piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaLifestyleGehenna klientów IKEI. Dlaczego na meble trzeba czekać tygodniami?

Gehenna klientów IKEI. Dlaczego na meble trzeba czekać tygodniami?

IKEA z synonimu meblarskiego raju dla klasy średniej w ciągu kilku miesięcy przebyła drogę do piekła. Obecnie zakupy w szwedzkim sklepie oznaczają gehennę. Brakuje mebli, ich poszczególnych elementów, a na domiar złego nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy to się zmieni. Dlaczego jest tak źle?

IKEA ma problemy z dostawami mebli. Klienci IKEI mają problemy z IKEĄ (fot. Wikimedia/Goodtherapy)
  • IKEA z prymusa w dziedzinie obsługi klienta w ciągu kilku miesięcy stała się outsiderem
  • Klienci po kilka tygodni czekają na zamówione meble, narzekają na potężne problemy z dostępnością asortymentu, dostawą i komunikacją ze sklepem
  • IKEA tłumaczy, co sprawia, że sytuacja wygląda tak źle i zdradza, co robi, by to zmienić

Zewsząd docierają głosy o koszmarze, jaki przeżywają klienci IKEI. Narzekają znajomi, fala komentarzy wściekłych klientów zalewa internetowe fora. Przedstawiciele koncernu rozkładają bezradnie ręce i tłumaczą się używając słowa-klucza: pandemia.

IKEA. Wściekli klienci czekają na meble

Co się dzieje? Mówiąc krótko – wszystkiego brakuje. Na etapie aranżowania wymarzonej kuchni czy salonu mamy do wyboru setki pozycji z firmowego katalogu. Gdy dochodzi do zamówienia, zaczynają się schody. Są krzesła, ale nie ma siedzisk. Są szafki, ale nie ma frontów. Fronty dojechały, to brakuje blatów. Trzeba czekać. Pracownicy radzą, by dzwonić i dowiadywać się, jaka jest dostępność zamówionych elementów.

Jeden z poirytowanych klientów usłyszał od pracownika sklepu, że zasoby różnią się w zależności od tego, czy sprawdza się je w „sklepowej” bazie na miejscu, na infolinii, przez internet. Ma na to wpływ nawet to, czy interesuje nas opcja z dostawą, czy bez. Chaos.

– Jak już się dowiesz, że jest twoje zamówienie zostało skompletowane, to nie możesz zamówić dostawy – terminów nie ma – mówi TrueStory.pl Magda, klientka IKEI czekająca na wymarzoną szafę. – Wcześniej mieliśmy termin dostawy, ale brakowało kilku pozycji z zamówienia. Chcieliśmy zmienić kilka elementów z listy na te dostępne, żeby uniknąć oczekiwania. Okazało się to niemożliwe – całe zamówienie trzeba byłoby pisać od nowa – relacjonuje Magda. Na niewielką szafę czeka od sierpnia, a na infolinię dzwoni co kilka dni. W piątek – ósmy raz.

Obecnie dostawa jest możliwa jedynie z wniesieniem. To opcja droższa o 150 zł od dowozu pod wskazany adres. – To kilka pudełek, wolałabym wnieść to z chłopakiem do windy i oszczędzić te pieniądze, ale nie mam do wyboru – dodaje Magda. Agata, inna klientka narzeka na Facebooku, że IKEA nie dotrzymała już trzech terminów dostaw. „Ani razu nie byliście uprzejmi mnie poinformować, że niepotrzebnie siedzę cały dzień w domu i czekam na dostawę” – pisze. Od trzech tygodni wisi godzinami na infolinii, rozmawia z chatbotem, działem reklamacji, działem obsługi klienta, by za każdym razem usłyszeć „no nie przywieźliśmy, przepraszamy”, „to nie pani wina”.

IKEA świadoma problemu. Marne perspektywy na poprawę

Dlaczego sytuacja wygląda tak źle? Aneta Gil, liderka ds. komunikacji zewnętrznej sieci IKEA, tłumaczy w rozmowie z Buisness Insider, że to wina historycznie wysokiego popytu na na rynku transportu morskiego. Nakłada się na to ograniczona dostępność niektórych surowców i niedobór kierowców. Mówiąc wprost – łańcuch dostaw został przerwany.

Co robi IKEA? Gil zdradza, że, sieć już zwiększyła flotę i liczbę pracowników obsługujących zlecenia i kupiła własne kontenery. IKEA wyczarterowała też dodatkowe statki i zaczęła sprowadzać produkty z Chin koleją. Kiedy poszukiwany element pojawi się w którymś z pobliskich sklepów, oczekujący ma dostać SMS lub mail. Klientom rekomenduje się sprawdzanie dostępności produktów na stronie internetowej i w aplikacji mobilnej. – Spis zasobów aktualizowany jest co kilka minut – zapewnia Gil.

Czy to coś da? Wyzwanie jest potężne, a czasu jest niewiele. Już za nieco ponad miesiąc branża transportowa stanie bowiem przed prawdziwą próbą ognia – zaczną się bowiem świąteczne zakupy. 

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

3 KOMENTARZE

  1. Czy was w tej redakcji pociumało?!

    „Dziś gdy mówimy o gehennie, to określamy w ten sposób ogromne życiowe trudności, traumatyczne przeżycia, niewyobrażalne cierpienia lub wręcz udręki fizyczne bądź psychiczne. Gehennę fizyczną może przeżywać ktoś, kto na przykład jest poważnie chory i ta choroba powoduje ogromny ból. Może dotyczyć także kogoś, kto ma bardzo trudną pracę, której wręcz nienawidzi, ponieważ z różnych przyczyn rujnuje jego życie i zdrowie. Gehennę przeżywają osoby doświadczające wszelkiego rodzaju przemocy fizycznej.”

    Gehenną spowodowaną cierpieniem psychicznym mogą być cierpienia będące skutkiem depresji, nieszczęśliwej, nieodwzajemnionej miłości, żałoby po stracie kogoś bliskiego.

  2. Zrozumcie, ze nie ma i nie bedzie. Skonczyło sie. Nasza cywilizacja postawila na celebrytow, pilkarzy, porno i strzyzenie psow, chociaz stala i byla utrzymywana przez technikoelw i inzynierow, ktorych zrownano z g… Teraz cywilizacja sie zwija z tego ppwodu i dlatego tez ze wieczny konsumpcjonizm i wymienianie wszystkiego co pol roku, nasza planeta juz nie wytrzymuje. Za duzo roszczeniowych pasozytow u zlobu…

Skomentuj Krzysztof Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze