czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaTikTok wie więcej o moim seksie niż ja sam. Dzięki algorytmowi

TikTok wie więcej o moim seksie niż ja sam. Dzięki algorytmowi

„New York Times” dotarł do firmowych dokumentów TikToka, które rzucają światło na sposób analizy danych użytkowników, stojący za potężnym sukcesem aplikacji. Rewolucyjny, niebezpieczny, genialny - jaki jest algorytm TikToka, dzięki któremu chińska platforma podbija świat?

TikTok to dla wielu nastolatków i dwudziestolatków medium pierwszego wyboru

Tego, czym jest TikTok, pod koniec 2021 roku nikomu już nie trzeba tłumaczyć. Platforma służąca do wyrzucania z siebie strumienia krótkich, najczęściej rozrywkowych filmów zdominowała media cyfrowe i wszystko wskazuje na to, że jest w stanie być tym dla generacji Z, czym dla millenialsów był Facebook. Medium pierwszego wyboru, od którego zaczyna się i kończy dzień. 

TikTok. Magia algorytmu

Jak TikTok mógł osiągnąć aż tak gigantyczny sukces? Rąbka tajmenicy na temat jego algorytmu odsłania dokument „TikTok Algo 101”, którego fragmenty opublikował „New York Times”. Wiadomym było, że – podobnie jak inne social media – Tik Tok analizuje polubienia, komentarze czy średni czas oglądania danego filmiku przez użytkowników.

Różnica polega na tym, że chińska aplikacja – wiedząc dokładnie, jakie są nasze preferencje – nie chce podetknąć nam pod nos filmu idealnego, który spełnia nasze oczekiwania. Raczej wodzi nas za nos, nie dając „pełnego uczucia satysfakcji”. Dzięki temu zwiększa się nienasycenie użytkownika, który raz za razem wskakuje w tzw. „rabbit hole”. Niekończący się i wysoce uzależniający ciąg scrollowania.

My nawet w tekście o TikToku wolimy wrzucić link do boomerskiego YouTube’a (roku 2006, wróć!)

Algorytm TikToka jest szybki i prezycyjny. W ciągu kilku godzin może dowiedzieć się, jaki gust muzyczny ma użytkownik, co go śmieszy, czy miał epizod depresyjny oraz czy zażywa narkotyki. Jeden z nastolatków napisał „TikTok wie więcej o moim życiu seksualnym, niż ja sam” i choć jest to rodzaj żartu, to mowa o potężnym narzędziu reklamowym. Jednocześnie TikTok nie zwraca uwagi na „żebrolajki”, nagłe przypływy widzów, czy inne sposoby wyrolowania algorytmu. „Jest odporny na problemy, z którymi nie radzi sobie Youtube” – czytamy w „New York Times”. 

TikTok zagrożeniem dla USA

Autorzy tekstu podzielili się swoimi odkryciami z Julianem McAuley’em, profesorem informatyki z San Diego, przekonani, że algorytm TikToka jest co najmniej tak rewolucyjny, jak sama aplikacja. Naukowiec szybko pozbawił ich złudzeń. Magia aplikacji polega na tym, że łączy ona bardzo duże ilości danych, dostarczanych przez zaangażowanych użytkowników, z uczeniem maszynowym, ale nie jest to nic, czego świat wcześniej by nie widział. Wygląda więc na to, że chińskie social medium po prostu dokonało bardzo dokładnej analizy rynkowej i wyciągnęło z niej wnioski.

Nowy algortym jest więc bardziej skuteczny tylko dlatego, że wyeliminował błędy swoich konkurentów. Tym samym chińskie przedsiębiorstwo ByteDance, stojące za aplikacją, wchodzi w posiadanie kolosalnych ilości danych na temat swoich użytkowników. Rząd USA obawia się, że może zagrozić to bezpieczeństwu państwa.

Na dobrą sprawę Chińczycy mogliby dziś gromadzić informacje na temat dzieci, które będą pełnić funkcje publiczne dopiero za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Dane zebrane przez TikToka pozwalałby jednak zrobić ich portret psychologiczny już teraz. Drugi problem to kwestia politycznego kontentu, który trafia na platformę. Amerykanie zastanawiają się, w jakim stopniu może on podlegać cenzurze.

TikTok (jeszcze) niewinny w porównaniu z Facebookiem

Na ten moment oba wątki prowadzą do nikąd. ByteDance zarzeka się, że nigdy nie udostępniłby danych swoich użytkowników rządowi Chin. Nie ma też dowodów na polityczną cenzurę na TikToku. Aplikacja wypada na tym tle dobrze w porównaniu z Facebookiem, który ma na swoim koncie liczne afery (Cambridge Analytica) i którego cenzorskie zapędy momentami są wręcz groteskowe.

Czytaj też:

Rysę na wizerunku stanowią screeny z panelu administracyjnego TikToka, z których wynika, że admini mają swobodny dostęp do wiadomości i treści „prywatnych” wysyłanych w aplikacji. To spora różnica wobec szyfrowanych komunikacji end-to-end, do których zaczął nas przyzwyczajać choćby WhatsApp.

Polecamy:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze