Na czym polega projekt?
Projekt za cel postanowił sobie schwytanie, zaszczepienie, a następnie późniejszą kontrolę na wolności około połowy populacji koali w rejonie Northern Rivers w Nowej Południowej Walii. Szacuje się, że jest to około 50 osobników. Chlamydia stanowi poważne zagrożenie, które powoduje u koali utratę wzroku, bezpłodność, a ostatecznie śmierć.
Samuel Phillips, mikrobiolog pracujący nad szczepionką, tłumaczy, że zwierzęta giną, ponieważ są tak osłabione, że nie mogą wspinać się na drzewa. Tracą zatem możliwość pozyskania pożywienia, narażając się jednocześnie na ataki drapieżników. Do tego dochodzi wspomniana wcześniej bezpłodność pojawiająca się u samic i uniemożliwiająca przedłużenie gatunku.
Szczepionka opracowana została specjalnie dla koali, a jej działanie przetestowano na kilkuset osobnikach. Problem jednak polega na tym, że zwierzęta testowane znajdowały się w ośrodkach rehabilitacyjnych, nie wiadomo zatem, czy te żyjące na wolności także się uodpornią. Po dogłębnym przeanalizowaniu działania szczepionek będzie można ocenić, jaki procent populacji wymaga zaszczepienia.
Największą trudność sprawia schwytanie okazu. Koale dużo czasu spędzają na drzewach eukaliptusowych, co wymaga ich wypatrywania przez lornetkę. Jeśli okaże się, że zwierzę rzeczywiście znajduje się na roślinie, wokół niej buduje się ogrodzenie, z którego jedyne wyjście prowadzi do klatki. Taki proces schodzenia koali z drzewa może trwać nawet kilka godzin. Zaszczepione osobniki są oznaczane na grzbiecie farbą barwy różowej, co ma zapobiec w ponownym łapaniu tego samego osobnika.
Dlaczego populacja maleje?
Jednym z oficjalnie wskazywanych powodów zmniejszenia się populacji koali jest chlamydia. Póki co nie dowiedziano się, w jaki sposób choroba ta zdołała się rozprzestrzenić u wielu osobników. Wysnuto jednak przypuszczenie, że najprawdopodobniej koale weszły w kontakt z zakażonymi owcami i bydłem, a konkretniej z ich odchodami.
Wśród torbaczy choroba rozprzestrzenia się drogą płciową. Może ona również przechodzić z matki na jej potomstwo. Dla ludzi i zwierząt gospodarskich chlamydia nie jest wyrokiem. Bardzo łatwo można ją wyleczyć antybiotykami. U koali sprawa prezentuje się w bardziej skomplikowany sposób, bo w żołądkach posiadają one mikrobiotę neutralizującą zawarte w eukaliptusie toksyny. Działa ona także na lekarstwa, co powoduje, że antybiotyki nie są w stanie niczego zdziałać.
Choroba to jednak najprawdopodobniej nie jedyny powód. Koale często cierpią na skutek utraty swych siedlisk, a także stają się ofiarami drogowych wypadków. Do tego dochodzi nieustanny stres z powodu wycinek lasu i ich pożarów. Mimo to chlamydia wydaje się powodem najbardziej dotkliwym, choć łączącym się bezpośrednio z tymi zjawiskami. W sytuacjach stresowych układ odpornościowy się bowiem osłabia, zwiększając podatność na zachorowanie.
Biolog Mathew Crowther zajmujący się monitorowaniem populacji koali poinformował o tym, iż w 2008 roku na chlamydię chorowało tylko 10% badanych przez niego osobników. Obecnie jest to już 80%, a widok młodych koali uchodzi za rzadkość.
Czytaj także: