
Cold Response 2022 to cykliczne wydarzenie, które co dwa lata odbywa się w Norwegii. Pierwsza edycja miała miejsce w 2006 roku. Wówczas do koła podbiegunowego dotarło 10 tys. żołnierzy z państw Sojuszu. W tym roku będzie ich trzy razy więcej. Tym samym, to największe ćwiczenia NATO od zakończenia zimnej wojny.
Oficjalnie – NATO pisze o tym wprost na swojej stronie – Cold Response nie ma nic wspólnego z wojną na Ukrainie. Ćwiczenia zaplanowane były od dawna. Żeby pokazać jak bardzo Sojusz przestrzega własnych zasad zaproszono obserwatorów z rosyjskiej armii, którzy odrzucili gościnność Norwegów. Dodajmy jednak, że NATO nie spodziewało się wizyty Rosjan. Wiadomo, że ćwiczenia mają przygotować wojska na starcie właśnie z nimi. W regionie Arktyki nie ma innej armii, która mogłaby zagrażać państwom Sojuszu (trudno tak myśleć o pojedynczych chińskich okrętach, które zapędzają się na daleką północ). Rosja to także kraj, który głośno mówi o swoich arktycznych ambicjach. Na razie dotyczą one głównie wydobycia surowców. Ale Kreml nawet misje badawcze ubezpiecza wojskowo. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym artykule.
Należy się spodziewać, że Rosjanie jakoś postanowią odpowiedzieć na ćwiczenia, bo do tej pory robili to zawsze. Nagle może się okazać, że w podobnej okolicy zamierzają spontanicznie zorganizować własne ćwiczenia (choć na pewno nie tak liczne jak natowskie) albo wprost spróbują zakłócać komunikacje między sojuszniczymi wojskami różnych krajów. Jednak każda aktywność na północy, będzie odciągać ich armię od strategicznych celów na południu.
Cold Response pomoże Ukrainie.
Cold Response to ćwiczenia defensywne, tak jak zresztą całe NATO (sojusz może wyłącznie się bronić, a nie atakować). W tym roku wezmą w nich udział 23 armie (z 30 zjednoczonych w Sojuszu), a dodatkowo obecne będą także wojska państw partnerskich: Finlandii i Szwecji. To szczególnie ważne w przypadku tego pierwszego państwa. Od agresji Rosji na Ukrainę wiele mówi się o szybszej ścieżce jaką Finlandia mogłaby przejść, aby wejść do NATO. Rosja jest oczywiście temu głęboko przeciwna. Wówczas bowiem rakiety Sojuszu mogłyby znaleźć się 200 kilometrów od Petersburga.
Do Norwegii przypłyną wkrótce dwa lotniskowce: brytyjski HMS Prince of Wales oraz amerykański Harry S. Truman. Ich obecność na wodach morza Barentsa z pewnością zainteresuje rosyjskie wojska stacjonujące w Murmańsku.
Choć NATO realizuje ćwiczenia, które były zaplanowane od dawna, to przy okazji realizuje strategię rozciągania rosyjskich wojsk i odciągania ich uwagi od Ukrainy. Niedawno pisaliśmy na TrueStory o sporze jaki od dziesięcioleci toczy się między Rosją a Japonią o Wyspy Kurylskie. Rosjanie ciągle testują cierpliwość Japończyków. W ostatni czwartek wysłali swoje okręty wojenne z Oceanu Spokojnego na Morze Japońskie przez cieśninę Tsugaru między Honshu a Hokkaido. W ten sposób Moskwa próbuje pokazać, że mimo wojny na Ukrainie pozostaje sprawna w kilku teatrach działań na raz.
Na razie Japonia odpowiada wyłącznie kanałami dyplomatycznymi, ale właśnie zakończyła wspólne ćwiczenia z armią indyjską i chyba mogłaby wysłać parę okrętów w okolice Kuryli. Gdyby zdecydowała się zrobić to w tym samym czasie, co manewry Cold Response istnieje szansa, że rosyjska armia zostałaby porządnie zaangażowana w kilku miejscach na raz, a Ukraina zyskałaby chwilę na złapanie oddechu.
Zobacz też: