piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaHistoria100 lat od zabójstwa Gabriela Narutowicza. Jak historia lubi się powtarzać

100 lat od zabójstwa Gabriela Narutowicza. Jak historia lubi się powtarzać

Niemal dokładnie 100 lat temu, 16 grudnia 1922 r., malarz Eligiusz Niewiadomski zastrzelił prezydenta Polski Gabriela Narutowicza w jego 5. dniu urzędowania. Morderstwo poprzedziła bezprecedensowa, oparta na fake newsach kampania nienawiści ze strony narodowej prawicy. Po stu latach wnioski z tego wydarzenia są aktualne jak nigdy.

Gabriel Narutowicz (Fot. Wikimedia)

100 rocznica zabójstwa Gabriela Narutowicza. Jak do niego doszło?

Przypomnijmy, że wczesne lata 20. XX wieku były w Polsce wyjątkowo niestabilne polityczne. Dość, że Julian Nowak, który był premierem w chwili wyboru Gabriela Narutowicza 9 grudnia 1922 r., to 9. osoba na tym stanowisku po odzyskaniu niepodległości cztery lata wcześniej. Tylko Wincentemu Witosowi udało się utrzymać stanowisko premiera dłużej niż rok (w czym nie przeszkodziło pokonanie wojsk bolszewickich pod Warszawą).

Narutowicz, jako ówczesny minister spraw zagranicznych, był raczej kandydatem z przypadku, a jego wybór – efektem kompromisu między partiami ludowców, lewicy i mniejszości narodowych. W ostatniej turze głosowania w sejmie 9 grudnia 1922 r. jego rywalem był już tylko magnat Maurycy Zamoyski, jeden z największych posiadaczy ziemskich w Polsce. To sprawiło, że kluczowi dla wyników wyborów posłowie partii PSL „Piast”, marzący o wielkiej reformie rolnej i poprawie losów chłopów, postanowili jednak wybrać wysuniętego przez PSL „Wyzwolenie” Narutowicza.

Stronnictwa związane z narodową demokracją, które forsowały kandydaturę Zamoyskiego, od samego początku rozpętały kampanię nienawiści wobec Narutowicza. Kreowały one nowego prezydenta jako wybranego przez Żydów, a o „sponiewieraniu Polski” mówił bardzo wtedy wpływowy generał Józef Haller. Działacze endecji podnosili, że nie zaakceptują prezydenta „narzuconego przez obce narodowości: Żydów, Niemców i Ukraińców”. Narutowiczowi zarzucano, że nie jest Polakiem (większość swojego życia spędził na emigracji w Szwajcarii), mówiono też, że reprezentuje „interesy światowej finansjery”.

Już dwa dni po wyborze, w dniu zaprzysiężenia 11 grudnia, jeden z demonstrantów protestujących pod Sejmem, usiłował zaatakować Narutowicza laską z żelazną gałką, prezydent został też podczas przejazdu obrzucony kamieniami i bryłami lodu. Podczas rozruchów doszło zresztą do śmierci działacza PPS, a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Od samego początku do biura w Belwederze spłynął też szereg listów z pogróżkami. Jeden z nich brzmiał tak, jak gdyby prorosyjski faszysta Wojciech Olszański przeniósł się o 100 lat w czasie:

„Szanowny Panie ministrze! Wobec wyboru pana ministra na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej głosami lewicy i mniejszości narodowych, bloku nam wrogiego, będąc pewnymi, że pan minister będzie ugodowcem, będzie zmuszony wywdzięczać się blokowi mniejszości, że p. minister nie stworzy rządu o silnej ręce, rządu, że tak powiemy, poznańskiego, wreszcie, że pan minister śmiał przyjąć ofiarowaną sobie kandydaturę, grozimy panu ministrowi jak najfantastyczniejszym mordem politycznym. Z poważaniem polski faszysta”

Narutowicz miał rzekomo nie bać się o swoje życie i odmawiać asysty ochrony wszędzie tam, gdzie się wybierał. Nie poinformował też służb o swojej wizycie w galerii „Zachęta” 16 grudnia. To tego dnia zastrzelił go dawny działacz endecji, malarz Eligiusz Niewiadomski. Na procesie twierdził on, że planował zamach na Józefa Piłsudskiego, który był według niego winny „lewicowego rozkładu toczącego Polskę”, ale zrezygnował, gdy dowiedział się, że naczelnik nie planował kandydować na prezydenta. Niewiadomskiego uznano za poczytalnego i skazano na karę śmieci przez rozstrzelanie, którą wykonano niecałe półtora miesiąca po zabójstwie Narutowicza.

Zabójstwo prezydenta okazało się na szczęście szczytem politycznych emocji tamtego czasu, chociaż po nim zarówno PPS, jak i narodowa prawica zastanawiały się nad próbą dokonania zamachu stanu. Finalnie cztery lata później w krwawy sposób władzę przejął Józef Piłsudski, demontując mało sprawną młodą demokrację. Jednak z nagonki i atmosfery nienawiści, a także masowego kolportażu – jak dzisiaj byśmy powiedzieli – fake newsów, można wyciągnąć daleko idące wnioski, w szczególności, że w ostatnich latach koło historii w niepokojący sposób zdaje się wracać do położenia z grudnia roku 1922.

Zabójstwo Narutowicza do dziś inspiruje twórców kultury, jak chociażby członków zespołu Hańba

Zabójstwo Narutowicza. Co ma wspólnego z przemocą polityczną z III RP?

Wolna Polska po 1989 r., choć pozostawała areną ognistych sporów, pozostawała do czasu względnie wolna od aktów przemocy wobec aktywnych polityków. Sytuacja zmieniła się dopiero po 2005 r., gdy ukształtował się definitywnie duopol na linii PiS-PO, które chociaż obie wywodziły się z tego samego centroprawicowego pnia, przyjęły z biegiem czasu pozycje otwarcie sobie wrogie.

Po przejęciu mediów publicznych przez PiS sytuacja ta tylko się zaognia, a kampania nienawiści TVP i innych prorządowych organów prasowych wobec przeciwników nabiera bezprecedensowych rozmiarów. Chociaż i „wolne”, a w rzeczywistości sprzyjające Platformie media, jak TVN24 czy Newsweek Tomasza Lisa, też mają swoje za uszami. Do tego dochodzą niekontrolowane przez nikogo społecznościówki, w których każdy (patrzę na ciebie, Dariuszu Matecki) może sobie założyć prywatną farmę trolli, a następnie zacząć szczuć na wybraną przez siebie grupę.

Już kilka lat takiego stanu rzeczy przyniosło swoje efekty. W 2010 r. były cinkciarz i milicyjny kapuś, Ryszard Cyba, wtargnął do łódzkiego biura europosła PiS-u Janusza Wojciechowskiego, gdzie zamordował asystenta polityka, Marka Rosiaka. W toku procesu twierdził, że chciał zamordować Jarosława Kaczyńskiego, ale było to zbyt trudne logistycznie, więc poprzestał na „kimś z PiS”. Uznano, że był poczytalny w chwili zbrodni, ale charakteryzował się postawą silnie egoistyczną i egocentryczną, a inne osoby traktował przedmiotowo, po czym skazano go na dożywotnie pozbawienie wolności.

Dużo głośniejszy był oczywiście udany zamach na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza z 2018 r. Była to zarówno figura dużo wyżej postawiona niż Marek Rosiak, a ponadto sprawca, Stefan Wilmont, podobnie jak Eligiusz Niewiadomski, dokonał go w miejscu publicznym – na lokalnym finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zabójca był zwyczajnym bandytą, wielokrotnie skazywanym za napady. Leczył się też na schizofrenię, stąd do dziś w toku trwającego procesu nie ustalono, czy w chwili zabicia prezydenta był poczytalny – w środę 13 grudnia odbyła się 22. rozprawa w tej sprawie. W każdym razie zaraz po ugodzeniu polityka na finale WOŚP sprawca wykrzykiwał, że „Platforma Obywatelska go torturowała w więzieniu, dlatego właśnie zginął Adamowicz”.

No i na koniec coś z historii naprawdę najnowszej – w tym miesiącu grupa „Rodacy Kamraci”, powiązana z Wojciechem Olszańskim, ogłosiła, że ich „Polska Narodowa Rada” będzie głosować nad „wyrokiem śmierci” dla ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, co ogłosił jeden ze słuchaczy na streamie niesławnego Jaszczura. Co na to minister? Przyznaje, że organizacja stanowi zagrożenie dla porządku konstytucyjnego w Polsce, i że sytuacja jest absolutnie niebezpieczna. Tym bardziej, że pod jego adresem domowym już rok temu protestowali proepidemicy negujący zasadność szczepień. Miejmy nadzieję, że nowego Eligiusza Niewiadomskiego nie było wśród nich.

Czytaj także:

Mechanizmy, które rządzą zabójstwem Narutowicza, jak i aktami przemocy z III RP, są jednak z gruntu rzeczy takie same. Wystawiona na nienawistne, negatywne treści (często będące zwykłymi kłamstwami) aspołeczna jednostka, której nie interesuje własny los, jak Eligiusz Niewiadomski albo Stefan Wilmont, decyduje się na nieobliczalny akt. Chociaż prawo karne nie pozwala na przypisaniu niektórym mediom odpowiedzialności za morderstwa, to jednak ich pracownicy (bo czasem trudno używać słowa „dziennikarze”), jak również internetowi trolle, też mają krew na rękach.

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze