
Jak twierdzi brytyjski dziennik NATO wyciąga dłoń w kierunku Rosji. Takie informacje przekazał dziennikowi Daily Mail prof. Walerij Sołowiej, były dziekan Moskiewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i znany krytyk poczynań Putina. Sołowiej na łamach gazety wypowiada się cyklicznie. Wiosną powołując się na swoje znajomości w FSB mówił o stanie zdrowia przywódcy Rosji i dodawał, że ten musiał przejść trudną operację. Z kolei jeszcze w 2019 roku zapowiadał, że w Moskwie dojdzie do zamachu stanu.
Powyższe przykłady każą patrzeć na wypowiedzi politologa krytycznie, jednak o potencjalnych rozmowach pokojowych wspominał też Jarosław Wolski. Polski analityk obserwował odwrót Rosjan spod Chersonia i uznał, że Ukraińcy nie zadawali im druzgoczących strat, co może oznaczać, że za kulisami jakieś rozmowy o zawieszeniu broni już trwają.
Co miało znaleźć się w ofercie jaką Zachód złożył Putinowi? Według Sołowiejewa rosyjskie wojska miałyby wycofać się z całego terytorium okupowanej Ukrainy z wyjątkiem Krymu. Mowa zarówno o okręgach chersońskim (tam Rosjan praktycznie już nie ma) czy zaporoskim, ale także o Doniecku i Ługańsku. Oznaczałoby to wyniesienie się rosyjskiej administracji także z byłych terenów utworzonych przez siebie „ludowych republik”, które zostały wcielone do Rosji we wrześniu bieżącego roku. Dodatkowo Krym miałby stać się regionem zdemilitaryzowanym, a więc półwysep musiałaby opuścić Flota Czarnomorska. Demilitaryzacja objęłaby także pas 60 mil wzdłuż ukraińskiej granicy z Białorusią i Rosją.
Warunki pokoju nie obejmują Władimira Putina i dają mu możliwość dalszego sprawowania władzy. Za tak sformułowaną propozycją miało stać sześć państw NATO. Sołowiejow dodaje, że najwyższe kręgi władzy patrzą na zachodnią propozycję z entuzjazmem.
Zdaniem TrueStory: To tylko zakulisowa gra
Zdaje się, że Sołowiejow trochę ze swoim komunikatem przesadził. Jego słów należy słuchać z uwagą, bo to jeden z niewielu rosyjskich niezależnych ekspertów w swojej dziedzinie, ale nie zapominajmy, że to też wieloletni opozycjonista, który z pewnością ma swoją agendę i nie rzuca konkretnych słów bez potrzeby. W tym wypadku potrzebę definiuje jeszcze większe podkopanie zaufania do przywódcy Rosji (słowa Sołowiejowa na pewno są śledzone przez moskiewską wierchuszkę). Przypuszczamy, że intencją naukowca było to, aby idący do pracy agent FSB zastanawiał się czy Putin naprawdę byłby w stanie przyjąć tak upokarzające warunki pokoju. Gwarancja pozostawienie obecnej ekipy rządzącej na swoim miejscu jest gwarancją bez żadnego pokrycia. Gdyby Rosjanie zrozumieli, że przegrali wojnę i nie dość, że nie zyskali nawet piędzi ziemi, to jeszcze stracili Donieck i Ługańsk, mogliby wynieść ludzi Putina na taczkach.
Zobacz też:
- Chersoń oczyszczony z Rosjan. Nie zdążyli uciec za Dniepr
- Rosja wywołuje głód w Somalii. Chce w ten sposób wstrząsnąć globalnym bezpieczeństwem
Nie oznacza to, że w tym momencie nie trwają zakulisowe rozmowy pokojowe lub choćby rozmowy o zawieszeniu broni. Przypuszczamy jednak, że – podobnie jak w przypadku rozmów pokojowych po 2014 roku – te nie dotyczą „warunków kapitulacji” a raczej przebiegu linii frontu. Niezależnie od wszystkiego należy wyciągać wnioski z historii, która uczy, że Rosjanom nie wolno ufać, a podpisane traktaty służą jedynie do łamania ich postanowień.