
- To, że konflikt pokoleń w Polsce narasta jest oczywiste. Widać to choćby po preferencjach wyborczych „młodych” i „starych”
- Jedną z odsłon tego konfliktu jest sięganie po „argumentum ad roszczeniowcum”. Według niego młodzi chcą mieć wszystko od razu, podczas gdy starzy musieli na to zapracować
- No ale to nie młodzi sprawili, że koszta życia w dużych miastach są obecnie najwyższe w historii
Jednym z moich ulubionych skeczów Latającego Cyrku Monty Pythona jest ten zatytułowany „czterech gentelmenów z Yorkshire”. Dobrze ubrani mężczyźni siedzą przy stole i paląc fajki rozmawiają o tym, jak trudno było im wyjść z biedy. W pewnym momencie rozmowa przybiera formę licytacji, na to kto miał gorzej. Jeden facet mówi, że mieszkał w jeziorze, a drugi że ojciec karmił go rozgrzanym żwirem. Wygrywa gość, który przyznaje się do tego, że był mordowany.

Pointą skeczu jest zdanie: „dzisiejsza młodzież tego nie zrozumie”. Zresztą nie tak dawno, w polskim internecie karierę zrobiła copypasta oparta na podobnym schemacie:
„Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Podobnie jak wybite zęby, rozprute brzuchy, nagły brak oka czy amatorskie amputacje. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a od pomocy, to jeszcze nikt nie umarł. Ciocia Janinka powtarzała, „lepiej lanie niż śniadanie”. Nikt nie narzekał.
Gotowaliśmy sobie zupy z mazutu, azbestu i Ludwika. Jedliśmy też koks, paznokcie obcych osób, truchła zwierząt, papier ścierny, nawozy sztuczne, oset, mszyce, płody krów, odchody ryb, kogel-mogel. Jak kogoś użarła pszczoła, to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Jak ktoś się zadławił, to pił 3 szklanki mleka i przykładał sobie rozgrzaną patelnię. Nikt nie narzekał” itd.
Oczywiście, ta pasta miała na celu wyśmiać jojczenie pokolenia PRL, o tym jak to „nie było teleranka”. Zastanówmy się jednak czego nie ma dziś:
- Tanich mieszkań (co trzeci 30-latek mieszka z rodzicami)
- Prawa pracy (wysyp umów o dzieło)
- W większości przypadków jakichkolwiek perspektyw po studiach, które kończymy bo tego wymagają konwenanse (a wszyscy i tak spotkamy się w korpo)
Czy z tej perspektywy 4500 złotych na rękę to dużo? Wynajęcie kawalerki w Warszawie, niezależnie od jej standardu, kosztuje najmniej około 2000 złotych. Do tego dodajmy koszta stałe takie jak jedzenie, internet, karta miejska, ubezpieczenie. Po odjęciu tego wszystkiego zostanie wam z 1500 złotych, a pewnie macie też coś kupionego na raty (telefon, komputer). Spróbujcie żeby starczyło wam z tego jeszcze na jakieś drobne radości życia, odłóżcie na tygodniowy urlop gdzieś w Polsce i spróbujcie wsadzić do skarpety te 500 złotych, które będziecie sobie zbierać na wkład własny do zakupu mieszkania. W ten sposób po dwóch latach zaoszczędzicie na swój pierwszy warszawski metr.
Oszczędzanie w takich warunkach zakrawa na ponury żart. I to nie my sprawiliśmy, że świat w którym żyjemy jest tak drogi. Ale kto za to odpowiada, to temat na zupełnie inny artykuł.