sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaChcecie dostać numery polityków? To żaden problem

Chcecie dostać numery polityków? To żaden problem

Afera mailowa trwa i tylko Michał Dworczyk wie, co jeszcze zostanie nam pokazane. Wczoraj ujawniono numery telefonów posłów PiS. Nie ma w tym akurat nic skandalicznego. Taki numer jest w stanie wyciągnąć absolutnie każdy.

Praktykę udostępniania numerów telefonów polityków zapoczątkował człowiek na zdjęciu. Nie ukrywamy, że brakuje nam jego performansów

W swojej książce „Shitshow: Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje” Charlie LeDuff kilkukrotnie podkreślał, że plastikowa plakietka z napisem „PRESS” otwierała mu niemal każde drzwi. Nie było to nawet kłamstwo, bo reporter faktycznie pracował wówczas dla Fox News. Tyle że plakietka nie była żadnym oficjalnym „badgem” stacji. LeDuff wydrukował ją sobie na własnej drukarce i dzięki niej właził wszędzie.

Z mojego doświadczenia wynika, że Polacy są jakby mniej ufni. Większość politycznych eventów wymaga jednak akredytacji wysyłanych z wyprzedzeniem, a jeśli reprezentuje się media „wrogie” danej partii, to istnieje ryzyko, że nie otrzymacie jej wcale. Serio, wątpię żeby PiS wpuścił na swój konwent przedstawiciela tygodnika „Nie”.

Telefonicznego szturmu raczej nie będzie

Co innego jednak numery telefonów. Wyciągnięcie ich nie wymaga żadnych umiejętności. Uwaga, wystarczy zadzwonić do biura prasowego partii, przedstawić się, podać jakie medium reprezentujecie i gotowe. Politycy muszą nam je udostępniać, bo inaczej nie będziemy robić o nich materiałów, a ich popularność zacznie spadać.

Naprawdę wątpię, czy udostępnienie bazy numerów polityków PiS oznaczać będzie prawdziwy telefoniczny szturm. Być może kilku kodziarzy skorzysta z okazji żeby zadzwonić o drugiej w nocy i wycedzić pisowcom parę cierpkich słów, ale będą łatwi do namierzenia. Pamiętajcie, że jeśli kogoś nękacie, to numer zastrzeżony nie uratuje was przed uniknięciem karzącej ręki sprawiedliwości. Tym bardziej, jeśli mowa o parlamentarzyście.

Kwestia prywatności polityków będzie tematem tak długo, jak długo trwać będzie demokracja. Nie tak dawno na Google Maps ktoś oznaczył dom Pawła Kukiza. Czy spowodowało to u niego przypływ niechcianych listów i przesyłek? Na pewno gdyby tak było, Kukiz już by nas o tym poinformował, dodając do tego, jak bardzo jest prześladowany „walcząc o Polskę”.

Polecamy:

Afera mailowa. My też zrzekamy się prywatności

Warto przypomnieć, że prywatności zrzekamy się wszyscy i to każdego dnia. Upubliczniamy nasze wizerunki, dzielimy się wrażeniami z restauracji, zamieszczamy zdjęcia z wakacji. Jesteśmy dostępni tak na Messengerze, jak i mailowo. Znów, na upartego ktoś mógłby politykom te kanały komunikacji zapchać spamem i powyłączać (co czasem się dzieje), ale nie są to zjawiska nagminne.

Wielki wyciek wiadomości Dworczyka i to, że ten polityk – tak jak i jego szef – mieli pozakładane skrzynki na Wirtualnej Polsce, to dużo większe zmartwienie niż to, że otrzymaliśmy numery kilkuset posłów, z czego większość to i tak nikomu nieznane maszynki do podnoszenia rąk.

Za każdym razem, gdy nieroztropność ministra Dworczyka stawia w zagrożeniu bezpieczeństwo państwa polskiego (a stan ten trwa od kilku miesięcy), warto pamiętać, dlaczego w ogóle polityk zdecydował się nie korzystać z firmowej poczty. Jego motywacją był strach. I to nie przed obcymi służbami, które co najmniej od stycznia buszowały po jego poczcie, a przed kolegami z rządu: Mariuszem Kamińskim i Zbigniewem Ziobrą.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze