środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaLifestyle"Pełna historia" Kaczyńskiego. Geniusz czy szkodliwy żart?

„Pełna historia” Kaczyńskiego. Geniusz czy szkodliwy żart?

W ostatnich dniach na rynku pojawiła się nowa książka o prezesie PiSu. „Dobre intencje, demokracja, kobiety. Pełna historia Jarosława Kaczyńskiego” to jednak pozycja bliższa performensowi, którego autorzy sięgnęli po wyjątkowo ciężkiego rodzaju humor. Nie jest już bowiem tajemnicą, że kupując tę książkę, otrzymujemy 100 pustych kartek.

TrueStory.pl dotarło do oryginalnej wersji okładki, wycofanej ze względu na potencjalny spór z Meta Inc. (fot. Twitter/FB)

Laureat Nike poleca

Emocje kilka dni temu podgrzał na Instagramie znany reporter i publicysta Mariusz Szczygieł. „Tak prawdziwej publikacji o Kaczyńskim jeszcze nie było”, napisał. Poświęcono ją temu, co w tytule, zwłaszcza kobietom, „co jest najpikantniejszym elementem tej książki”. Zadziałało to na autora „Nie ma” tak, że miał ochotę sam zapisać swoje myśli na marginesach! Pod postem z kolei dziesiątki osób wskazywało, że skoro zdobywca nagrody Nike poleca, to kupujemy. Niektórzy wyrażali nadzieję na ebuk, inni z kolei zwracali uwagę, że pozycja nie ma wskazanych ani autorów, ani wydawnictwa.

No właśnie, to mogłoby być najbardziej zastanawiające. Komu udało się zrobić research na temat wodza tak, że nikt się o tym nie dowiedział i nie puścił pary z ust, a co ciekawsze, za czyje pieniądze? W końcu o wpływie Kaczyńskiego na demokrację czy o jego dobrych intencjach mógłby napisać każdy, ale żeby odpowiedni ludzie powiedzieli coś o jego przeszłych związkach? W końcu na rynku mamy dostępnych kilka mniej lub bardziej aspirujących biografii prezesa PiSu i właściwie w żadnej z nich to nie jest szerzej poruszany wątek. Czy zostanie podane coś nowego o relacjach Kaczyńskiego z Jolantą Szczypińską albo Jadwigą Staniszkis?

Mariusz Szczygieł zrobił tyle dobrego, że ostrzegł swoich followersów, że dostępna wyłącznie na Allegro pozycja może ich bardzo zdenerwować. Kilka osób w komentarzach faktycznie przewidziało to, co nastąpi – to, że, hehe, książka nie zawiera treści. Bo wiecie. Kaczyński nigdy nie miał żadnej dobrej intencji. Ma też w głębokim poważaniu demokrację. No i z tymi kobietami, to też, hehehe, wiadomo, co najwyżej może coś porobić z kotem. Po paru dniach reporter puścił farbę z ust i ujawnił, że współuczestniczył w projekcie, a dochód z zakupionych książek trafi na rzecz Fundacji Centrum Praw Kobiet. Na tym etapie i tak nie dałoby się utrzymać tematu w tajemnicy – ktoś wkurzony tym, co dostał, prędzej czy później napisałby viralowy post na social mediach.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Ten sam żart, sto lat temu. (fot. FB)

Autor pragnie zachować anonimowość

Autor publikacji – cytowany przez Szczygła 27-letni grafik Jarek – wyjaśnia, że te puste strony to jego jedyny sposób na to, by mieć swój udział w dyskusji jako człowiek i jako obywatel. Wprawdzie przyznaje, że nabywcy zostali oszukani, ale za to zysk trafi na fundację, a wybrano platformę Allegro, by każdy miał możliwość darmowego zwrotu. On sam zaś nie zarobił na projekcie ani grosza i postanowił nie podawać publice swoich personaliów.

Rzecz jasna, fani reportera rozpływają się nad geniuszem tego pomysłu, porównując go do „Czeskiego snu” – mistyfikacji, w której autorzy stworzyli fikcyjną kampanię promującą supermarket o tej nazwie, by nagrać na taśmy rozczarowanych klientów przybyłych na otwarcie. A kilka osób, które wyraziło obiekcje? Cóż, przecież spryciula ostrzegał, że treść książki może im się nie spodobać…

Może jednak ktoś mógłby włożyć trochę dziegciu do tej beczki samozadowolenia i powiedzieć wprost, jak głupi i szkodliwy to pomysł. Sama koncepcja nie jest oryginalna za nic – prawie trzydzieści lat temu nieistniejąca psycholożka Alan Francis wydała książki-żarty „Wszystko, co mężczyźni wiedzą o kobietach” i „Wszystko, co kobiety wiedzą o mężczyznach” oparte na tym samym pomyśle. Ta pozycja jest jednak dostępna za kilkukrotnie mniej pieniędzy i chociaż bazuje na stereotypie, to stanowi raczej niewinny żart, nie ma on charakteru jednoznacznie krzywdzącego konkretną osobę.

Pomińmy już wątek tego, że według autora performensu, Kaczyński to zło wcielone (sam polityk zapewne wierzy w swoje dobre intencje) oraz autokrata (wbrew pozorom, pozostał on demokratą, tylko jego wizja tego ustroju pozostaje odległa od współczesnej demokracji liberalnej), bo tu można sobie dyskutować i nie ma w tym nic złego. Skupmy się na tym najpikantniejszym według Szczygła „fragmencie”, czyli o wątku braku kobiet w życiu Kaczyńskiego.

11 tysięcy osób uznało to za fajny pomysł (fot. IG).

Kobiety Kaczyńskiego. Jak było naprawdę?

Oficjalna narracja jest mniej więcej taka, że z braci to Lech wybrał założenie rodzinnego gniazda, zaś Jarosław poświęcił się całkowicie dla polityki i Polski. W książce Michała Krzymowskiego „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego”, w rozdziale „Samotność”, możemy wyczytać, że Kaczyński to rzekomo człowiek delikatny i wrażliwy, a od lat nie pokazuje się publicznie, bo nie chce mierzyć się z negatywnymi reakcjami społeczeństwa na swoją osobę.

Rozmówca autora twierdzi też, że Jarosław wyznał, że sam sobie wybrał los zawodowego polityka i nie chciał poświęcać dla niej ewentualnej rodziny. Jak na inteligenta starej daty przystało, cytuje Pana Zagłobę z „Ogniem i Mieczem”, który również opowiadał, że kawalerstwo to stan piękny i Bogu miły, a sam Kaczyński sobie to postanowił już w dzieciństwie. Niemniej jednak z dalszych fragmentów wynika, że coś kiedyś mogło być na rzeczy.

W 2010 r. miał przyznać się do zaangażowania emocjonalnego w związek, a jego matka Jadwiga twierdziła, że chodziło nie o Jolantę Szczypińską, tylko o pewną warszawską muzykolożkę, której ojciec nie pozwolił na związek z Kaczyńskim. Tą osobą miała być profesor UW Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, znana z tego, że w 2016 r. zasiadała w komisji smoleńskiej Macierewicza. Nigdy nie udało się potwierdzić tych teorii ani im zaprzeczyć. Innych plotek o możliwych związkach Kaczyńskiego pozostaje dosyć sporo, ale żadna z nich nie jest nawet na tyle konkretna, by nadawała się na artykuł na Pudelku.

Również w 2010 r. Kaczyński odwołał wywiad, którego miał udzielić w „Dzień dobry TVN” o swoim życiu prywatnym. Joannie Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiecie Jakubiak ponoć powiedział, że to dlatego, że nie chciał opowiadać, jak smutno mu, gdy codziennie rano sam pije herbatę i je kanapkę z serkiem. Cóż – bliskiej rodziny już nie ma, jego najbliżsi współpracownicy to miernoty, niedoszłego politycznego syna Ziobrę najpierw wyciął z partii, by musieć od lat pozostawać z nim w trudnym sojuszu, pozostało mu co najwyżej kilku przyjaciół rozsianych po Warszawie.

Kaczyński to feminista, bo kobieta nie musi zmywać mu garów ani prać jego skarpet.

Brak kobiety to nie wada

Tymczasem zadowolony imiennik wodza, 27-letni grafik komputerowy, ze swoim mentorem, znanym reportażystą, wrzucili wszystkie powyższe niuanse do śmietnika i postanowili poszydzić ze smutnego, starego kawalera, że nie ma żony, a w domyśle, że od lat, albo w ogóle nigdy, nie miał żadnej kobiety. Przy wszystkich tych negatywnych cechach Kaczyńskiego, jego manii wielkości, dyktatorskim stylu zarządzania partią, pogardzie dla zmian w świecie, których nie rozumie, państwo liberałowie uznali za stosowne walić w jego celibat, o którym nie wiemy nawet, jakie ma podłoże.

To oczywiście wpisuje się w jakiś tam liberalny kanon wymogów osiągnięcia sukcesu życiowego, zgodnie z którym bez budowy domu, zasadzenia drzewa i spłodzenia syna nie stajesz się prawdziwym mężczyzną. Kontrapunktem może stać się tu oczywiście Donald Tusk ze swoją pełną rodziną. Na mniej więcej tym samym poziomie, co kobiety Kaczyńskiego, pozostawał bowiem niesławny wysryw Jacka Kurskiego o dziadku lidera PO w Wehrmachcie.

W obu przypadkach nastąpiło zagranie toksycznym, szkodliwym stereotypem – tam, że Kaszubi to przebrani Niemcy, tutaj, że osoba bez partnera jest gorsza i dodatkowo sama sobie tej gorszości winna. Taka pogardliwa polityka liberalnych kręgów doprowadziła zresztą do powstania grup dyszących nienawiścią inceli, rzuconych w ten sposób w ramiona skrajnej prawicy. Mimo, no właśnie, dobrych intencji, „Pełną historią Kaczyńskiego” autorzy mogli urazić znacznie większą ilość ludzi.

Przeczytaj również:

Dodatkowego smaczku dodają krążące od lat w formie raczej humorystycznej teorie o rzekomym nieheteroseksualizmie wodza, do którego ze względów politycznych nie może się przyznać. Chociaż jeśli spojrzeć na to, z jaką łatwością Kaczyński miał porzucić ambicje rodzinne dla politycznych, bardziej prawdopodobna byłaby chyba jakaś forma aseksualności albo aromantyczności. Najpewniej nie będzie nigdy możliwe potwierdzenie ani też sfalsyfikowanie tych koncepcji. Niemniej jednak, gdyby okazały się prawdziwe, to okazałoby się, że panowie zrobili sobie jaja z tego, że osoba z mniejszości seksualnej nie jest zainteresowana związkiem z kobietą.

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

3 KOMENTARZE

  1. Kłaniam się. Niestety, mam wrażenie, że projektuje Pan swoje myśli na moje teksty o tek książce. Pisze Pan „…i postanowili poszydzić ze smutnego, starego kawalera, że nie ma żony, a w domyśle, że od lat, albo w ogóle nigdy, nie miał żadnej kobiety”. Nigdzie nie szydziliśmy. Nie ma takiego tropu. Rozdział „Kobiety” sugeruje, że tak jak „dobre intencje” i „demokracja” to dla niego temat pusty, pomijany – dla kobiet jak najmniej praw. Albo emocjonalnie Pan przeczytał to, co napisałem, albo zasugerował się Pan komentarzami followersów – ci owszem pisali o starokawalerstwie, albo ma Pan złe intencje. Nie przesądzam. Sam jestem singlem od wielu lat i nie uważam tego za ułomność. Natomiast Pana pogląd, że Kaczyński jest demokratą, tylko liberalnym wprawiła mnie w zdumienie. Owszem, jest demokratą pod warunkiem, że tylko jego obóz jest dopuszczony do głosu. Serdecznie pozdrawiam.

    • Witam i dziękuję za komentarz, bo oznacza on, że tekst zatoczył szersze koła, niż bym się spodziewał – i dobrze. Pragnę się do kilku kwestii odnieść w odpowiedzi.

      Przede wszystkim nie jestem przekonany tłumaczeniem, że chodzi tylko o przedstawienie tematu kobiet jako zbioru pustego w oderwaniu od prywatnego życia prezesa i wodza. Oczywiście zgadzamy się, że Kaczyński uważa kobietę za przedmiot praw, nie zaś ich podmiot. Kobietę się, owszem, „szanuje”, cmoka w dłoń i przepuszcza w drzwiach, ale nie stanowi ona sama o sobie. Jak widać po kulcie Jadwigi Kaczyńskiej wprowadzonym w TVP, Jarosław kobietę widzi wyłącznie przez pryzmat archetypu maryjnego jako postać matki, opiekunki domu, która ma nie wyłazić na ulice, by krzyczeć o aborcji. To wszystko faktycznie nie ma wiele wspólnego z tym, że Kaczyński nie ma kobiety, to są raczej dwie różne sprawy.

      Ale to nie jest takie jasne dla kogoś, kto chciałby się zapoznać z Panów projektem. „Dobre intencje” i „demokracja” są poza sporem, bo wiadomo, o co chodzi. Ale przy „Kobietach” – co podkreśla jeszcze podtytuł „Prawdziwa historia Kaczyńskiego” – można by spodziewać się treści biograficznych. Sam Pan zajawkował ten temat jako „najpikantniejszy”. Gdyby książka miała w tytule „Prawa kobiet”, a nie „Kobiety”, to dałoby radę uniknąć tej dwuznaczności (kosztem siły żartu). Tak pikantnymi szczegółami okazują się puste strony, co sugeruje dokładnie to, o czym pisałem w tekście. Szydera to może mocne słowo, ale to kpina, jaja, żart z prezesa, tak jak kpiną i żartem z ludzi był „Czeski sen”.

      Po reakcjach na insta widziałem, że to nie tylko moja interpretacja. No i niestety, przez tę dwuznaczność to wybrzmiewa zwyczajnie źle. Bo można to widzieć wyłącznie tak, jak Pan to ujął, ale też tak, jak to opisałem. Może przydałoby się na przykład w dodruku jakieś posłowie, z którego wynikałyby Panów intencje? Wiadomo, brak treści to też treść, ale bardziej podatna na różne interpretacje.

      A co do demokracji, to oczywiście Kaczyński zarządza samą partią w sposób stalinowski, zresztą Krzymowski przytacza, że dosłownie potrafi on rzucać parafrazami Dżugaszwilego. Nie sądzę jednak, żeby nie wierzył w demokrację na zewnątrz swojej partii, nawet jeśli to wykrzywiona wersja tego ustroju znajdująca się tylko w jego głowie, raczej w stylu wczesnej sanacji, niż taka z dzisiejszego świata. To jednak poboczna kwestia, pewnie zgadzamy się, że nie jest to taka demokracja w której chcielibyśmy żyć, dlatego nie rozwodziłem się na ten temat w tekście.

      Pozdrawiam również.

  2. Szczerze mówiąc z projektem tej książki i jej pomysłem nie mam nic wspólnego. Zostałem po prostu jej samozwańczym piarowcem….

Skomentuj Bartłomiej Król Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze