czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaOmar już więcej nie zagwiżdże. Dlaczego mordercy z “The Wire” nie da...

Omar już więcej nie zagwiżdże. Dlaczego mordercy z “The Wire” nie da się nie lubić?

Omar Little, noszący długi płaszcz ostentacyjny homoseksualista, gwiżdżący podczas przechadzania się ulicami Baltimore - ten opis budzi raczej uśmiech politowania niż grozę. A jednak na dźwięk jego imienia zimny pot oblewał karki największych gangsterów, a dzieciaki dilujące na rogach uciekały szybciej, niż pozwalały im na to ich zbyt luźne spodnie.

Omar Little to najbardziej charakterystyczny bohater serialu „The Wire”

Rozbrzmiewające po osiedlach “Omar comin’!” oznaczało tyle, co ostrzeżenie przed nadciągającymi jeźdźcami apokalipsy. A może i gorzej, bo jeźdźców nikt nigdy nie widział, a apokalipsę znamy tylko z Biblii. A Omar był jak najbardziej realny. Przechadzał się najbardziej niebezpiecznymi zakamarkami miasta, pogwizdując pamiętającą czasów kolonii melodię “A hunting we will go”. Pójdziemy na polowanie.

Omar Little. Wygląd zewnętrzny i charakterystyka postaci

Ubrany zawsze w długi, ciemny płaszcz, by móc jednym ruchem wyciągnąć shotguna zza jego poły. Strzelby zresztą często nawet nie próbował chować. Oparta beztrosko o ramię miała przypominać czarnuchom* z Baltimore, że ktokolwiek rządzi obecnie na mieście – Avon, Stringer czy Marlo, Omar może w każdej chwili skroić z towaru i gotówki każdego z nich. Dla kaprysu.

Popkultura zna wielu badassów, a w panteonie tych z obecnego wieku z pewnością nie brakuje miejsca dla Omara. A jeśli z jakichś niezrozumiałych powodów brakuje, Omar bez mrugnięcia okiem zostawi dziurę w skroni delikwenta, który znalazł się tam, gdzie nie powinien. Postać wykreowana przez Michaela K. Williamsa w serialu “The Wire”, w Polsce (nie)znanym pod tytułem “Prawo ulicy” to synonim bezwzględnego bandziora. A mimo tego nie sposób go nie podziwiać, a wręcz lubić.

Omar Little zabijał, ale wyłącznie bandziorów. Omar Little terroryzował ludzi bronią, ale tylko gangsterów lub tych, którzy dla nich pracowali. Omar Little kradł, ale przede wszystkim narkotyki, broń i pieniądze zarobione na prochach. Był jak połączenie Robin Hooda i Punishera – okradał złych ludzi, zadając im ból.

Omar posyłał gangsterów nie tylko do piachu

Jego specyficzny kodeks moralny przydał się wymiarowi sprawiedliwości. O ile dla szeregowego czarnucha* pójście na współpracę z policją oznaczało wyrok śmierci, Omar nie miał z tym problemu. Wystarczy odrobina sprytu, by zrozumieć, że jego nie obowiązują reguły, które rządzą miastem. Jako świadek dostał pieniądze, które miał wydać na garnitur, by dobrze prezentować się przed sądem. Kupił porządny dres i jedwabny krawat, który nosił na gołej szyi.

– Więc obrabiasz dilerów narkotyków? Tym się zajmujesz?
– Tak proszę pana – powiedział do obrońcy jednego z gangsterów, który próbował udowodnić sędziemu, że z Omara żaden świadek.
– Czyli jesteś pasożytem, który żeruje na przestępcach. Oni okradają zwykłych ludzi, ty okradasz ich.
– Dokładnie tak jak ty.
– Słucham?
– Ja mam strzelbę, ty masz aktówkę.

Sąd uznał jego zeznania za wiarygodne, dzięki czemu prawdziwy zabójca przypadkowego świadka przestępstwa trafił za kraty. Omar nie wahał się nawet pójść z podsłuchem na spotkanie z gangsterami, którzy zaproponowali mu rozejm. Ich ludzie skatowali na śmierć jego kochanka, a on nie wyrównał jeszcze z nimi rachunków. Jeden trafił za kratki, drugiego Omar zastrzelił osobiście.

Omar w sądzie pod krawatem

Kiedy dowiedział się, że dzieci na podwórkach Baltimore “bawią się w Omara”, postanowił skończyć z zabijaniem. Kilkuletnie brzdące strzelały do siebie zza śmietników z wyimaginowanej broni, mówiąc “jestem Omar, załatwię cię”. Od tej pory nie zastrzelił nikogo, a zrabowany dilerom towar po prostu wyrzucał do ścieków.

Omar już nie zagwiżdże. Michael K. Williams nie żyje

Omar pokazał, że prawdziwy badass nie musi być wypranym z emocji facetem, który zalicza laski na prawo i lewo. W brutalnym, gangsterskim świecie, obnosił się ze swoimi homoseksualnymi związkami, a jego rozpacz po stracie jednego z kochanków sprawiła, że nie wahał się wypowiedzieć otwartej wojny największym graczom. Zabijał, ale tylko tych złych. A w niedzielę, pod krawatem, odwoził babcię do kościoła. To bandzior, którego nie sposób nie lubić.

Michael K. Williams, odtwórca roli Omara, w poniedziałek został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu w Brooklynie. Obok znaleziono ślady, które jasno wskazywały, że przedawkował. – Uzależnienie nie znika. Dla mnie to codzienna walka. Ale walczę – powiedział w 2017 roku dziennikarzowi „The New York Times”. Ta walka dobiegła końca. 

Omar już nigdy więcej nie zagwiżdże.



*słowo “czarnuch” zostało użyte w zupełnie nierasistowskim kontekście

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze