Były premier zamieścił na Twitterze mocny wpis:
„W przejmującej ciszy prezydent Duda złożył wieniec na skraju zbożowego pola. Nie mógł tego uczynić przy pomniku, bo nie ma tam pomnika. Nie mógł pochylić głowy przy krzyżu, bo nie ma krzyża. Nie ma żadnego śladu po pełnej życia polskiej wsi Pokuta. Takich miejsc na Wołyniu i Galicji Wschodniej są tysiące. 80 lat temu spłynęły krwią na rozkaz dowódcy UPA Romana Szuchewycza. Szuchewycz został pośmiertnie nagrodzony tytułem Bohatera Ukrainy przez prezydenta Juszczenkę. Ma swoje pomniki i ulice. Podobnie inni ludobójcy i zbrodniarze. W Łucku, w którym prezydent Duda modlił się w intencji ofiar Rzezi Wołyńskiej honorowym obywatelem jest Stepan Bandera, a jedna z głównych ulic nosi nazwę Bohaterów UPA. Nie ma za co przepraszać?” – zakończył ten długi wpis pytaniem retorycznym.
Miller od lat piętnuje kult Bandery
Przypomnijmy, że już w 2017 roku Leszek Miller zgodził się z… Jarosławem Kaczyńskim ws. relacji polsko-ukraińskich w kontekście trudnej, niezwykle bolesnej, wręcz traumatycznej historii obu narodów:
Miller wówczas stwierdził, że „prezes PiS miał rację, mówiąc o tym, że z Banderą Ukraińcy do Europy nie wejdą i że wyczerpuje się nasza cierpliwość w tolerowaniu antypolskich ekscesów”. Były premier zaznaczył wtedy, że „ukraiński IPN zapoczątkował kampanię związaną z obchodami 75. rocznicy powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii”.
Bez grobów dla ofiar
Były premier dodał: „Rozkwit ukraińskiego nacjonalizmu i faszyzmu ma miejsce w okolicznościach, gdy zdecydowana większość ofiar rzezi wołyńskiej nie ma swoich grobów. Ich kości porozsypywane są po polach, lasach i drogach Wołynia, a świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogliby coś powiedzieć, milczą” – komentował i zastrzegł, że „specjalna ustawa przewiduje karanie więzieniem wszystkich, którzy okazywaliby lekceważenie dla weteranów zbrodniczych organizacji lub negowali celowość ich walki”.
Co należy się ofiarom banderyzmu?
Gdy w 2018 roku Sejm uchwalił penalizację propagowania banderyzmu w Polsce, Leszek Miller również był stanowczy:
„Sejm uchwalił penalizację banderyzmu. Jednym słowem będą możliwe postępowania karne przeciwko osobom zaprzeczającym sprawstwu zbrodni na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Tego było już za wiele dla władz Ukrainy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśliło, że oczekuje od polskiego Senatu, który wkrótce będzie zajmował się ustawą, że wykaże więcej mądrości w kwestiach mogących wpłynąć na relacje polsko-ukraińskie. Strona ukraińska wyraziła również ubolewanie, że temat ten jest ponownie wykorzystywany w polityce wewnętrznej Polski.
Podobnie jak Ukraińcy ja również oczekuję mądrości od Senatu i polskiego prezydenta. Oczekuję rychłego zakończenia procesu legislacyjnego z utrzymaniem penalizacji zbrodniczego banderyzmu. Ofiarom wołyńskiego ludobójstwa to się po prostu należy” – pisał były premier w felietonie dla portalu se.pl.
Leszek Miller uważa, że przechodzenie obojętnie nad ludobójstwem ukraińskich nacjonalistów sprzed wielu lat, byłoby wielkim błędem, zwłaszcza że, jak podkreśla, Ukraińcy na skutek rosyjskiej agresji jako naród sami stali się również ofiarami ludobójstwa.
Żal do prezydenta Ukrainy
Leszek Miller przyznał też na początku kwietnia, że Wołodymyr Zełenski zawiódł go, ponieważ nie wspomniał w swoim przemówieniu w Warszawie o zbrodni wołyńskiej. Były premier Polski uważa, że prezydent Ukrainy zmarnował okazję do przeprosin za krwawe wydarzenia sprzed 80 lat.
– Rozczarowujące dla mnie było to, że pan prezydent nie wspomniał o rzezi wołyńskiej – powiedział Leszek Miller w programie „Gość Radia Zet”. – To była doskonała okazja do tego, by prezydent Zełenski przeprosił za tę, jakże okrutną, zbrodnię (…). Kości okrutnie pomordowanych ludzi leżą na polach pszenicy, w lasach i nawet nie ma zgody władz ukraińskich na ekshumację. Ukraina walczy o przetrwanie i trzeba jej pomóc. Natomiast, są różne możliwości, żeby w normalnych rozmowach w cztery oczy wspomnieć o tej sprawie. Tym bardziej, że w tym roku w lipcu będzie 80. rocznica tych krwawych wydarzeń i choćby ktoś chciał to przykryć, najpiękniejszymi nawet słowami, to z tą rzeczywistością będziemy mieli do czynienia – skonstatował jak zwykle stanowczy w tej kwestii Miller.
Z kolei w listopadzie 2022 Miller mówił tak w programie „Prezydenci i premierzy” w Polsat News:
„Wydaje mi się, że to dobry moment, by mówić o krzywdach. Może ci próbujący na Ukrainie ukryć skalę tego bestialstwa (na Wołyniu i Galicji Wschodniej w latach 40. – red.), które polski Sejm określił jako ludobójstwo, lepiej zrozumieją, co czują Polacy, gdy sami ponoszą olbrzymie straty wywołane rosyjską agresją. To trudne do tolerowania, gdy setki tysięcy Polaków zostało okrutnie pomordowanych, a ich kości leżą do dzisiaj, nie wiadomo, gdzie – na polach, w lasach, studniach. Ukrywanie tego dalej nie powinno mieć miejsca” – skonkludował Miller.
Trzeba przyznać, że jego narracja ws. Wołynia jest jednoznaczna, spójna i bardzo mocna. Pytanie tylko czy to dobry moment na przypominanie tej kwestii. Wszak jak mówi stare porzekadło: „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”.