
Bałtycka Partia Republikańska działa w podziemiu od wczesnego Putina
Wadim Petrow jest działaczem Bałtyckiej Partii Republikańskiej (BPR), organizacji działającej legalnie na terenie obwodu kaliningradzkiego w latach 1993-2003, która później zeszła do podziemia. Działalność tej partii od początku miała charakter związany z regionem, a jednym z jej głównych postulatów było wywalczenie przynajmniej autonomii. Działacze domagali się też zmiany jego nazwy na Republikę Bałtycką oraz przywrócenie nazwy Królewca dla swojej stolicy. Dość powiedzieć, że Kreml nie patrzył na organizację łaskawie.
W 2003 r. w życie weszła rosyjska ustawa skierowana przeciwko regionalnym, potencjalnie separatystycznym organizacjom – zgodnie z jej treścią, partie polityczne w Federacji wymagały od tego czasu do swojego legalnego działania oddziałów w przynajmniej połowie obwodów wyborczych kraju. Gdy w 2005 r. Sąd Najwyższy FR odrzucił skargę bałtyckiej partii, jej działacze mogli pakować manatki. Część z nich przeniosła się później do Rosyjskiego Sojuszu Ludowo-Demokratycznego, a paru z nich kilkukrotnie dostało się nawet jako niezależni posłowie do regionalnej Dumy.

Bałtycka Partia Republikańska. Kim są pruscy patrioci?
Obecnie jednak organizacja nie ma w kraju większego znaczenia, a działacze postulujący jakąkolwiek formę autonomii dla obwodu są aktywnie represjonowani przez Kreml. W 2014 r. niejaki Dmitrij Fonariow wywiesił flagę Niemiec na budynku FSB w Kaliningradzie jako protest przeciwko aneksji Krymu. Został aresztowany, a służby podrzuciły mu materiały wybuchowe. W 2017 r. Polska odmówiła mu azylu. Inny aktywista, założyciel BPR Rustam Wasiliew, wyemigrował do Nowego Jorku, gdzie pracuje jako hydraulik.
Z kolei w 2020 r. czterech lokalnych działaczy ruchu separatystycznego – Aleksandr Orszulewicz, Igor Iwanow, Aleksandr Mamajew i Nikołaj Sencow – zostało skazanych na wieloletnie ciężkie więzienie za udział w grupie ekstremistycznej. Według władz planowali oni oderwać przemocą Kaliningrad od Rosji, a następnie dołączyć do UE. Rosyjskie stowarzyszenie Memoriał uznało ich za więźniów sumienia.
Pomimo że prawie wszyscy działacze to etniczni Rosjanie, odwołują się równie chętnie do swojego narodowego, jak i do pruskiego dziedzictwa regionu. Posługują się flagami Rosji, różnymi wersjami flag Prus, emblematami Królewca, a nawet symboliką związaną z Zakonem Krzyżackim. Jednym z ich największych bohaterów jest królewiecki filozof Immanuel Kant, na którego grobowcu pikietują w rocznicę urodzin myśliciela. Sami określają się też często jako pruscy patrioci.

Bałtyjscy republikanie razem z Ukrainą i Wolną Białorusią
Ich narracja jest teraz kontynuowana przez Wadima Petrowa. Działacz BPR podczas protestu, który odbył się 20 lutego pod Ambasadą Rosji w Warszawie, przekazał ultimatum (dosłownie wrzucił je do skrzynki pocztowej), w którym podkreślił, że jeśli Kreml odmówi złagodzenia sytuacji wokół granic Ukrainy, jego partia zainicjuje elektroniczne referendum w sprawie secesji obwodu kaliningradzkiego od Rosji. Analogia do takiego głosowania, które odbyło się przed aneksją Krymu, jest tu aż nazbyt widoczna.
W treści ultimatum napisano, że mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego sprzeciwiają się jego militaryzacji i nie chcą psuć sąsiedzkich stosunków z Polską i Litwą. Zwraca się uwagę, że w wyniku konfliktu region może znaleźć się w izolacji, z brakiem żywności. W celu deeskalacji sytuacji zaproponowano wycofanie wojsk rosyjskich z granic Ukrainy i z Białorusi, zakończenie okupacji wschodniej Ukrainy i Krymu, zaprzestanie wspierania bezprawnego prezydenta Łukaszenki oraz demilitaryzację obwodu kaliningradzkiego o 50%.
Bałtycka Partia Republikańska chce prosić o wsparcie wszystkie kraje cywilizowanego świata. Partia przez ponad rok prowadziła internetowe badania opinii publicznej wśród mieszkańców obwodu. Z przeprowadzonych przez nich sondaży ma wynikać, że większość respondentów widzi przyszłość regionu poza Federacją Rosyjską, razem z Europą. O ich autentyczności trudno wnioskować, brakuje niezależnych badań. Ostatnie oficjalne sondaże mówią o ok. 5-6% poparcia dla niezależności regionu. Nawet w złotych dla BPR latach 90. miało to być jedynie ok. 20-30%.
Obwód Kaliningradzki jest kluczowy dla Rosji
Oczywiście w najbliższej przyszłości do niczego takiego nie dojdzie, bo mimo tęsknot działaczy BPR do świata zachodu, ich macierzysty obwód kaliningradzki stanowi de facto największy lotniskowiec świata. To najsilniej zmilitaryzowany obszar Rosji, wypchany w pełni bazami wojskowymi lotnictwa, piechoty i marynarki. W Bałtyjsku znajduje się największy rosyjski port wojenny na całym Morzu Bałtyckim, a w Kaliningradzie mieści się główny punkt dowodzenia tej floty.
Region jest też domem dla wojsk rakietowych, dysponujących rakietami Iskander przenoszącymi głowice jądrowe, zdolnymi do szachowania Warszawy i Wilna. Federacja Rosyjska musiałaby się całkowicie rozlecieć, by doszło do zmiany władztwa nad obwodem. Po prostu Kreml nie może odpuścić regionu, który pozwala mu na rzucanie projekcji siły na okoliczne państwa NATO. Głos miliona mieszkańców, jaki by on nie był, nie interesuje Putina.
Polecamy również:
- Sól i krew. O Jeziorze Aralskim i uzbeckiej bawełnie
- Czarnobyl. Polski stalker siedział miesiąc w ruinach. REPORTAŻ
Tak naprawdę BPR nie uzyska również żadnego szerszego zagranicznego poparcia dla swoich postulatów, może poza Ukrainą, która i tak nie ma tu nic do powiedzenia. Jedyne głosy na arenie międzynarodowej wzywające do rewindykacji traktatu poczdamskiego, na mocy którego przyznano obwód Rosji, wysuwali politycy litewscy, chociażby Vytautas Landsbergis, przewodniczący litewskiego parlamentu w latach 1990-1992. To jednak i tak już zamierzchła historia.

Kaliningrad mógł być litewski i białoruski, a Rosja mogła zrobić tam drugi Krym
Co ciekawe, w latach 50. były plany przyznania obwodu Litewskiej SRR snute przez Chruszczowa. Na tej samej zasadzie w skład Ukrainy włączono w tym czasie Krym. Nie zgodzili się jednak litewscy komuniści. Przebąkiwano także o Białorusi z uwagi na silne gospodarcze powiązania obu regionów w czasach istnienia ZSRR.
Czytaj też:
- Last Dance Putina. Atak może dla niego źle się skończyć
- Czy niemiecka Ampelkoalition może być zagrożeniem dla Polski?
Aleksandr Łukaszenka, kiedy jeszcze nie był podnóżkiem Kremla, żartował nawet, że dobrze, że tak się nie stało, bo miałby do czynienia z drugą interwencją na Krymie. Brukowe rosyjskie media od czasu do czasu i tak straszą polskim czy też niemieckim rewanżyzmem, do którego w obu krajach od kilkudziesięciu lat zupełnie nikt nie nawołuje na serio.
Zaraz, czy my nie jesteśmy Suwerenem Prus?
Szkoda, że nie ma czym na moskali uderzyć…
Królewiec powinien wrócić do macierzy. Unieważnić traktaty welawsko-bydgoskie, wymuszone szantażem zdrady Prus podczas potopu. Zrobić w tym obwodzie referendum, jak na Krymie, że się przyłączają do Polski. Wyłącznie!!!
Rejon Królewca tylko pruski (ale nie niemiecki!!!) Prusowie – dawni mieszkańcy sa właścicielami. Ich potomkowie maja prawo do tego obszaru. A pisanie o Białorusi to sen pijanego zajaca…W Polsce powstało towarzystwo kulturalne potomków Prusów bałtyckich i należałoby stworzyć im obszar autonomiczny w granicaxch Polski z dzisiejszego tereno OK, a kacapów przegonić.