W ostatnich latach kubański rząd bardzo zaangażował się w propagowanie tolerancji wobec osób nieheteronormatywnych. Prym w tych staraniach wiedzie Mariela Castro, bratanica Fidela i córka Raula Castro. Jako przewodnicząca Narodowego Centrum Edukacji Seksualnej od lat promuje sekspozytywność i akceptację społeczną dla środowisk LBGT+. To dzięki jej staraniom państwo od 2008 roku refunduje transpłciowym Kubańczykom terapię hormonalną i korektę płci.
Homoseksualizm. Grzech przeciw socjalistycznej moralności
Kuba nie zawsze była jednak tak progresywna. Po rewolucji w 1959 roku, kubańscy komuniści, wzorem innych demoludów, uznali zachowania homoseksualne oraz wszelkie inne odbiegające od tradycyjnych norm płciowych za przejaw demoralizacji, dekadencji i „zepsucia moralnego”, które miały być konsekwencją amerykańskiego stylu życia. Homoseksualizm łączono z prostytucją i narkomanią, mógł on też być przyczyną bycia uznanym za amerykańskiego agenta.
Powszechną w kubańskim społeczeństwie jeszcze przed rewolucją homofobię i kult maczyzmu, do którego nie pasowali zwłaszcza geje, wzmacniało państwo. Tradycyjne normy płciowe wpajano chłopcom zwłaszcza poprzez rywalizację sportową. Choć owocem rewolucji była aktywizacja zawodowa kobiet i deklarowana równość obu płci, mężczyźni nadal mieli być dominujący, silni, patriarchalni. Wynikało to zapewne z oczekiwania, że Kubańczycy zapewnią krajowi ciągłość pokoleniową i nowych obywateli.
Fidel Castro uważał, że bycie osobą homoseksualną to styl życia i przejaw deprawacji. A osoba taka nie może być komunistą ani lojalnym obywatelem. Dlatego też w połowie lat 60-tych homoseksualnych artystów wyrzucano z pracy i kierowano do robót fizycznych. Sztuka miała misję propagandową, miała wychować nowego, socjalistycznego człowieka, który musiał być heteroseksualny. Osoby nieheteronormatywne usuwano także z edukacji oraz wszelkich stanowisk, na których mogliby mieć kontakt z młodzieżą.
Fidelowi Castro trzeba jednak oddać, że potrafił się w tej sprawie uderzyć w pierś jak mało kto. W 2010 roku nazwał prześladowania społeczności LGBT+ „wielką niesprawiedliwością” za którą można winić tylko jego samego.
Warto przy tym znać kontekst historyczny. WHO wykreśliło homoseksualizm z listy chorób dopiero w 1989 roku, a lata 60-te to czas prześladowania mniejszości seksualnych nie tylko na Kubie i w krajach Bloku Wschodniego, ale także na Zachodzie. Dość powiedzieć że w 2020 roku 16 stanów USA nadal formalnie penalizowało dobrowolne kontakty homoseksualne, pomimo wprowadzenia równości małżeńskiej na poziomie federalnym w 2015 roku.
Komuniści przepraszają, fundamentaliści nadal przeciwni
Równość małżeńską na Kubie próbowano wprowadzić już w 2018. Przy okazji zmiany konstytucji dawna definicja małżeństwa jako „związku kobiety i mężczyzny” miała zostać zastąpiona „związkiem dwóch osób”. Szczególnie ostro oprotestowali przywódcy pięciu kościołów protestanckich, które od dekad zyskują coraz więcej wiernych w Ameryce Łacińskiej. To wyznania znane z literalnego odczytywania Pisma Świętego bez zastosowania np. krytycznej analizy źródła i bez uwzględnienia kontekstu kulturowego.
Z takim podejściem bardzo łatwo uznać, że akty homoseksualne są „obrzydliwością”, jak mówi Księga Kapłańska. Z drugiej strony, nikt nie zwraca uwagi na to, że taką samą „obrzydliwością” nazwano w tym samym fragmencie jedzenie owoców morza… Delikatniejszy sprzeciw wyraził Kościół Katolicki, zachęcając do poszukania innych dróg formalizacji związków jednopłciowych. Taki opór, wobec postawy duchownych z innych krajów wobec tej kwestii, można i tak uznać za postęp zgodny z naukami obecnego papieża.
Zrezygnowano więc z kontrowersyjnego zapisu w nowej konstytucji, jednocześnie stosując przy opisie małżeństwa tak ogólne wyrażenia, by nie określać, jakiej płci mają być małżonkowie. W ten sposób de iure zniesiono konstytucyjny zakaz małżeństw jednopłciowych. Nie uspokoiło to jednak Ewangelików. W 2019 roku odwołano nawet coroczną hawańską Paradę Równości, ponieważ obawiano się, że może dojść do starć z protestującymi fundamentalistami chrześcijańskimi.
Kuba. Komunizm z domieszką demokracji
Kuba powszechnie uznawana jest za państwo niedemokratyczne i autorytarne. Z perspektywy Europy fakt, że zarówno projekt nowej konstytucji, jak i nowy kodeks rodzinny został poddany konsultacjom społecznym, a później głosowaniu w referendum ogólnokrajowym, może być zaskoczeniem. Jeden i drugi dokument został przyjęty przez Zgromadzenie Narodowe Kuby. To odpowiednik parlamentu wybierany, na 5-letnią kadencję w wyborach powszechnych. Brzmi demokratycznie? Nie do końca.
W wyborach mogą brać udział kandydaci zgłoszeni przez związki zawodowe i inne organizacje masowe. Muszą jednak być zaakceptowani przez Komunistyczna Partię Kuby, które przedstawiciele oficjalnie nie startują w wyborach. System może się wydawać owocem chorego umysłu dyktatora, ale są przesłanki, które dają nadzieję na stopniową, powolną demokratyzację karaibskiej wyspy. Mowa o ogólnokrajowych konsultacjach społecznych, zapisach w nowej konstytucji i referendach.
Polecamy:
- Fidel Castro. Dzisiaj miałby miliony obserwujących na Instagramie
- Zełenski, związki partnerskie i konsternacja polskiej prawicy
W głosowaniu dotyczącym kodeksu rodzinnego, które odbyło się 25 września tego roku, za zmianami opowiedziało się 2/3 głosujących, czyli prawie 4 miliony osób. Nowy kodeks rodzinny nie tylko wprowadza równość małżeńską. Daje też parom jednopłciowym prawo do adopcji dzieci, parom męskim do korzystania z nieodpłatnej surogacji (odpłatna pozostaje zakazana), a żeńskim z zapłodnienia in vitro. Podkreśla równą pozycję kobiety i mężczyzny w rodzinie, ale też wyraźnie podwyższa status dzieci.
Prawo zakazuje stosowania kar cielesnych i podkreśla, że rodzice mają wobec dzieci przede wszystkim obowiązki. Znowelizowany kodeks uznaje prawa dziadków do brania udziału w życiu wnuków i zakazuje dyskryminacji osób z niepełnosprawnościami. Kuba ma więc od teraz prawdopodobnie najbardziej progresywne i egalitarne prawo rodzinne w Ameryce Łacińskiej.
Czytaj też:
- Polska czy Niemcy – kto jest bliższy schizmy
- Śpiewak: Parada Równości to parada patobanków. Lewica: Nie chcesz, to nie idź
***
Autor jest doktorem nauk humanistycznych, politologiem, filozofem, historykiem oraz pasjonatem Ameryki Łacińskiej. Obronił rozprawę doktorską pt. „Kuba i rewolucja kubańska w prasie polskiej 1958-2016”. Na TrueStory porusza głównie tematy z pogranicza polityki i „obyczajówki”.