Nocne Wilki to grupa pełna paradoksów. Z jednej strony powstali pod koniec lat 80. gdy w chylącym się ku upadkowi ZSRR, wszystko co z Zachodu budziło zachwyt, z drugiej, nienawidzą Ameryki, a na swoich kurtkach mają naszyte czerwone gwiazdy, sierpy i młoty. Kochają się w Harleyach-Davidsonach i robią cosplay gangu „Hell’s Angels”, ale jednocześnie miewają mokre sny o wielkiej Rosji od Gibraltaru po Władywostok, albo i dalej.
Ich liderem jest dobiegający sześćdziesiątki Aleksandr Załdostanow, który urodził się na Krymie. Załdostanow w młodości chciał zostać lekarzem i nawet zdradzał ku temu predyspozycje (ostatecznie kształcił się na chirurga i taką ksywą posługuje się do dziś). W obliczu recesji gospodarczej postanowił przerwać do Niemiec, gdzie był ochroniarzem w klubach. Rosjanin podpatrzył jak bawią się ludzie na Zachodzie i w latach 90. przyjechał do Moskwy, aby założyć własny lokal.
Do zbliżenia między Nocnymi Wilkami a Władimirem Putinem doszło w 2009 roku. Wówczas prezydent Rosji wypatrzył ich na jednej z państwowych imprez. Później sam chętnie fotografował się na motorze w asyście Załdostanowa. Ten odpłacał mu się poparciem i niesieniem w świat idei panslawianizmu, zjednoczonego pod dwugłowym rosyjskim orłem.
Nocne Wilki i ich rajdy na Berlin
Organizacja zasłynęła rajdami z Moskwy do Berlina organizowanymi co roku, wiosną, w celu uczczenia zwycięstwa nad III Rzeszą. Od czasu aneksji Krymu te przejazdy szły coraz oporniej. Polska zabraniała wjazdu poszczególnym członkom organizacji (zasłaniając się zagrożeniem dla ładu i bezpieczeństwa państwa). Co ciekawe nie byli to sami Rosjanie. W 2016 roku na granicy zatrzymano czterech Słowaków i dwóch Niemców.
Z czasem stawało się oczywiste, że poza frajdą z mknięcia szosą na potężnych motocyklach, Nocne Wilki mają też misje paradyplomatyczne. Odwiedzają nacjonalistów w Serbii, czy na Słowacji, a w Czechach nawet spotykali się z politykami (i to z partii teoretycznie lewicowych!). Wszystko to okraszano mowami o budowie konserwatywnego przymierza, które musi postawić odpór zalewie gejozy płynącej z Zachodu.
Nocne Wilki na froncie. Akt desperacji?
Zdolność bojowa Nocnych Wilków pozostaje zagadką, wiemy że byli już na Krymie podczas aneksji (ale tam nie było walk) oraz w Donbasie (tam można było postrzelać), ale taka nadaktywność dotyczyła raczej czołowych przedstawicieli tej kilkutysięcznej organizacji. Nie zapominajmy, że wielu Wilków, nawet jeśli lubi zmoczyć się w nocy myśląc o restauracji ZSRR, to prowadzi względnie normalne życie: ma pracę, rodzinę, jakieś zobowiązania.
Nie mamy przy tym wątpliwości, że momencie trwogi Władimir Putin nie zawaha się rzucić na front każdego kto ma motocykl. Prezydent Rosji właśnie podpisał dekret o dodatkowym poborze do armii, który ma dotknąć 134 tys. osób. Nikt zdolny do noszenia broni, nie może więc czuć się bezpieczny.
Zobacz też: