środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaRosja i Rada Bezpieczeństwa ONZ. Prawnik tłumaczy, jak z tym skończyć

Rosja i Rada Bezpieczeństwa ONZ. Prawnik tłumaczy, jak z tym skończyć

Wołodymyr Zełeński przemawiając na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ pod koniec września spytał świat retorycznie: co Rosja nadal robi w Radzie Bezpieczeństwa, której rolą jest docelowo zapewnienie pokoju na świecie? To nie jest na pewno nowa kwestia w debacie. Jednak pewien ekspert od spraw prawa międzynarodowego zaproponował sensowne rozwiązanie, jak pozbyć się kraju putinowskich morderców z Rady i w jego miejsce powołać... Ukrainę.

Rada Bezpieczeństwa ONZ. Członkami nadal Republika Chińska i ZSRR

Skąd Rosja wzięła się w Radzie Bezpieczeństwa jako stały członek z prawem weta? Gdy organizacja powstała w 1945 r., w artykule 23 Karty Narodów Zjednocznych, jako stałych członków wskazano pięć mocarstw, które wygrały II wojnę światową: Republikę Chińską, Francję, ZSRR, Wielką Brytanię i USA. Od tego czasu jednak trochę na świecie się zmieniło, i mimo, że ten zapis pozostał bez zmian, to w Radzie zasiadają dwa inne państwa, niż pierwotnie.

I tak Republika Chińska (rząd Czang Kaj-Szeka) zdążyła w kilka następnych lat sromotnie przegrać wojnę domową z Chińską Republikę Ludową (rząd Mao Zedonga). Ta druga pozostawała latami nieuznawana na arenie międzynarodowej, ale pod koniec życia Mao, na początku lat 70. doszło do otwarcia się komunistycznych Chin na świat. W efekcie tego w 1971 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przegłosowało, że miejsce w organizacji należne od 1945 r. Chinom powinni jednak zajmować komuniści z Pekinu, a nie nacjonaliści zajmujący Tajwan.

Nastąpiło to na skutek międzynarodowego konsensusu, a nie w drodze umowy czy zmiany Karty Narodów Zjednocznych, i to pomimo tego, że Republika Chińska nadal istnieje, ma się całkiem dobrze i jest wpływowym graczem na arenie Azji Południowo-Wschodniej, pomimo braku międzynarodowego uznania.

Rada Bezpieczeństwa ONZ. Jak Jelcyn wywalczył miejsce Rosji

A co z miejscem w Radzie Bezpieczeństwa po ZSRR? Ten kraj przez całą swoją historię był formalnie federacją wielu krajów związkowych, powstałą na skutek porozumienia rządzonych przez bolszewików republik. Gdy w 1945 r. zakładano ONZ, miejsce w organizacji znalazło się nie tylko dla samego Związku Radzieckiego, ale też dla wchodzących w jego skład Białoruskiej i Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (na podobnej zasadzie członkami zostały podporządkowane wówczas Wielkiej Brytanii Kanada i Australia). Stalin w pewnym momencie żądał nawet, żeby wszystkie 15 republik ZSRR zostało członkami ONZ, ale w odpowiedzi USA wskazało, że im wówczas należałoby się 48 miejsc, po jednym dla każdego stanu.

Gdy ZSRR zaczął się rozlatywać, a jego przywódcy uznali, że nie ma co dalej pudrować tego trupa, powstał problem, komu należy przyznać jego przywileje na arenie ONZ. Wewnętrznie problem ten załatwiły tzw. protokoły z Ałma-Aty, podpisane pod koniec 1991 r. przez przywódców krajów związkowych z wyłączeniem państw bałtyckich i Gruzji. Zgodnie z ich treścią, Związek Radziecki został zastąpiony przez Wspólnotę Niepodległych Państw, która wchodzi w jego prawa i obowiązki, jednak uznano, że miejsce w ONZ, wraz z prawem uczestnictwa w Radzie Bezpieczeństwa zostanie przetransferowane do nowopowstałej, niepodległej Rosji.

Protokoły z Ałma-Aty zostały jednak tylko podpisane przez państwa byłego ZSRR i nie mogły odnosić skutku na zewnątrz. Akceptacja przejścia prawnych uprawnień Związku Radzieckiego na Rosję nastąpiła w ONZ również niejako w drodze konsensusu – trzy dni po podpisaniu protokołów, radziecki reprezentant przy ONZ Jurij Woroncow dostał list od prezydenta Rosji Borysa Jelcyna, w którym ten ostatni poinformował go, że od dziś jest przedstawicielem już nie radzieckim, a rosyjskim. Informacja ta została rozesłana w organizacji i nikt nie robił z tego powodu większych problemów. Już miesiąc później Jelcyn osobiście udał się na spotkanie członków Rady Bezpieczeństwa.

Rada Bezpieczeństwa ONZ. Prawnik tłumaczy, jak usunąć z niej Rosję

Tymczasem, jak wskazuje dr Thomas Grant z Uniwersytetu w Cambridge, specjalizujący się w prawnomiędzynarodowych aspektach rosyjskiej inwazji na Ukrainę (od 2014 r.), wcale nie musiało tak być. Członkowie ONZ równie dobrze mogli uznać, że następcą prawnym ZSRR w organizacji będzie inny podmiot. Oczywistym wyborem mogłyby być dwie republiki, które były w ONZ od początku – Białoruś i Ukraina.

Przesądziło zdecydowane działanie Jelcyna, niemotywowane żadnym porozumieniem prawnym, a także brak sprzeciwu innych państw. Przywódcy Białorusi i Ukrainy, Stanisłau Szuszkiewicz i Leonid Krawczuk, byli bardziej zainteresowani pokojowym demontażem ZSRR dokonywanym wraz z Jelcynem, a obiekcje wobec działań tego ostatniego w tym by nie pomogły.

Grant przekonuje, że nadal istnieje prawna ścieżka do tego, by odwrócić działania Jelcyna i wyrzucić Rosję z Rady Bezpieczeństwa, a na jej miejsce zainstalować Ukrainę. Otóż organ ten operuje na podstawie swojego regulaminu (Provisional Rules of Procedure), przewidzianego w art. 30 Karty Narodów Zjednoczonych. Zgodnie z punktem 17 tego regulaminu, można podważyć upoważnienie dla danego przedstawiciela danego kraju w Radzie Bezpieczeństwa – jego przedstawiciel pozostaje w Radzie, dopóki ta nie zadecyduje w formie głosowania o zasadności tego podważenia.

Istnieją dwa tryby, w których odbywają się głosowania w tym organie. W obu potrzebna jest wymagana większość 9 z 15 przedstawicieli, jednak tylko w sprawach innych niż proceduralne wymaga się w tej większości głosu wszystkich stałych członków. Innymi słowy, teoretycznie w sprawie zasadności upoważnienia dla przedstawiciela Rosji wystarczyłoby, by w Radzie Bezpieczeństwa znaleźć 9 głosów przeciwko rosyjskiemu przedstawicielowi, a weto nie obowiązywałoby, ponieważ byłaby to „tylko” kwestia proceduralna.

Rada Bezpieczeństwa ONZ. Ukraina spadkobiercą ZSRR zamiast Rosji

Co należałoby zrobić? Przedstawiciel Ukrainy powinien, tak samo jak Jelcyn 31 lat temu, przedstawić w ONZ list uwierzytelniający i ogłosić, że to jego kraj, a nie Rosja, powinien być uznawany za następcę ZSRR w Radzie. Thomas Grant przypomina, że gdy Rosja jako podmiot prawa międzynarodowego znalazła się w ONZ, zobowiązała się do przestrzegania zapisów Karty Narodów Zjednoczonych, także tych dotyczących suwerenności i integralności terytorialnej swoich sąsiadów.

To zapewnienie zostało wyrażone w już wspomnianych protokołach z Ałma-Aty, ale także w późniejszym memorandum budapesztańskim, na mocy którego Ukraina zgodziła się na swoje jednostronne nuklearne rozbrojenie. Wszystkie te obietnice zostały po 1991 r. złamane, a Ukraina, choć nie pozostaje w niektórych kwestiach kryształowa, ma znacznie lepszy mandat do zajmowania miejsca w Radzie.

Problem może polegać na znalezieniu większości 9 głosów. Wśród stałych członków Francja, USA i Wielka Brytania byłyby za. Poza nimi w skład Rady wchodzą obecnie Indie, Irlandia, Kenia, Meksyk, Norwegia, Albania, Brazylia, Gabon, Ghana i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Można prawdopodobnie dopisać sobie głosy 3 państw europejskich i Meksyku, ale postawa pozostałych sześciu państw byłaby niewiadomą.

Czytaj także:

Wprawdzie Brazylia, Indie, Kenia, Gabon, Ghana i ZEA regularnie głosują na Zgromadzeniu Ogólnym przeciwko Rosji (chociażby potępiając ostatnie pseudoreferenda na okupowanych terytoriach Ukrainy), ale mogłyby nie być skore do współpracy w czymś, co w prawie międzynarodowym byłoby rewoltą niespotykaną od 1971 r. Dodatkowo Brazylia i Indie od lat same chciałyby zostać stałymi członkami w Radzie, więc niemal na pewno nie dopuściłyby do niej Ukrainy. O stałe miejsce dla kraju z kontynentu zabiegają też kraje afrykańskie, stąd zdobycie ich poparcia też może być trudne.

Jednak fakty są takie, że Rada Bezpieczeństwa ONZ, w której agresywna Rosja i asertywne Chiny mają prawo weta, jest absurdalna. Kraje, które same w poważaniu mają wartości zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych, skutecznie sprawiają, że w wielu przypadkach, w których powinno dojść do interwencji, zupełnie nic się nie dzieje. Postanowienie art. 24 Karty Narodów Zjednoczonych, które mówi, że „w celu zapewnienia szybkiego i skutecznego działania Organizacji członkowie nakładają na Radę Bezpieczeństwa główną odpowiedzialność za utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa„, to żart. Być może czas na poważnie porozmawiać o tym, by przestać się wygłupiać.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze