czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaSport10 lat po Euro 2012. Teraz Polska powinna zorganizować mundial

10 lat po Euro 2012. Teraz Polska powinna zorganizować mundial [ANALIZA]

Gdy ogłoszono, że to Polska i Ukraina będą organizatorami Euro 2012 kraj wpadł w ekstazę. Była to pierwsza impreza sportowa tego typu, która odbyła się w naszym kraju i jednocześnie papierek lakmusowy dla przemian po 1989 roku. Znak, że przynajmniej infrastrukturalnie doganiamy zachód.

Na Euro 2012 skorzystało kilka miast, na mundialu skorzysta pół Polski (fot.shuttershock)

Wiadomo było, że mecze w Polsce odbędą się na czterech stadionach. Oczywiste było, że będą to Warszawa i Gdańsk. Nadmorski ośrodek miał przewagę nad innymi, bo choć nie jest drugim największym miastem w kraju, to właśnie z trójmiasta pochodzi znany kibic Lechii, Donald Tusk, który podobno miał coś do powiedzenia w temacie wyboru obiektu. Podobną presję na Wrocław miał wywierać kibic tamtejszego Śląska, Grzegorz Schetyna. Pozostała walka o czwarte miejsce, którą stoczyły ze sobą Łódź, Kraków, Chorzów i Poznań.

Euro 2012. Kto oglądał tylko w telewizji?

Zacznijmy od tego pierwszego miasta. Niegdyś prężny ośrodek przemysłu włókienniczego dostał przez ostatnie 30 lat w pysk niezliczoną ilość razy. Euro, mogło być okazją żeby się podnieść i pokazać, że miasto ma dalej ciekawą ofertę. Niestety, tym razem kłody pod nogi rzucali sami gospodarze, którzy wypełnili wniosek chyba tylko z obowiązku. Pytana o imprezy masowe, przy których były obecne znaczne ilości służb porządkowych, Łódź wspomniała o Juwenaliach, które życiem przypłaciło dwóch studentów.

Zamiast jednego konkretnego stadionu Łódź postawiła na dwa średnie.

W szoku byli za to Krakowianie, którzy wprost mówili, że decyzja była wyłącznie po-li-ty-czna i choć nikt nie powiedział tego głośno, to między wierszami mocno sugerowano to, co napisałem powyżej: działacze PO mieli wpływ na wybór miast organizatorów. Ministerstwo Sportu tłumaczyło się mówiąc, że Kraków zamierza jedynie modernizować kiepski stadion Wisły i że tamtejsi kibice są krewcy, a to też nie działa dobrze na ocenę wniosku.

Z kolei Chorzów, choć mało atrakcyjny turystycznie, to miał przecież gotowy stadion. Znów miało zawinić miasto, które nie przesłało pełnej dokumentacji.

Bilans Euro 2012 w Poznaniu

Z tych powodów zdecydowano się na Poznań, który miał już jedną trybunę nowego obiektu w budowie. Dziś stadion Lecha jest oskarżany o to że był za drogi (jak to stadiony) i ma niską funkcjonalność, ale wówczas budził podziw innych miast. Zresztą do dziś Poznaniacy mogą pochwalić się czymś o co w Gdańsku czy we Wrocławiu naprawdę bardzo trudno. Ich stadion jest regularnie wypełniany przez kibiców.

Fakt, że ta jedna trybuna istniała już wcześniej potrafił dać się we znaki budowniczym, którzy mieli problem ze „sklejeniem” całego obiektu. Materiały budowlane miały przy okazji znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, a stadion finalnie okazał się prawie dwukrotnie droższy niż zakładano.  Podobny los spotkał dworzec – popularny „chlebak”, do którego dorzucono galerię handlową – oraz rondo Kaponiera – oddane do użytku dopiero wiele lat później.

Tak prezentowała się jedna trybuna poznańskiego stadionu (fot. Wikimedia)

Tyle narzekania, bo choć można mówić, że te zmarnowane setki milionów powinny iść na szczytniejsze cele (ten dylemat dotyczy zresztą wszystkich miast-orgniazatorów), to patrząc na minioną dekadę Poznań wiele zyskał. Nie jest przecież tak, że miasta, które euro nie organizowały wystrzegły się błędów. Przeciwnie, Łódź lata później postawiła turbo-wielki dworzec jakby była co najmniej Berlinem, a Kraków ma najgłupiej postawione dwa stadiony w Unii Europejskiej. Poznaniacy ze swoich inwestycji mogli korzystać szybciej. Do tego miasto okazało się turystycznym wabikiem, bo choć nie posiada takich zabytków jak Kraków czy Warszawa, to można do niego łatwo i tanio (szczególnie z Niemiec) dotrzeć i spędzić przyjemny weekend.

Tu także pozytywnie dla Poznania wypada porównanie liczb. W 2012 roku Kraków odwiedziło 9 milionów turystów, a w zeszłym roku 11 milionów. To poprawa o 22 proc. Z kolei Poznań dziś odwiedza 1 500 000 turystów rocznie. Aż o 50 proc. więcej niż 10 lat temu.

Bilans euro 2012 we Wrocławiu

We Wrocławiu największą czkawką odbija się stadion, który po prostu jest za duży. Gdy Śląsk zdobywał mistrzostwo Polski i grał w europejskich pucharach chętnie ściągały na niego tłumy, ale poza tym obiekt raczej straszy i zapełnia się tylko gdy gra na nim reprezentacja Polski. Zresztą w zeszłym roku groziła mu kompletna katastrofa. Gdyby walczący o utrzymanie zespół spadł z Ekstraklasy wówczas musiałby wyprowadzić się na swój stary stadion, a Tarczyński Arena stałaby już zupełnie pusta.

Stadiony w Katarze. Będziemy pisać, że te mistrzostwa to zbrodnia, a organizatorzy mają krew na rękach, ale to że są rozkładane warto docenić (fot. stadiony.net)

Władze miasta tłumaczą, że trzeba było zbudować taki duży stadion żeby dostać ćwierćfinał, który ostatecznie wziął Gdańsk (znowu wina Tuska). Poza tym kredyt na budowę obiektu będzie spłacany do 2030 roku, a miasto i tak sądzi się (i przegrywa) z różnymi podwykonawcami, którzy byli zwalniani z budowy za niedotrzymanie terminu. Na plus trzeba zaliczyć fakt, że zadaszona arena robi za halę wystawową. Koncerty i widowiska przyciągają widzów, ale ci spokojnie pomieściliby się także na mniejszym stadionie.

Wrocław zrekompensował sobie podmiejski stadion innymi inwestycjami. Przede wszystkim mowa o autostradowej obwodnicy i wyremontowanym dworcu kolejowym. Władze miasta utrzymują, że gdyby nie euro to nie byłoby ich stać na te inwestycje. Ostatecznie należy jednak sprawdzić najważniejszy wskaźnik, a więc na ile miasto wykorzystało swoją szansę, by na stałe zagościć w zagranicznych folderach turystycznych. Tu wystarczy krótki rzut oka na dane. W 2012 roku Wrocław odwiedzało rocznie 2,5 miliona turystów, a w 2017 już 5 milionów.

Bilans Euro 2012 w Warszawie

Jak zwykle gdy o stadionach mowa zastanawiamy się, czy naprawdę ich budowa jest konieczna. Podobnie było w Warszawie, gdzie przecież obok stadionu Legii oraz Polonii (modernizacja tego dopiero jest zapowiedziana) stanął Stadion Narodowy. Po dziesięciu latach można jednak powiedzieć, że chyba było warto go postawić. W międzyczasie, obiekt stał się talizmanem polskiej kadry (noo, aż do meczu z Węgrami w zeszłym roku), gościł finał Ligii Europy (czekamy na Ligę Mistrzów); kilkunastu najważniejszych światowych muzyków oraz niezliczone targi i inne imprezy masowe.

Można odnieść wrażenie, że drzwi na tym obiekcie praktycznie się nie zamykają, a przecież wcześniej w tym miejscu stał dość smuty Jarmark Europa (to co się stało z jego bywalcami, to temat na osobny tekst). Na koniec zostawiamy to, co  symboliczne i najbardziej kontrowersyjne, a więc przerobienie Stadionu na Szpital Narodowy. Czy faktycznie było ono konieczne? Z całą pewnością możemy odpowiedzieć, że nie. Modernizacja była bardzo droga, a płyta boiska ostatecznie wcale nie pomieściła wielu chorych. Chodziło wówczas raczej o stworzenie jednostki „śmiercioodpornej”. W sytuacji krytycznej pacjenci wymagający podłączenia do respiratora byli wywożeni do innego szpitala.

Teraz pora na mundial

Wnioski są takie, że Euro było dla kilku polskich miast zbawienne jeśli chodzi o rozruszanie turystyki. Warszawa poradziłaby sobie sama, ale Wrocław, Poznań i Gdańsk dostały niezłego kopa. W normalnych warunkach te miasta nigdy nie mogłyby sobie pozwolić na tak kosztowną reklamę w mediach na całym kontynencie.

Trudno jednak powiedzieć, żeby turniej był wehikułem, który przeniósł cały kraj na inny poziom. Dlatego teraz Polska powinna starać się o organizację mundialu (samodzielnie lub z mniejszym partnerem np. Czechami). I choć brzmi to jak mrzonka to przecież najbliższy wolny termin jest dopiero w 2034 roku. Teraz powinniśmy zastanowić się, które miasta mogłyby podjąć się organizacji imprezy. Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań, Kraków, Chorzów, Praga i Brno? Brzmi jak początek niezłego planu. Ważne, żeby przy tym organizatorzy zadbali o to aby na nowo wybudowanych obiektach życie toczyło się także poza mistrzostwami, albo żeby stadiony były rozkładane – tak jak ten przedstawiony na zdjęciu wyżej.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze