środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaKryzys dyplomatyczny. Po co w ogóle są nam ambasadorowie?

Kryzys dyplomatyczny. Po co w ogóle są nam ambasadorowie?

Z pewnością znacie słynny obraz Hansa Holbeina Młodszego zatytułowany "Ambasadorowie". Przedstawieni na nim mężczyźni Jean de Dinteville i Georges de Selve, którzy spotkali się na misji dyplomatycznej w Londynie w połowie XVI wieku. W tamtych czasach przekazywanie informacji trwało długo, władca musiał ufać dyplomacie, a ten uważać żeby dokładnie przekazać jego słowa. W erze Twittera, to wszystko straciło na znaczeniu.

Kryzys dyplomatyczny między Polską a Czechami trwa. Warszawa zdecydowała się odwołać polskiego ambasadora Mirosława Jasińskiego, po wywiadzie, którego ten udzielił Deutsche Welle. Dyplomata zdążył posiedzieć na placówce w Pradze nieco ponad dwa tygodnie. Wcześniej polska strona nie miała swojego przedstawiciela w tym mieście od czerwca 2020 roku.

Jasińskiego pogrążyła wypowiedź o kopalni Turów. Polityk został zapytany, czy spór da się rozwiązać polubownie. Odparł, że w ogóle nie widzi innej możliwości. Następnie dodał, że na eskalacji napięcia zaważył „brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony”. Usłyszeliśmy także, że „podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery”.

Odwołany ze stanowiska ambasador Jasiński

Owe podobne rzeczy, to wysychanie gleb. Kopalnia węgla brunatnego w Koninie przyczyniła się do spadku poziomu pobliskich jezior o cztery metry. Przedsiębiorstwo nabrało wody w usta tłumacząc, że to nie ono jest winne, a zmiany klimatu. Podobnie rzecz ma się na granicy polsko-czeskiej, gdzie pracuje kopalnia Turów. Czesi mówią, że przez nią nie mają wody pitnej, a Polacy nie poczuwają się do współfinansowania pogłębiania studni po południowej stronie granicy. Ostatecznie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowił nałożyć na Polskę 500 tys. euro kary dziennie za zignorowanie nakazu zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni. Jak pisaliśmy na TrueStory, tym razem Unia się zagalopowała. Całkowite wyłączenie kopalni oznaczałoby śmierć pobliskiej elektrowni i gotową katastrofę na Dolnym Śląsku. Rozwiązanie problemu – tak jak wspomniał ambasador Jasiński – powinno być więc polubowne i opracowane w gronie profesjonalistów, a nie polityków znających się „na wszystkim”.

Jasińskiemu dziwię się w zasadzie tylko dlatego, że postanowił wypowiedzieć takie zdanie w szóstym roku rządów PiS. Doświadczenie uczyło, że taka krytyka będzie równoznaczna ze zwolnieniem z pracy. Przypuszczam, że były już ambasador chciał sobie przygotować grunt do nowych rozmów z Czechami. Bijąc się w pierś i pokazując błędy po własnej stronie okazywał gest dobrej woli, który mógł być zaproszeniem do nowego rozdania w negocjacjach. Ostatecznie, przez Turów tracimy całą rzekę pieniędzy i warto byłoby ten potok zatrzymać, nawet jeśli byłoby to równoznaczne z przełknięciem gorzkiej pigułki.

Myślę, że ludzie pokroju Morawieckiego czy Dworczyka jakoś to rozumieją, ale to nie oni rządzą emocjami w partii. Robespierrowska logika, każąca miażdżyć wszystkie odchyły od ortodoksji nie potrafi wyhamować inaczej niż przez zderzenie się ze ścianą. Gdyby premier odpuścił Jasińskiemu odkryłby podbrzusze przed ciosem ziobrystów. Stawka o którą wciąż walczy w partii Morawiecki jest zbyt wysoka, żeby mógł sobie na to pozwolić.

Tym samym dochodzimy jednak do sytuacji, w której każdy aspekt życia politycznego uzależniony jest od wewnętrznych przepychanek w obozie władzy. Minister Waszczykowski wymieniał ambasadorów namiętnie, dyplomatów zastępując naukowcami sympatyzującymi z PiS. Nie przeszkodziło to jednak TVP Info w strofowaniu ministra za zbyt powolną reformę. Zastąpił go Czaputowicz, który chwalił się, że w MSZ nie ma już byłych współpracowników SB, ale ci po prostu poprzechodzili na emerytury. Po nim przyszedł Rau z ustawą o służbie dyplomatycznej, dzięki której dyplomatą może zostać każdy. Obstawiam, że i on wyleci przy najbliższej rekonstrukcji, głównie dlatego, że rewolucyjnego ducha po prostu nie da się ograniczyć. Ziobryści zawsze powiedzą, że dekomunizuje się za mało, wymienia zbyt opieszale, a w koszyku pod gilotyną znajduje się zbyt mało głów.

Zamiast tracić czas na naukę, można po prostu pooglądać tutoriale na youtube

To dynamika zmian, która musi zakończyć się klęską choćby z powodów kadrowych. Jasiński z Kaczyńskim był związany, ale raczej w latach 90. Konrad Głębocki – poseł i ekonomista został ambasadorem w Rzymie na kilka tygodni, minister Rau chciał zostać ambasadorem w Waszyngtonie, ale świadomość, że funkcję mógłby pełnić równie krótko, sprawiła że inaczej ukierunkował swoje ambicje.

Cała ta karuzela stanowisk nieuchronnie prowadzi nas do pytania, po co Polsce w ogóle ambasadorowie? Wszystko co chce powiedzieć swoim partnerom rząd może zrobić poprzez Twittera. Wystarczyłoby przecież znaleźć kilkuset Januszy Kowalskich żeby zalać konta dyplomatów innych państw wiadomości o odpowiedniej wymowie. To chyba jednak – przynajmniej jak na razie – za dużo nawet jak dla Morawieckiego. Premier pewnie postanowi oszukiwać się dalej, wysyłając na placówkę kolejnego biedaka, ze świadomością że i tak za kilka tygodni będzie musiał go odwołać.

Zobacz też:

Spór o Turów. Zła wola jest po obu stronach konfliktu

Czechy. Partia Piratów wchodzi do rządu

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze