czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaLifestyle"Kobiety są własnością mężczyzn?". Dlaczego zablokowanie Andrew Tate’a nie wystarczy

„Kobiety są własnością mężczyzn?”. Dlaczego zablokowanie Andrew Tate’a nie wystarczy

W ciągu ostatnich kilku tygodni nazwisko Andrew Tate’a wywołało burzę w zachodnich mediach. Mowa o byłym kickboxerze i uczestniku programu Big Brother, który został influencerem i robi karierę na szerzeniu swoich kontrowersyjnych, mizoginicznych poglądów. W lipcu jego nazwisko było jednym z najczęściej wyszukiwanych w Google, przebijając Donalda Trumpa i Kim Kardashian razem wziętych. Filmiki z hashtagiem #andrewtate na TikToku mają łącznie 15,3 miliardy wyświetleń. Odbiorcy Tate’a to głównie młodzi chłopcy i mężczyźni, co jest szczególnie niepokojące biorąc pod uwagę treści, jakie ten szerzy

Andrew Tate na pokładzie samolotu (fot. TikTok)

Tate zdaje się mieć zdanie na każdy temat, twierdząc np., że depresja nie istnieje, a osoby, które chodzą na terapię są „bezużyteczne”. Jednak najbardziej popularne, a jednocześnie najbardziej niepokojące są jego poglądy na temat kobiet i ich roli w społeczeństwie. W swoich wypowiedziach, Tate niejednokrotnie twierdził, że kobiety są własnością mężczyzn i zachęcał swoich odbiorców do przemocy w stosunku do kobiet: bicia ich, wyzywania, kontrolowania kiedy, gdzie, i z kim wychodzą. W 2017 roku, w odpowiedzi na ruch #MeToo, Tate oznajmił, że osoby, które „postawiły się w sytuacji, w której zostały zgwałcone, powinny ponosić część odpowiedzialność” za to, co przeżyły.

W jednym z jego bardziej popularnych wywodów, Tate twierdzi, że wartość i atrakcyjność kobiety zależą od jej doświadczenia seksualnego: „18-latki i 19-latki są bardziej atrakcyjne od 25-latek, bo zaliczyło je mniej facetów. […] 19-latka jest bardziej atrakcyjna od 26-latki, bo ta 26-latka rozmawiała z wieloma facetami, była w klubie więcej razy, była w wielu miejscach, była pieprzona i porzucona więcej razy, więcej kłótni, więcej złamanego serca, więcej gówna, które ja będę musiał sprzątać. A ta 19-latka, może miała jednego chłopaka z liceum, właśnie zerwali. Jest świeża i mogę odcisnąć na niej swój ślad, mogę ją ukształtować.”

Ten tweet nawet zabawny.

Praktyki, które opisuje tu 35-letni Tate podchodzą pod definicję groomingu, który jest formą przemocy emocjonalnej i seksualnej. Jednak dla Tate’a przemoc to nic takiego. W 2016 roku, gdy był uczestnikiem programu Big Brother, w internecie pojawiło się nagranie, na którym Tate bije kobietę paskiem, grożąc, że ją zabije, jeśli ta wyśle smsa do innego mężczyzny.

Tate otrzymał także zarzuty użycia przemocy seksualnej w Wielkiej Brytanii. Podczas trwania śledztwa w tej sprawie przeprowadził się do Rumunii i otwarcie opowiadał o tym, że głównym powodem jego przeprowadzki jest mniej rygorystyczne prawo w tym kraju: „Nie jestem gwałcicielem, ale lubię wiedzieć, że mogę robić, co chcę. Lubię być wolny.”

Sami oceńcie to wyznanie—jednak, jeśli wasz rozmówca zacznie zdanie od „nie jestem gwałcicielem, ale…”, proponuję trzymać się od niego z daleka.

Andrew Tate. Konsekwencje nie tylko w sieci

Choć na razie trudno jest stwierdzić, jaki dokładnie wpływ ma Tate na zachowania jego odbiorców poza internetem, anegdoty na ten temat zaczynają pojawiać się w mediach i na forach społecznościowych. Używając wyszukiwarki z łatwością możemy znaleźć kobietę, która twierdzi, że odkąd jej chłopak zaczął słuchać Tate’a, zachowuje się, jakby jej „nienawidził”, czy też nauczycielkę gimnazjum, której uczniowie odmawiali czytania lektur napisanych przez kobiety, bo „Tate powiedział, że miejsce kobiety jest w kuchni.”

Na zdjęciu Andrew Tate po tygodniu spędzonym w Polsce (fot. Youtube)

O tym, że ekstremalne poglądy w internecie mogą przekładać się na ekstremalne zachowania w realu, wiemy od dawna. Przykładem na to jest choćby środowisko incelów (skrót z ang. „involuntary celibate”, czyli „celibat nie z wyboru”). Mowa o chłopcach i mężczyznach, którzy swój brak powodzenia romantycznego i seksualnego przelewają na nienawiść do kobiet, jednocześnie twierdząc, że seks z kobietami im się należy.

To internetowe środowisko zostało powiązanie z wieloma przypadkami masowej przemocy, takich jak np. masakra w Isla Vista, w której 22-letni Elliot Rodger zabił 6 osób i zranił 14, po czym popełnił samobójstwo. Chwilę przed atakiem, Rodger wrzucił na YouTube film, w którym wyjaśnia, że swoją przemocą chciał ukarać kobiety, za to, że go odrzuciły, a aktywnych seksualnie mężczyzn dlatego, że im zazdrościł. Takich przypadków jest wiele, co wzbudza uzasadniony niepokój w stosunku do Tate’a i potencjalnych realnych konsekwencji mizoginicznych treści, które rozpowszechnia.

Andrew Tate. Dlaczego zablokowanie nic nie da?

Pod presją ze strony mediów i aktywistów, Andrew Tate został zablokowany na większości platform społecznościowych, począwszy od Twittera, przez Instagram i Facebook, aż wreszcie, 22 sierpnia, na TikToku, gdzie miał największy zasięg. Przedstawiciele TikToka oświadczyli, że „mizoginia jest nienawistną ideologią, która nie jest tolerowana” na ich platformie, oraz że od tygodni usuwają filmiki, które naruszają regulamin dotyczący mowy nienawiści.

Jednak zablokowanie Tate’a nie zlikwiduje problemu. Choć „influencer” miał profil na TikToku, filmy z nim były rozpowszechniane głównie przez zapatrzonych w niego odbiorców, którzy, tworzyli fanowskie konta na których udostępniali najbardziej kontrowersyjne z jego wywodów. Takich kont jest mnóstwo, setki nowych filmów pojawiają się codziennie, a szybkie wyszukanie nazwiska Tate’a na TikToku ukazuje całą masę kontrowersyjnych klipów, które wciąż są dostępne i które wciąż nabijają zyski.

Orzeczenie TikToka dość wygodnie pominęło fakt, że odpowiedź ze strony platformy jest mocno spóźniona. Korporacja nie skomentowała też, jak ma zamiar zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości. Bo jedno jest pewne: Andrew Tate nie jest przyczyną problemu, a jego symptomem. Nawet jeśli odetniemy Tate’a od jego publiczności, to zaraz pojawi się ktoś inny na jego miejsce, a algorytm podsunie te treści młodym chłopakom, karmiąc ich ekstremalnymi, toksycznymi poglądami, akurat w wieku gdy ci są na to najbardziej podatni.

Zobacz też:

ARTYKUŁY POWIĄZANE

5 KOMENTARZE

  1. Andrew Tate nie jest przyczyną problemu, a jego symptomem.

    I to jest kwintesencja powyższego artykułu. Autorka może teraz napisać artykuł w kontrze, w którym rozważy, dlaczego nie jest problemem oficjalnie przekazywanie treści o charakterze agresywnie feministycznym, sącząc w głowy młodych dziewczyn, że są uprawnione do pewnych przywilejów, na mocy opresyjnych wobec mężczyzn sankcji państwowych, że istnieje zjawisko nazywane mizandrią, oraz że hodowana na uniwersytetach zachodu myśl humanistyczna służy jednostkom, ale rozbija spójność społeczną. Obsesja wyszukiwania mniejszości i wyrównywania im szans zaczęła przekształcać się w swoją własną groteskę. Zastanowi się także, dlaczego powyższe zjawiska nie mają charakteru uniwersalnego, i dotyczą tylko kultury zachodniej. Może je elegancko zestawić nawet nie z treściami z tiktoka, a z uniwersyteckimi publikacjami i artykułami z lewicujących gazet, np. z takiego spaczonego światopoglądowo pisma jak Guardian.

    Może także rozwinąć myśl, dlaczego MUSI sie pojawić kto podobny to Tate’a (tak, to jest czubek). To może być naprawdę interesujące.

  2. A jak kobieta powie, że mężczyzna jest własnością kobiety to wszyscy jej biją brawo. Nawet jak nawołuje do przemocy, na co jest paragraf, mówiąc żeby mordować mężczyzn, jak niejaka Jenny McDermott, to wszystko jest cacy. Mężczyzn można lżyć, opluwać, niewolić i zabijać a kobiety mają do nich, a zwłaszcza do ich pracy przyrodzone prawo. Taka jest dzisiejsza prawda etapu.

  3. > Przedstawiciele TikToka oświadczyli, że „mizoginia jest nienawistną ideologią, która nie jest tolerowana” ;

    A co z mizoandrią? Już zapomnieliście? Czy też ta jest dozwolona?
    Nie tylko dozwolona ale pochwalona i aktywnie wspierana.

Skomentuj Bonifacy z Salomei Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze