowodować tak zwany stupor, czyli stan paraliżu, kiedy chory nie może nawet ruszać kończynami. Jak wcześniej wspomniano, z czasem pojawia się ryzyko myśli samobójczych.

Depresja może posiadać stadium lekkie, umiarkowane lub głębokie. Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób ICD-10 wyróżnia kilka podstawowych klinicznych objawów pierwszego epizodu depresyjnego, który zachodzi u osoby chorej. Może ona odczuwać wyraźnie obniżony nastrój, który pojawia się rano i utrzymuje przez większą część dnia razem z przygnębieniem i smutkiem. Pacjent traci też zainteresowanie czynnościami, które wcześniej sprawiały mu radość. Zachodzi zjawisko anhedonii, czyli emocjonalnego zobojętnienia. Osoba chora również o wiele szybciej się męczy i ma mniejsze nakłady energii. Są to główne objawy, ale oprócz nich wspomniana klasyfikacja wymienia także dodatkowe symptomy: zaburzenia snu, myśli samobójcze, problemy z koncentracją i zapamiętywaniem, utrata wiary w siebie, poczucie winy, spowolnienie psychoruchowe (czasem wręcz przeciwnie, zbytnie pobudzenie), zmiany łaknienia i masy ciała (tu również w zależności od przypadku apetyt może się zmniejszyć albo zwiększyć).

Dodatkowo depresję dzieli się na reaktywną oraz endogenną. Pierwsza odmiana stanowi odpowiedź na bolesne doświadczenia. I oczywiście wiadomym jest, że zdarzenia takie jak utrata pracy czy śmierć kogoś bliskiego powodują obniżenie nastroju. Żałoba nie świadczy od razu o depresji. Problem pojawia się, kiedy taki stan przygnębienia trwa już dwa tygodnie i nie chce ustąpić. Z kolei depresja endogenna wiąże się z genetycznymi obciążeniami i wiele badań wskazuje, iż rzeczywiście tę chorobę psychiczną można odziedziczyć, zwłaszcza jeśli naprawdę blisko z nami spokrewniona osoba także cierpiała na tę przypadłość.

Szkopuł, który pewnie zauważyła większość z Was, polega na tym, jak bardzo rozbieżne są niektóre objawy depresji. Możesz w końcu albo w ogóle nie zmrużyć oka, albo spać cały dzień. Możesz opróżnić całą lodówkę z jedzenia, lecz równie dobrze istnieje możliwość, że będziesz się głodzić. Nie zawsze też depresji będą towarzyszyć myśli samobójcze. Choć nie jestem lekarzem, wydaje mi się, że właśnie tu zawarta została największa trudność. Dodajmy do tego fakt, że nie opracowano dotąd leku, który skutecznie zwalczałby depresję u każdego pacjenta. Często psychiatra dobiera leki intuicyjnie, a jeżeli nie działają, przepisuje inne. Wiedza o chorobach psychicznych mimo licznych postępów nadal nie należy do aż tak szerokich. Wspomnijmy choćby o serotoninie. Jeszcze niedawno za niemal pewne wydawało się, że od jej poziomu zależy rozwój depresji. Ostatnio jednak prof. Joanna Moncrieff poddała w wątpliwość tę zależność.

Jest to dobra jak i zła wiadomość jednocześnie. Dobra, ponieważ oto otrzymaliśmy dowód na ciągły postęp medycyny. Zła natomiast, bo skoro lekarze nie do końca wiedzą, czym i w jaki sposób nas leczyć, to gdzie mamy szukać pomocy?

Powyższe statystyki pochodzą z 2020 roku. Polska co prawda nie przoduje pod względem depresji, jeśli chodzi o państwa europejskie, ale mimo wszystko choroba ta nadal stanowi cywilizacyjny problem / fot. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH

Depresja. Okiem osoby chorej

Również i mnie zdarzyło się zachorować na depresję. Właściwie to nadal nie mogę jednoznacznie powiedzieć, abym całkowicie się z niej wyleczył. Oczywiście czuję się o wiele lepiej, jednak nadal muszę brać leki (w tym wypadku są to tabletki uzupełniające serotoninę i akurat działają). Zażywałem specjalne lekarstwa przez ponad dwa lata, a potem zmniejszyłem dawkowanie, by całkowicie od nich odejść. Po czasie niestety musiałem wrócić do terapii. Opowiem Wam o kilku moich spostrzeżeniach związanych z tym tematem.

Na początku opiszę objawy. U mnie nie występowały żadne samobójcze myśli. Natomiast posiadałem duże problemy z zaśnięciem. Ostatni rok na magisterskich studiach z administracji musiałem przełożyć sobie na potem, gdyż najzwyczajniej w świecie nie umiałem zapamiętać najprostszej informacji. Moja samoocena była bardzo niska, nie chciało mi się robić absolutnie niczego. Potrafiłem wkręcać sobie różne niepowiązane ze sobą rzeczy, gromadzić złe epizody z życia i kumulować je w jeden potok myśli. Wraz z depresją nastąpiła także nerwica i stany lękowe. Nie chciałem podjąć żadnej pracy, ponieważ sądziłem, że i tak mnie wywalą pierwszego dnia, bo nic nie umiem. Oprócz napadów nieuzasadnionego strachu przed wszystkim czasem sytuacja się odwracała i potrafiłem zachowywać się trochę agresywnie lub wręcz przeciwnie, siedzieć cicho i nie odezwać się słówkiem. Znajomi tego nie widzieli, ponieważ te emocje nie wychodziły podczas spotkań z nimi.

Co przyczyniło się do tego, że zachorowałem? Tak naprawdę wszystko po trochu. Nie wiem, czy ta choroba posiada po części charakter endogenny, gdyż nie znam spośród najbliższych nikogo, kto by ją posiadał. Sprawy rodzinne, trudny kierunek studiów, niepowodzenia w życiu towarzyskim, słabe perspektywy na przyszłość, znęcanie się w czasach szkolnych – wszystko to kumulowało się we mnie, a początków mogłem upatrywać się jeszcze w podstawówce. Człowiekowi wydaje się, że to po nim spływa jak po kaczce, jednak gdzieś tam zostaje trwały ślad.

Depresja. Niektórych lepiej nie słuchać

Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że chyba najgorszą rzecz dla chorego stanowi bagatelizowanie jego problemów. Niekiedy osoby bliskie czy znajomi mówią Ci, że przecież osiągasz sukcesy, zarabiasz dużo kasy i ogólnie nie masz powodów do zmartwień. Zapominają o tym, że depresja nie musi posiadać logicznych przesłanek. O chorobie tej wiele osób nie chce mówić, ponieważ według nich to wstyd przyznawać się, że ktoś w rodzinie posiada taki problem. Ci sami ludzie nie mają jednak problemu z „chwaleniem się” ostatnio przebytą grypą czy złamaną nogą. Być może wykształciło się w nich pewne stereotypowe myślenie nakazujące postrzegać osobę chorą psychicznie jako kogoś niepoczytalnego, niebezpiecznego i koniecznego do odizolowania. Z drugiej strony ogólnie zauważyłem, że wiele osób urodzonych przed latami 90. XX wieku stroni od porad lekarskich. Tak ogólnie, jakichkolwiek. Wolą żyć w błogiej nieświadomości niż pójść i dowiedzieć się czegoś złego. Przy tym stosują argument o tym, że antydepresanty na pewno zadziałają otumaniająco, więc lepiej ich nie brać.

Nie pomagają także pewne fałszywe autorytety internetowe czy medialne. Nie brakuje ludzi – nie tylko tych popularnych, ale i przeciętnych zjadaczy chleba – negujących istnienie depresji. Według nich coś takiego zostało po prostu zmyślone, aby dać azyl osobom nieporadnym życiowo. Twórcy internetowi tacy jak choćby Najjjka za źródło depresji uznają antykoncepcję (jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi, ja sobie tego nie wymyśliłem), natomiast aktorka Bożena Dykiel na wizji całą winę zwaliła na braku litu w organizmie i zbyt częste korzystanie z mediów cyfrowych. Choć dwa wspomniane przykłady to całkowita skrajność, wbrew pozorom bardzo łatwo jest w tym podobne bzdury uwierzyć, gdyż – jak określiłem to na początku artykułu – nie wiadomo o depresji wystarczająco dużo. A skoro lekarze rozkładają ręce, to pewnie magia, religia albo celebryci naprowadzą nas na dobry trop.

Bożena Dykiel została zaproszona do programu TVN-u w roli ekspertki, między innymi od depresji. Co będzie następne? Norbi jako specjalista od fizyki kwantowej? / fot. „Dzień Dobry TVN”

Kolejny ważny problem to ustawianie problemów w pewnej hierarchii. Jest Ci smutno? Okej, ale pamiętaj, że gdzieś w Afryce tysiące dzieci głoduje i ma gorzej od Ciebie. Trudno negować taki stan rzeczy, lecz trzeba zastanowić się, jakie posiada to znaczenie w kontekście Twojego problemu.

Stan polskiej psychiatrii, zwłaszcza tej dziecięcej, także woła o pomstę do nieba. Mój lekarz okazał się naprawdę dobry, szczerze zainteresowany problemem, jaki mnie trapi. Zapisując się jednak do niego w maju, odwiedzić mogłem go dopiero w lipcu. Czasami przepisanie leków okazuje się niewystarczające i potrzeba terapii grupowej, lecz i tutaj pod nogi system rzuca kłody, gdyż brakuje wolnych miejsc, a terminy są napięte. Znam przypadek osoby, która trafiła do szpitala psychiatrycznego, i przez trzy dni po prostu siedziała sobie w wydzielonej sali. Nie miała nawet ubrań na zmianę, nie mogła się umyć, nie zadbano też o to, aby odebrać jej przedmioty takie jak choćby słuchawki, telefon czy sznurówki. Terapia praktycznie tam nie istniała i wspomniany nieszczęśnik przebywał tam tylko po to, aby na krótki czas przyszedł do niego lekarz, zapytał jak się czuje, i przepisał mu leki. W jednym z gdańskich szpitali wśród wystawionych niskich ocen możemy nawet zobaczyć zdjęcie wniesionego do gabinetu śniadania z pozostawionym na tacy NOŻEM.

W tym jak i w pozostałych dniach roku pamiętajmy o wychwytywaniu pierwszych sygnałów. Przede wszystkim, jeśli czujemy się źle, mówmy o tym otwarcie i nie wstydźmy się zgłoszenia do specjalisty. Dla niektórych może być to długa droga do odzyskania normalności, lecz warto ją podjąć.

Czytaj także:

Sebastian Jadowski-Szreder
Sebastian Jadowski-Szrederhttps://www.jadowskiszreder.pl/
Youtuber i pisarz, twórca zbioru opowiadań "Incydenty Antoniego Zapałki", hobbystycznie zbieracz filmów i pasjonat horrorów, a także starych gier. Główną sferą jego zainteresowań jest popkultura z wyraźnym zaakcentowaniem elementów retro.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze