Według organizacji Gun Violence Archive tylko w tym roku w USA zostało zastrzelonych ponad 20 tys. osób, a mamy dopiero czerwiec (statystyki zliczają także samobójców, ale badacze są zgodni, że możliwość pociągnięcia za spust ułatwia podjęcie ostatecznej decyzji). Głośne strzelaniny w Buffalo i w Teksasie sprawiły, że temat prawa do posiadania broni, a także przemocy, której dopuszczają się nastolatkowie (obaj sprawcy ostatnich głośnych strzelanin mieli zaledwie po 18 lat) wracał na pierwsze strony serwisów informacyjnych i rozgrzewał nie tylko liberalny establishment, ale też coraz więcej wyborców żyjących z dala od obu brzegów Ameryki.
Demokraci na czele z prezydentem postanowili działać, tym bardziej, że zbliżają się wybory do Kongresu. Najpierw Joe Biden wygłosił mocne przemówienie, w którym powiedział: „Na miłość boską! Tym razem musimy coś z tym zrobić!”, a potem obie partie usiadły do rozmów w poszukiwaniu kompromisu.
Co wprowadza nowa ustawa?
Ze względu na federalność Stanów Zjednoczonych, rząd w Waszyngtonie stara się zachęcić poszczególne stany do wprowadzenia restrykcji przy pomocy finansowej marchewki. Chodzi o 31 stanów, które nie posiadają tzw. „red flags law” czyli prawa, które zabraniałoby kupowania broni przez osoby stanowiące zagrożenie, a więc mające wcześniej poważne zatargi z prawem lub wyroki za przemoc domową (od teraz liczą się także pobicia w konkubinacie, wcześniej sprawdzano tylko małżeństwa).
Dodatkowo Kongres przeznaczy sporą kwotę na rozwój zdrowia psychicznego i poprawę bezpieczeństwa w szkołach. Mowa o ponad 15 miliardach dolarów i choć ta kwota przyprawia nad Wisłą o zawrót głowy, to w USA może okazać się kroplą w morzu potrzeb.
Gruntownie sprawdzani mają być także nabywcy broni między 18 a 21 rokiem życia. To tylko tyle i aż tyle. Bo choć nowe restrykcje nie zmienią krajobrazu kraju, to mowa o pierwszych takich przepisach od dziesięcioleci. Na uwagę zasługuje także fakt, że w sprawie porozumiały się dwa zwaśnione obozy polityczne.
Dlaczego Amerykanie będą się dalej mordować?
Odpowiedź na zadane powyżej pytanie wydaje się prosta. Stanowią ją 393 miliony sztuk broni będące ciągle w obiegu w USA, co jest imponującym wynikiem przy 323 milionach obywateli. Kongres – choć wykonał ruch w konkretnym kierunku – to nie zakazał sprzedaży automatycznej broni typu wojskowego, nie wprowadził powszechnej weryfikacji nabywców broni, nie podniósł wieku dla osób kupujących broń z 18 do 21 lat, a także nie zakazał magazynków o dużej pojemności.
Chcący wprowadzić te wszystkie zmiany demokraci są krępowani przez potężne lobby producentów broni (przede wszystkim National Rifle Assocation), Sąd Najwyższy i drugą poprawkę do konstytucji USA. O tą ostatnią potknął się niedawno stan Nowy Jork, który chciał być czempionem zmian. Władze stanowe chciały, aby obywatele mogli nosić broń palną tylko gdy udowodnią szczególną potrzebę. Według Sądu Najwyższego godziło to w konstytucyjne prawo do posiadania i noszenia broni.
Zobacz też: