
Zacznijmy od sedna sprawy. Władze Walldorfu postawiły na tak rygorystyczne rozwiązanie ze względu na trzy pary dzierlatek zwyczajnych (Galerida cristata), których gniazda znajdują się w mieście i okolicach. Trzeba przyznać, że ich liczba jest bardzo mała, więc los gatunku na tych terenach leży pod dużym znakiem zapytania.
W Polsce również dzierlatka jest objęta ścisłą ochroną gatunkową. Czerwona lista ptaków Polski klasyfikuje ten gatunek jako najmniejszej troski, choć niestety ogólny trend liczebności populacji jest spadkowy.
Surowy reżim dla kotów
Jak zostało wspomniane, wypuszczenie kota samopas będzie obarczone bardzo wysokimi karami finansowymi. 50 tys. euro to górna granica możliwego obciążenia finansowego, co w przeliczeniu na polską walutę wynosi ponad 234 tys. złotych. Można podejrzewać, że najwyższa kara zostałaby wymierzona w przypadku, gdyby kot zabił jakiegoś z przedstawicieli dzierlatek.
Czy możliwe jest obejście tego przepisu? I tak, i nie. Pewne jest, że nie można będzie tak po prostu wypuścić swojego mruczka poza obszar domu. Możliwe będzie natomiast wyjście z kotem na smyczy, a praktyka ta zdobywa coraz większą popularność (choć z własnego doświadczenia muszę przyznać, że niestety niektóre koty ciężko jest przyzwyczaić do obroży lub szelek, nawet jeśli robi się to od małego). Innym rozwiązaniem jest wypuszczanie kota, ale tylko na teren dobrze ogrodzonego ogrodu, by nie mógł się z niego wydostać na ulicę. Ostatnią opcją było zdobycie specjalnego pozwolenia. W tym przypadku mruczek przy każdym wyjściu musiałby zakładać lokalizator GPS. Jeśli zbliżyłby się zbytnio do obszaru lęgowego, pozwolenie uległoby wygaśnięciu, a kot musiałby następny raz pozostać już w domu. Wspomniałam, że opcja ta jest już nieaktualna, ponieważ opiekunowie mogli ubiegać się o takie pozwolenie do 21 lutego.
Ograniczenia przyniosły pozytywne efekty
Należy pamiętać jednak, że podobne ograniczenia zostały nałożone już w roku 2022. Czy pomogły one w podtrzymaniu gatunku dzierlatki? Oczywiście. Wylęgło się osiem nowych przedstawicieli tego gatunku. W celu zachowania skuteczności konieczne jest podtrzymanie okresowych ograniczeń jeszcze przez parę następnych lat.
Czy koty w ogóle powinny być wypuszczane same?
Do władz miasta wpłynęło 40 sprzeciwów pochodzących od właścicieli i obrońców praw zwierząt. Wprowadzony zakaz jest uznawany przez niektórych za krzywdzący i pozbawiający koty możliwości spełniania swoich potrzeb. Trzeba przyznać, że kot, który jest już przyzwyczajony do wychodzącego trybu życia, rzeczywiście może czuć się źle, gdy prawo to nagle jest mu odbierane. Niektóre koty mogą w takim przypadku zachowywać się nieznośnie – wydawać głośne dźwięki, sikać w nieprzeznaczonych do tego miejscach czy zacząć niszczyć domowe przedmioty.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie podkreśliła przy nadarzającej się okazji, że jednak lepiej nie wypuszczać kota samopas – i dla społeczeństwa, i dla niego samego. Aby się to udało, należy przyzwyczajać mruczka do domowego stylu życia od małego, ponieważ później mogą pojawić się wspomniane przeszkody. Kot wychodzący jest narażony na wiele chorób zakaźnych oraz innych niebezpieczeństw. Z tego względu koty, które wychodzą, statystycznie żyją o połowę krócej niż koty niewychodzące.
Pamiętajmy – koty, którymi się zajmujemy, należą do gatunku kota domowego (Felis catus), a ta nazwa do czegoś zobowiązuje.
Koty nie są największym problemem
Lars Lachmann, niemiecki biolog i ornitolog należący do NABU (Nature and Biodiversity Conservation Union), w wywiadzie udzielonym dla Deutschlandradio wyraził swoje zdanie na temat wpływu kotów wychodzących na bioróżnorodność. Jego zdaniem koty mogą wpływać negatywnie na ochronę ptaków, jednak nie stanowią największego zagrożenia. Dużo gorsza jest postępująca degradacja siedlisk przez człowieka.
„(…) populacja niektórych gatunków ptaków na obszarze osadniczym jest niższa lub znacznie niższa niż normalnie ze względu na duże zagęszczenie kotów. Dzieje się tak głównie na obszarach miejskich i w przypadku gatunków, które są tam powszechne.” – dodał naukowiec.
Lachmann uważa, że najlepszym sposobem na zmniejszenie liczby zabitych ptaków jest obowiązkowa kastracja lub sterylizacja swoich wychodzących pupili jak i kotów bezpańskich. Te drugie stanowią tak naprawdę największy problem w ochronie przyrody. Dzięki takiemu rozwiązaniu zapobiegniemy niekontrolowanemu rozmnażaniu kotów, a tym samym obniżymy liczbę zabitych ptaków. Przy każdym ze wspomnianych zabiegów kot, szczególnie bezpański, powinien być także oznakowany bezbolesnym nacięciem uszka.
„(…) wykastrowane koty wykazują znacznie mniejszą goryczkę myśliwską.” – tłumaczy biolog.
Zobacz także:
Podobno policja dostanie uprawnienia by strzelać do „kotów na wolności”, każdy będzie uznawany za „bezdomny i do odstrzału” i prawidłowo.