
Rozpoczęła się bitwa o Donbas, od której będą zależały dalsze losy tej wojny. Rosjanie dalej udają, że prowadzą z Ukrainą wojnę totalną i trochę dla niepoznaki atakują także cele na zachodzie kraju (wczorajszy atak na Lwów), ale tak naprawdę kogo i co się da wysyłają na odcinek wschodni.
1. Brak zaskoczenia
Nim przejdziemy do wyliczania rosyjskich słabości, które mogą zaważyć na przebiegu tego starcia musimy dodać, że słowo „bitwa” w tym wypadku oznaczać będzie działania zbrojne prowadzone na przestrzeni setek kilometrów. Dziś w nocy ostrzeliwane były tak samo Kramatorsk i Słowiańsk, jak i Hulajpole i Mikołajew. Te pierwsze miasta od drugich dzieli od siebie ponad 200 kilometrów. Bitwa o Donbas oznacza więc ofensywę prowadzoną z dwóch stron, ale w jednym kierunku.
Już samo wyliczenie wszystkich grup taktycznych, które zbierają Rosjanie może powodować ból głowy. Pentagon podaje, że jest ich obecnie na wschodzie 76, a kolejne zmierzają na miejsce (nie jest to proste, między innymi ze względu na dalej kontynuowane walki o Mariupol). Tu dochodzimy do pierwszego punktu, który może nam podpowiadać, że Rosjanie niczego się na tej wojnie nie uczą. O planowanej bitwie wiedzą wszyscy i to od dawna. Zarówno Ukraińcy, jak i ich zachodni sojusznicy mieli mnóstwo czasu żeby przygotować się do natarcia. Podobnie było w lutym, gdy mapy potencjalnych kierunków uderzeniowych Rosjan pojawiały się w mediach. Jak później się okazało były dosyć dokładne.
2. Logistyczne piekło
Owe 76 jednostek będzie musiało się ze sobą porozumieć. Teoretycznie armia to bardzo hierarchiczna struktura, w której każdy wie czym ma się zajmować. Problem polega na tym, że Rosjanie swoich dowódców tracili gremialnie w pierwszych dniach wojny. Ci jechali na front i ryzykowali życiem, bo mieli problemy z łącznością. Do tego dodajmy, ze zwykli żołnierze korzystają z telefonów komórkowych łączących się z ukraińską siecią GSM. Generalnie, trudno żeby w takich warunkach Ukraińcy nie wiedzieli czegoś o działaniach Rosjan.
Ci już wcześniej nie potrafili sensownie korzystać z czołgów i zachowywali się tak, jakby ter rosły na drzewach. Puszczano je przed siebie, bez wsparcia, choćby w postaci drona monitorującego przestrzeń i wskazującego ukraińskie zasadzki. Teraz może być podobnie. Bitwa już się rozpoczęła i to pomimo tego, że Rosjanie nie zgromadzili jeszcze wszystkich jednostek. Szansa na to, że zadbali o dobre dane wywiadowcze jest więc mizerna.
3. Doświadczenie ruski sałdat ma tylko w kradzieży
Kolejny element ten koszmarnej układanki to braki kadrowe. Wynikają one trochę z poniesionych strat, a trochę z trudnościami jakie Rosjanie mają przy przyciąganiu nowych rekrutów. Docierają do nas słuchy, że do armii wciela się już kogokolwiek się da: seniorów, alimenciarzy, przestępców z niskimi wyrokami. Cała ta zbieranina wyposażana jest np. w karabiny pamiętające II Wojnę Światową (to nie żart, Ukraińcy przychwycili kilka Mosin–Nagantów, znanych wielbicielom gier FPS). Do tego dołóżmy zaciąg azjatycki. Do rosyjskiej armii wcielani są Dagestańczycy, Czeczeni, Ingusze, Buriaci i Jakuci. Szansa na to, że będą oni stanowić jednostki potrafiące walczyć w miastach jest żadna.
4. Przewaga technologiczna Rosjan to scam
Wspomnijmy też o rzekomej przewadze technologicznej wojsk rosyjskich. Od lat Rosjanie wypuszczali plotki o kolejnych modelach swoich rakiet i czołgów, które podobno miały zawstydzać NATO. Problem polegał na tym, że te nigdy nie pojawiały się na majowej paradzie zwycięstwa (okej, trudno jest się chwalić publicznie TAJNĄ BRONIĄ) ale też do tej pory nie pojawiły się na froncie.
Na razie za przedstawiciela rosyjskiej myśli technologicznej musi nam posłużyć dron Orłan, który został zestrzelony i rozkręcony przez Ukraińców. Zamiast profesjonalnej kamery optycznej miał on po prostu tanią wersję, ogólnodostępnego aparatu Canona doczepioną do boku. Kamera nie posiadała zooma, ani żadnego stabilizatora. Latała na boki dając niewyraźny obraz. Nie wspominamy nawet o braku podczerwieni czy noktowizji. Generalnie był to sprzęt, który dawało się używać jedynie w ciągu dnia i to powodując spory hałas, bo Orłan zamontowany miał silnik spalinowy, zamiast elektrycznego.
Jeśli wysłanie Orłana nie było zasłoną dymną, mającą odwrócić uwagę od trzymanej do dziś w ukryciu tajnej broni, to znaczy, że Ukraińcy mają bardzo wyraźną przewagę technologiczną.
5. Wiara Ukraińców we zwycięstwo
Na koniec dodajmy element, który może i jest trudny do zmierzenia, ale okazuje się niezastąpiony na polu walki. Ukraińcy udowodnili już, że potrafią dokonywać niemożliwego i posyłać do piachu liczniejsze oddziały wroga. Wiary we własne siły musi dostarczać też niedawne zatopienie krążownika Moskwa. Okręt – będący dumą Floty Czarnomorskiej – poszedł na dno dokładnie w 110. rocznicę zatopienia Titanica.
Wojsko ukraińskie wielokrotnie udowodniło już, że spryt i przygotowanie znaczą na polu walki więcej niż siła ognia. Oby tak samo było tym razem.
Zobacz też: