sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaDietaZestaw Maty. Jedyna rzetelna recenzja

Zestaw Maty. Jedyna rzetelna recenzja

W poniedziałek 18 października McDonald’s rozpoczął sprzedaż nowego, limitowanego zestawu jedzeniowego, powstałego we współpracy z raperem Matą. Promocyjny zestaw od razu spotkał się z szerokim zainteresowaniem, a także krytyką, choć raczej nie z perspektywy kulinarnej, a światopoglądowej. Wielu aktywistów o dość wyraźnych poglądach, oskarżyło młodego muzyka o współpracę z bezwzględną, niszczącą planetę korporacją, a także o świadome lub nie przyczynianie się do pogłębienia problemu nadwagi i otyłości wśród młodzieży. No dobrze, dobrze, ale co z jedzeniem? Odrzućmy na chwilę to całe moralizatorstwo i odpowiedzmy na proste pytanie. Czy zestaw Maty jest pyszny, zjadliwy, a może jest zupełnie nudny lub co gorsza niesmaczny? Postanowiłem to sprawdzić, sam, własnymi kubkami smakowymi.

Zestaw prezentuje się dość niewinnie, ale nie pretenduje do miana produktu „premium”

Na wstępie podkreślę, że uwielbiam burgery, w tym te sieciowe. Dla potrójnego whoopera potrafiłem zrobić wiele, łącznie z odbyciem kilkudziesięciokilometrowej wycieczki do najbliższego Burger Kinga. Zresztą, to właśnie ta sieć zdobyła moje największe uznanie. Co nie znaczy, że gardzę burgerami z Maka.

Zawartość i cena

Jeśli macie już zainstalowaną apkę McDonalda, to z pewnością już wiecie co znajduje się w zestawie (a można go nabyć wyłącznie z aplikacją). Na waszych ekranach ukazał się białowłosy Mata, spoglądający wzrokiem dostającego wigilijne prezenty dziecka na frytki (średnie), potrójnego cheeseburgera i zielony płyn w plastikowym kubku, noszący nazwę Matchak Latte. W przeciwieństwie do niektórych lewicowych aktywistek nie dysponuję studiem nagrań, więc cykałem zdjęcia średniej półki smartphonem bezpośrednio w restauracji. Widać na nich, że prócz wymienionych otrzymałem także komplet naklejek. No i Matchak Latte było w zwykłym papierowym kubku. Za całość zestawu zapłaciłem 18 złotych.

Bułka i frytki

Główną częścią zestawu jest potrójny cheeseburger. W odróżnieniu do doświadczeń niektórych recenzentek, mój burger wyglądał całkiem estetycznie. Nie sprawiał wrażenia jakby ktoś na nim usiadł, czy też kilka razy rzucił nim na podłogę. Ot, poprawny cheeseburger. No i właśnie, należy przejść do tego, że jest to zwykły cheeseburger, tylko z trzema wołowymi kotletami i dwoma plasterkami sera. Fani cheeseburgerów z maka nie będą zawiedzeni, a ci którzy za nimi nie przepadają nie mają co liczyć na nowe odkrycia smakowe.

Dużo hałasu o dwa dodatkowe kotlety

Sam nie przepadam za smakiem sera z McDonalda, a przez długi czas był on dla mnie element dyskwalifikujący większość kanapek ich oferty. Obecnie, gdy nawet McRoyala mogę pozbawić sera, nie jest to już dla mnie tak dotkliwe, niemniej postanowiłem zjeść Mata-burgera w stanie niezmienionym. Ocena? Jeśli posługiwać się skalą szkolną dałbym 3+. Nic nowego, nic lepszego, ale też nic na czym można się zawieść.

Jeśli chodzi o frytki – zwykłe, czyli całkiem niezłe, średnie frytki z McDonalda. 330 kcal, 16 g tłuszczy, z czego 1.5 g to tłuszcze nasycone. Dodając do tego potrójnego cheese’a wychodzi nam jak na razie 878 kcal. A pozostaje przecież jeszcze Matcha[K] Latte…

Zielona woda po rybach


Rzeczywistą nowością w zestawie Maty jest matcha latte. Wyglądająca jak szczawiowa z lodem, dostępna jest w kilku wersjach: z mlekiem, z mlekiem bez laktozy lub z napojem sojowym (więc jeśli jesteś weganką/weganinem to kupuj z napojem sojowym, a nie narzekaj, że jest mleko). Matcha dość powszechnie zachwalana jest jako jedna z najzdrowszych zielonych herbat, której smak jest dość osobliwy i nie każdemu może przypaść do gustu. No i cóż, mnie nie przypadła. Matcha była zdecydowanie najsłabszą częścią zestawu. W moim odczuciu smakowała jak rzeczny muł zmiksowany z trawą i rozwodnionym mlekiem. Uzupełniona została o lód.

Babciu, czemu wrzuciłaś lód do zupy?

Muszę od razu zaznaczyć, że nie jestem koneserem herbat, matchy nigdy jak dotąd nie piłem. Być może to kwestia mojego prostackiego podniebienia, jednak pierwszy kontakt z matchą od Matczaka, zostanie przeze mnie zapamiętany jako wyjątkowo nieprzyjemny. Koniec końców, nie mogąc znieść jej smaku, kupiłem pół litra coli, a biedną matchę, cóż – wylałem (niestety, nie miałem przy sobie wiernych apologetów, gotowych wypić wszystko co pozostawię, a domownikom, których upodobania jako tako znam, oszczędziłem potrzeby próbowania).

Swoją drogą, smak firmowanej nazwiskiem Maty matchy przypomniał mi słowa jednej z jego piosenek – „pijemy wino czerwone wytrawne, choć w sumie bardzo go kurwa nie lubię”. Zupełnie bym się nie zdziwił jakby podobnie było z matchą.

Vanilla Matcha Latte ma w porcji 241 kcal, 9.2 g tłuszczy z czego 5.8 to tłuszcze nasycone. Wychodzi na to, że pod względem profilu tłuszczowego lepiej jeść frytki niż herbatę z mlekiem.

Czy warto?

Zestaw Maty, oprócz jego nazwiska i napoju nie ma w sobie nic niezwykłego. Nie jest jednak drogi, więc jeśli polubicie Matczak-matchę, to możecie bez specjalnej przykrości przyswoić te tysiąc sto kilokalorii. Jeśli jednak jej smak was nie przekona, zestaw staje się wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Tym bardziej, że herbata jest z niego najdroższa.

W środku kanapki…dokładnie to czego się spodziewaliśmy!

Zdecydowanie korzystniej wypadają wtedy dwa 2forU. W przeciwieństwie do sporej grupy oceniającej zestaw Maty, czy też Matę z jego zestawem, nie śmiem zahaczyć o aspekty moralne, światopoglądowe i społeczne, a zostanę przy kulinarnych – zestaw Maty jako posiłek jest niewypałem. To stare żarcie z nowym, średnim piciem, opakowane w twarz „głosu pokolenia”. Pan Tadeusz i Borys Szyc użyczyli swych twarzy o wiele ciekawszym smakom.

(Najbardziej z zestawu podobają mi się naklejki).



To_tylko Redaktor
To_tylko Redaktor
Konto należące do redakcji TrueStory. Czasem wykorzystywane do puszczania niepodpisanych wiadomości od czytelników.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze