O jednego papieża za daleko
O tym, że tygodnik „NIE” jest kontrowersyjny ze względu na zamieszczane treści, nie trzeba chyba nikomu mówić. Gazeta nieżyjącego już Jerzego Urbana nigdy nie kryła się z tym, że uderza w religię i zamieszcza obsceniczne treści, zarówno obrazkowe jak i pisane. Najwyraźniej jednak Daniel Obajtek tym razem uznał, że okładka z Janem Pawłem II opartym o pastorał z nagą dziecięcą lalką to za wiele. Decyzja ta nie pozostała bez konsekwencji.
Marta Miecińska, prezeska spółki Urma, poinformowała:
O wycofaniu naszego tygodnika przez Pocztę Polską dowiedzieliśmy się z maili i wpisów w mediach społecznościowych. A o decyzji Orlenu z wpisu Daniela Obajtka na TT. Do Poczty Polskiej, Orlenu, ale także Ruchu wysłaliśmy prośby o dostarczenie satysfakcjonującej odpowiedzi i naprawę błędu, czyli przywrócenie tygodnika do sprzedaży. Dotychczas nie dostaliśmy odpowiedzi.
Tu pojawiają się kolejne obawy, ponieważ Orlen stanowi większościowego udziałowca Ruchu, co także mogłoby w jakiś sposób ograniczyć dostęp do tygodnika również i w tej sieci prasowej. Póki co jednak nic takiego się nie dzieje. Zerwanie umowy z Ruchem wedle szacunków Marty Miecińskiej mogłoby destrukcyjnie wpłynąć na sprzedaż, gdyż kolporter ten odpowiada za od 40% do nawet 50% sprzedanego nakładu tygodnika.
Prawo nadane przez… Twittera
Osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością bardzo lubią ustalać własną jurysdykcję, nie przestrzegając tej aktualnie obowiązującej. I tutaj nie występuje żadne odstępstwo od normy. Daniel Obajtek z punktu widzenia prawnego nie ma możliwości nakazania, aby Ruch zerwał umowę z danym wydawcą. Spółka posiada bowiem zarząd, w którym zasiadają trzy osoby, i to właśnie ten zarząd musiałby podjąć decyzję ostateczną w tej sprawie. Mało tego – Obajtek nie zasiada nawet w radzie nadzorczej Ruchu.
Powołując się na przepisy prawa prasowego, przytoczyć można następującą regulację skrywającą się pod artykułem 3:
Pracownik poligrafii oraz kolportażu nie może ograniczać ani w jakikolwiek inny sposób utrudniać drukowania i nabywania przyjętych przez przedsiębiorstwo do druku i rozpowszechniania dzienników, czasopism lub innych publikacji prasowych z powodu ich linii programowej albo treści.
Jedyne, co uczynił Daniel Obajtek, to poinformował na Twitterze o tym, iż podjął omawianą decyzję. Reszta stanowi tajemnicę, która póki co pozostaje niewyjaśniona, ponieważ mimo wysłania stosownego zapytania do rzeczniczki prasowej Orlenu tygodnik nie otrzymał wiadomości zwrotnej. Z kolei Małgorzata Daniszewska, wdowa po Jerzym Urbanie, już zapowiedziała, że skonsultowała się z prawnikami. Ci mieli jednomyślnie ocenić, iż prawo prasowe zostało naruszone.
Właściwie cała sytuacja jest o tyle zabawna, że tak naprawdę nie uwzględniono, czy z Poczty Polskiej i Orlenu wycofany zostanie ten jeden konkretny numer, czy może ogólnie już nigdy gazeta ta nie ma zawitać na półki w tych placówkach.
Co z tego może wyniknąć?
Sprawę postrzegam niejednoznacznie. Taki krok ze strony Orlenu może zadziałać zupełnie odwrotnie do zamierzonego przez prezesa efektu. W końcu najlepiej smakuje to, co jest zakazane, ale również to, co jednocześnie uchodzi za męczennika. A tygodnik „NIE” w tym wypadku jawi się jako jedno i drugie. Samozwańczy zakaz będzie tylko wodą na młyn tych, którzy i tak nie pałali dużym szacunkiem do rządowych instytucji. „NIE” zrobiło sobie na tym zakazie spektakularną reklamę, nie bez powodu serwując swój numer za wymowną cenę 6,66 złotych.
Nie mniej z ekonomicznego punktu widzenia gazeta założona przez Urbana może mieć problemy finansowe, ponieważ – jak ocenia serwis Wirtualne Media – już zaliczyła ona spadek. W 2022 roku strata ta pod względem netto pogłębiła się z 619,2 do 675 tys. zł. Największe zyski pochodzą właśnie z wersji drukowanej tygodnika, choć spółka Urma zarabia również na sprzedaży dzieł sztuki. Popyt na wydanie elektronicznie sporo natomiast spadł.
Nie ulega wątpliwości, że – czy akceptujemy to, co znajduje się w omawianym tygodniku, czy też nie – krok podjęty przez Daniela Obajtka jest niezgodny z prawem, a także zakrawa na cenzurę. Trudno jednak się temu zdziwić, bo tylko w wyjątkowo skalanych fanatyzmem głowach mogła zaiskrzyć idea skonstruowania ustawy zakazującej jakiejkolwiek krytyki Jana Pawła II. Jest to jawne naplucie w twarz wszystkim ofiarom Kościoła Katolickiego bazujące na wyznawanej, acz kompletnie fałszywej mitologii papieża-Polaka.
Tak czy inaczej, mimo iż tygodnika „NIE” raczej nigdy nie czytałem, to dzisiaj wyjątkowo poszedłem do kiosku, aby go zakupić. Ot, dla idei, żeby pokazać, iż zasłanianie się tarczą ustawy, aby uniknąć dyskusji, jest hipokryzją. Wyczuwam też w tym kroku Obajtka pewną ostentacyjną chęć zrobienia czegoś istotnego – bo przecież JPII przez tygodnik szkalowany był już wielokrotnie i wtedy widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Teraz nagle okazuje się to problemem wagi państwowej. A papież jak umarł, tak nadal nie żyje.
Czytaj także:
Mam nadzieję że „NIE” wywalczy kilkadziesiąt milionów złotych z prywatnego majątku Obajtka i Obajtek zapłaci to z własnej kieszeni.
Oni kręcą aferę z JP2 jak z katastrofy smoleńskiej.